coś więcej

Szybki mus czekoladowo-pomarańczowy

Są takie mariaże zapachów, które mnie obezwładniają absolutnie. Rozkładają na łopatki, odejmują zdroworozsądkowe myślenie. Kocham połączenie pomidorów i bazylii. Oprócz tego, że zjadłam w życiu dziesiątki kilogramów pomidorów z bazylią w różnych konfiguracjach, miałam nawet kiedyś świetny, cudowny pomidorowo-bazyliowy... płyn do kąpieli. Powiadam Wam, ekstaza! Jest jeszcze jedno super zmysłowe połączenie zapachów, ale i smaków, które na mnie działa magicznie, to czekolada z pomarańczą. Oszzzz... jeśli ktoś chce mnie uwieść, to proszę, instrukcja gotowa - czekolada z pomarańczą. Gorzka, mocna, intensywnie czekoladowa czekolada i zniewalający aromat pomarańczy... ohmnomnommmmmm. No właśnie, to może tak przy weekendzie mielibyście ochotę na pyszny mus czekoladowo-pomarańczowy, bardzo szybki do zrobienia? Voila...




Uwielbiam niedzielne popołudnia i Trójkową Siestę Marcina Kydryńskiego. Boshhh, ależ mnie wtedy wszystko unosi! Obiad jak zawsze jakiś fajny (dziś dla odmiany czarny makaron z krewetkami), potem książki, planszówki, relaks na kanapie, spacer z psami, dzieciaki kończą prace domowe. Wieczorem pewnie wspólnie rodzinny film. Ale tymczasem Sjesta, a w niej Ella Fitzgerald i "You're The Top", posłuchajcie...





Są grzechy, smaki, słabości, którym uwielbiam się poddawać. Takim jest czekolada. I pomarańcze. Czekolada i pomarańcze! Nie było dziś ciasta na niedzielę, bowiem od roku, w czasie którego zgubiłam kilogramy, rzadziej mnie ciągnie do deserów, do ciast. No wiem, bliscy trochę cierpią, bo przez lata ich słodko rozpieszczałam. Ale niesiona Waszą energią, dziesiątkami maili i sms-ów, które dostaję z kciukami, życzeniami powodzenia i potwierdzeniami, że na mnie głosujecie w konkursie Blog Roku 2015, chciałam się z Wami podzielić moim ukochanym mariażem  czekolady i pomarańczy, który jako prosty, acz godny niedzieli deser można zrobić dosłownie w kilkanaście minut, a potem tylko odstawić do schłodzenia. A potem w czasie Siesty, albo w porze podwieczorku rozkoszować się tym cudownym, wspaniale ładującym endorfiny połączeniem smaków.


Powiem Wam dlaczego wystartowałam w konkursie Blog Roku / Gala Twórców 2015. Od początku istnienia bloga (2009 rok) nie chciałam się bawić w zbieranie lajków, głosów, namawianie do głosowania. Dla mnie, w końcu mającej już nieeeco więcej niż 20 lat i wcale nie szukającej popularności, czy "fejmu", było to zawsze krępujące i niezręczne. Ale wiecie co... w 2015 roku, po konkursie z Poland at Expo Milano 2015 dostałam od Was tyle dobrej energii, tyle pozytywnej mocy, tyle wsparcia, że miałam wrażenie, że można góry przenosić i może warto w wziąć udział w Blogu Roku?  Może warto jeszcze kogoś tu zaprosić, do naszego stołu pełnego aromatów, muzyki, dobrej energii i Prawdziwego Jedzenia?

Bo mi nie chodzi o wiele... konkursy nigdy nie były i nie będą magicznym "spełnieniem marzeń", o czym piszą i czego pragną inni uczestnicy tej edycji. Mam swoje dzieciaki, swoją ukochana kuchnię, swój ogród, czas z najbliższymi, to jest moje spełnianie się. Nie lubię rywalizacji, ścigania się, walki. Lubię w ciszy i spokoju własnej kuchni, grającej w tle playlisty na Spotify oraz srebrno-białej klawiatury zarażać Was miłością do Prawdziwego Jedzenia, do gotowania od podstaw, do sięgania po najlepszy produkt, do życia i jedzenia w rytmie sezonowych smaków. Zdaję sobie sprawę, że od kilku lat na topie są blogi wegańskie, wegetariańskie i z dietą eliminacyjną (które wygrywały Blog Roku od początku istnienia kategorii "kulinarne"!). Szalenie lubię i cenię Pierwszą Vegankę Polski, Martę Dymek z Jadłonomii, jednak dla siebie i tego bloga (naszego wspólnego ChilliBite) widzę inny nieco kierunek, inną drogę.

Na moim skromnym, niewielkim ChilliBite chodzi o produkt, o jakość, o sezonowość. O mięso z małych, rodzinnych hodowli, o ekologiczne, wybiegane kurczęta, o łososia z dzikich łowisk Alaski, o jesiotra ze Stawów Milickich i doskonałego polskiego karpia. O fantastyczne polskie produkty noszące dumnie oznaczenia Trzech Znaków Smaku. O nie wpadanie w sidła mód, o slow life, o zwyczajne, domowe smaki. O zachwyt dla prostoty, dla wolnowara, dla kawy zbożowej z kawiarki pana Bialettiego. Lubię zarażać Was fajną energią, motywować do zmiany (jak zaczęłam pić), ładować baterie pozytywnego myślenia. Lubię namawiać do zatroszczenia się o siebie i danie sobie czasu (jak zrzuciłam kilogramy), do przytulenia się do samej/samego siebie (domowy antybiotyk na przeziębienie), spędzania czasu z bliskimi i zawierania nowych znajomości na warsztatach kulinarnych. Cieszy mnie, że doceniacie muzykę, która zawsze gra na blogu, że lubicie, gdy piszę o fajnych planszówkach, książkach, czy filmach, które wypełniają moje życie. Lubię kobiece rytualne darcie pierza w kameralnym gronie i powroty do tradycji faworków, domowych pączków, do oddania szacunku tradycyjnej kuchni polskiej, do prostych, zwyczajnych, sentymentalnych smaków mojej kuchni z serca domu.

I wiecie co, po tych niemal 7 latach bloga, ponad 12 latach pisania w sieci o kuchni, mam wciąż chęć zapraszania nowych, ciekawych, głodnych, mruczących przy jedzeniu ludzi, do naszego wspólnego chillibite'owego stołu. To stąd pomysł, by po tylu latach wziąć udział w konkursie, poszukać nowych Czytelników. Może im też będzie tu dobrze, ciepło, smacznie? Bez napięcia, stresu, ot zwyczajnie? Popatrzymy na nadchodzącą wiosnę za oknem, w maju  nazbieramy razem  na łące żółtych płatków na konfiturę mniszkową, będziemy smażyć szlachecką konfiturę wiśniową w lipcu, w środku lata rozkoszować się genialną lodową kawą z bananem, ususzymy pomidory wczesną jesienią,  upieczemy gęś  w listopadzie, a piernik staropolski w grudniu. Lubię karmić ludzi, lubię zarażać smakami, pasją do patelni i własnego piekarnika. I rozczulają mnie maile od dawnych "biznesowych" znajomych "nie uwierzysz Kasia, ale JA zaczęłam gotować, i ponoć świetna jestem w mięsach!..."  Bądźmy tu zatem w większym gronie!  Wierzę, że dzięki Blogowi Roku drzwi kuchni ChilliBite otworzą się szerzej, na nowych foodies, poszukiwaczy Dobrego Smaku.  Siądźmy razem przy kuchennym stole...

Jeśli czytacie ChilliBite, jeśli znajdujecie tu swoje miejsce, wesprzyjcie mnie głosem/smsem w konkursie Blog Roku 2015. Sms kosztuje niewiele, 1,23zł (finanse idą na spełnianie marzeń nieuleczalnie chorych dzieciaków będących pod opieką Fundacji Dziecięca Fantazja), choć czasem trzeba zdjąć z telefonu blokadę wysyłania sms-ów specjalnych. 


oddaj głos na ChilliBite w sekcji Kulinarne

wyślij  SMS o treści A11291 na numer 7124 


Dla pojedynczego Czytelnika to niewiele, dla mnie ważne, wiedzieć ilu z Was wykona gest, realny gest wsparcia - zarówno dla mnie jak i charytatywnego celu, na który przeznaczone są pozyskane z sms-ów środki.  Na kogo z Was, na ile głosów mogę liczyć?




Lekki, diabelnie mocno czekoladowy, bardzo wytrawny, z obezwładniającą zmysły nutą pomarańczy - mus czekoladowy. Szybki, prosty, pyszny! Zrobicie go w kilka chwil, potem godzina przerwy na czytanie książki i można rozkoszować się deserem. W składnikach podaję cukier, ale ja go nie dodawałam, lubimy mocno czekoladowe, niemal wytrawne desery, które tak doskonale przełamuje soczystość, słodycz i lekka kwasowość czerwonych pomarańczy w szczycie sezonu.

Szybki mus czekoladowo-pomarańczowy

400ml śmietanki kremówki 30%
100g masła
200g czekolady deserowej
40g gorzkiego kakao
15g (2 łyżeczki) skórki otartej z niewoskowanej pomarańczy
4 duże wiejskie jajka
opcjonalnie 30g cukru demerara
2 czerwone pomarańcze 
świeża mięta

Zagotuj w rondelku kremówkę z masłem. W międzyczasie ubij na sztywną pianę białka jajek. 
Zestaw z ognia gorącą kremówkę z masłem, dodaj połamaną na kawałki czekoladę, kakao i skórkę z pomarańczy (oraz cukier demerara jeśli używasz). Wymieszaj całość, po chwili (gdy ciut przestygnie) dodaj żółtka i wymieszaj rózgą.  Porcjami, w 3 częściach, wmieszaj ubitą pianę z białek. Połącz masę ostrożnie i od razu przelej do pucharków. Odstaw na 1-2 godziny do lodówki. 
Wykrój z pomarańczy filety i wraz z listkami mięty na wierzchu, podawaj z zimnym, puszystym musem czekoladowym. Koniecznie podziel się z bliskimi!

Wersja na thermomix
Włóż motylek, do  misy wlej białka, ubijaj -> 3min/obr3, przełóż pianę do osobnego naczynia
Wyjmij motylek, do misy wlej kremówkę, dodaj masło, podgrzewaj  -> 4min/90°C/obr2
dodaj czekoladę, kakao, skórkę pomarańczową (i cukier jeśli używasz), mieszaj -> 1min/obr 3
Zdejmij naczynie z urządzenia, wmieszaj 1/3 piany z białek, potem kolejną 1/3 i ostatnią część, delikatnie mieszając kopystką. Przełóż do pucharków odstaw do schłodzenia.
Podawaj jak w wersji klasycznej.

10 komentarzy:

  1. Kasiu, coś mi się nie zgadza - w przepisie jest kremówka w składnikach, ale potem znika w opisie.... czy masz na myśli kremówkę pisząc mleko? I co z kakao? Też jest tylko wymienione w składnikach, a potem znika ... ?
    Uściski:) Zrobię zaraz jak się okaże co i jak ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. już, ufff :) nie wiedziałam, że jeszcze tu zaglądasz ;) Miłego popołudnia!

      Usuń
    2. :))) aż się roześmiałam - zabrzmiało to jak "O! Ty jeszcze żyjesz?!"
      Dziękuję i pozdrawiam "z zaświatów"

      Usuń
    3. No trochę wpadłaś do czarnej dziury, z której ni widu, ni słychu, ni odpowiedzi na maile...
      Pozdrawiam z mojego kącika :)

      Usuń
    4. Hm, maili od Ciebie żadnych ni widu, ni słychu....
      A mi jest dobrze tu gdzie jestem, nawet jeśli to może z zewnątrz jak czarna dziura wyglądać - wiesz, ja zawsze chodzę własnymi drogami :)

      Usuń
  2. I za to właśnie lubię tego bloga i jego autorkę. Za wspaniałe przepisy od serca, nie uleganie rożnym dziwnym modom, za łączenie zapachów kuchni i muzyki, za bezpretensjonalność i ciepło. I powtarzając się kolejny już raz powiem, ze nie mogę się doczekać najlepszych przepisów z bloga zebranych na papierze i wierzę że to się uda, mając nadzieję że Pani udział w konkursie dodatkowo to przyspieszy:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję za dobre słowo, zapraszam częściej i s przyjaciółmi :)
      A ja często czytając takie maila, posty i komentarze o "własnej książce" dumam, czy łatwo będzie ją sprzedać, czy ktoś ją kupi, gdy tak ciężko zebrać 300-400 głosów po 1,23zł w prostym konkursie...

      Usuń
  3. Ile porcji wychodzi z podanych składników? Zagłosowałam, a książkę chętnie kupię, nawet dwie...sobie i córce!Pozdrawiam Alicja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. całkiem sporo, ponad 3,4 litra, czyli 6 dużych porcji lub 12 małych :) dla mniejszej ilości osób można zrobić z połowy porcji.

      Usuń
  4. U mnie prawie codziennie, jak nie mus czekoladowy, to suflet, a jak nie suflet, to brownie :) Bardzo czekoladowy ten luty :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za pozostawiony komentarz i zapraszam częściej :)
ze względu na ogromną ilość spamu z robotów, zmuszona byłam wprowadzić weryfikację obrazkową i logowanie. Przepraszam za utrudnienia...
(uwaga - jeśli komentarz zawierał aktywny link, nie będzie publikowany)