Nie wiem co by było, gdyby się kiedyś okazało, że nie toleruję glutenu. Co tam ciasta, furda chleb, mogę zrezygnować z pierogów, ale makaron? no jak, jak mogłabym zrezygnować z makaronu??? W taki dzień jak dziś, gdy jeszcze ostrożnie podnoszę się do pionu po 2 dniach chorowania w pozycji horyzontalnej, gdy od kilku dni nie robiłam zakupów, na szczęście jest makaron! Choć wrócił już smak, wciąż nie mam siły na skomplikowane historie kuchenne. Zapalam światło w lodówce, a 10 minut później mam obiad na stole - rewelacyjny cytrynowy makaron z sardynkami.
Przez ostatnie 3 dni pozwalałam by tylko radio (Trójka oczywiście) brzęczało cichutko gdzieś w tle. Dziś jednak, gdy wrócił smak na podniebieniu, gdy odchodzi ból głowy, znów szukam dźwięków, dobrych dźwięków. Muzyki, która stawia na nogi. Za oknem na chwilę wyszło słońce, Alana Henderson w "Wax & Wane" tchnie fajną energią, posłuchajcie....
A jak u Was? zdrowie jest? nie ma smarków? Zdrowia, zdrowia Wam życzę! Zdrowie jest autentycznie najważniejsze, gdy choroba przygniata do ziemi, sił brak na szczęście, na uśmiech, na docenienie dobrej książki, ucieszenie się z sukcesu przyjaciela, radości dziecka. Od ponad roku nie chorowałam. Ani poważnie, ani mniej poważnie, choć u mnie nawet "zwykłe smarki" najczęściej kończyły się trzytygodniowym umieraniem na kaszel, duszności, bóle mięśni. I tak mniej więcej od roku coś się zmieniło. Po 12 latach (tfu tfu) wracała mi odporność. Niebagatelne znaczenie z pewnością ma tu fakt, iż rok temu (w lutym 2015 roku) oddałam się w ręce dietetyczki, zaczęłam pić, czyli dbać o nawodnienie organizmu (poczytajcie KONIECZNIE o moim piciu). W tym wszystkim gdzieś przez przypadek zaplątało się odstawienie cukru i słodkiego, jeszcze większe ograniczenie soli. I nagle organizm jakby inny, młodszy, dawno zapomniany. Ja do niego się uśmiecham, on mi sprawia tyle radości.
Jesienią 2014 roku po raz pierwszy przy przeziębieniu zaczęłam pić ostry, intensywny napar imbirowy. Do tego wspomagałam się czosnkiem, cytryną, miodem plus wapno i rutinoscorbin. I od roku, dziś już mogę to powiedzieć, przestałam tfu tfu chorować. A i to choróbsko, które mnie właśnie dorwało w swoje szpony, udało mi się dość naturalnie i bez konieczności łykania tysięcy tabletek opanować. Dałam sobie czas, nieco więcej snu, spokojną głowę. A dziś obudziłam się głodna. Głodna czegoś wyśmienitego, to chyba najlepszy znak, że zdrowie wraca.
Zaglądam do lodówki, sięgam na półkę spiżarni i jak puzzle składam kilka prostych, acz wyśmienitych składników w absolutnie rewelacyjny i szybki pomysł na obiad. Świeży makaron gotuje się tylko 3 minuty, dziś mam cudowne cytrynowe tagliatelle. W lodówce czeka soczysta bulwa kopru włoskiego prosto z Sycylii i kilka dni temu otwarty słoik genialnych portugalskich filetów z sardynek. Do tego czosnek, kulka cytrynowo-pietruszkowego pesto, chlust greckiej oliwy i szczypta płatków chilli. Włączam stoper, 9 minut 48 sekund mija od otwarcia lodówki do postawienia talerza na stole. Ależ cudowne, cudowne smaki!
Potem trochę "oszukuję" - obok talerza na szybko ustawiam kieliszek i butelkę wina, proste zdjęcie na bloga gotowe. Proste i szybkie jak i samo danie. Z winem oszukuję, w styczniu nie piję alkoholu. Ale butelka świetnego Solaris z Winnicy Turnau poczeka do lutego, może do imienin albo Walentynek.
Portugalskie sardynki to zjawisko (jak chyba wszystkie przetwory rybne z Portugalii). Absolutnie doskonały smak, konsystencja, aż proszą się o ciekawy pomysł na ich podanie. Lekko marynowane portugalskie sardynki z puszki podaję na grzankach z awokado, a wyśmienite portugalskie filety sardynki bez skóry i ości będą na ciepło, na obiad. Od kiedy kilka lat temu odkryłam portugalskie konserwy rybne, nie mogę się od nich oderwać. W spiżarni mam kilkanaście puszek, kilka słoików. W smaku nie mają one nic wspólnego z tanimi rybami z puszki z marketów, które można jedynie z jajkiem i majonezem udeptać na pastę rybną (smaczną owszem, ale banalną). Zawsze mi się wydawało, że ryba z puszki/konserwy, czy słoika to na chleb, na kanapkę i tyle. Ale nie, jeśli masz rewelacyjny produkt, możesz zrobić z taką rybą cudeńka! Czarny makaron z portugalskim tuńczykiem był już kiedyś na blogu, ale sardynki, och też są rewelacyjne z makaronem!
Wyznaję wiarę w spiżarnię, w kredens, w "zapasy na zaś" w domowe przetwory, w najlepszy produkt, który zawsze się obroni. Ze spiżarni wyciągam domowe pesto cytrynowo-pietruszkowe - tyle niesamowitych smaków można z nim wyczarować! Robiliście już? W połączeniu z sardynkami, fenkułem i dobrym makaronem stanie się doskonałym daniem. To kolejna potrawa, której nie doprawiam solą, nie solę wody na makaron, ani warzyw na patelni. Słoność sardynek, nieco anyżkowa nuta kopru włoskiego, natka pietruszki i płatki chilli robią robotę, promis!
Cytrynowy makaron z sardynkami
proporcje na 2 osoby
250g świeżego makaronu (u mnie cytrynowe tagliatelle)
5 łyżek najlepszej oliwy extra virgin
2 nieduża bulwa kopru włoskiego
4 ząbki czosnku
2 łyżeczki pesto cytrynowo-pietruszkowego*
80g portugalskich sardynek bez skóry i ości**
Ugotuj makaron al dente w nieosolonej wodzie (świezy makaron gotuje się 3 minuty, suszony wg wskazówki na opakowaniu). Zachowaj ok 1/3 szklanki wody z gotowania makaronu.
Na rozgrzanej oliwie z oliwek przesmaż na szklisto pokrojoną w piórka bulwę kopru włoskiego i czosnek w plasterkach. Na patelnię dodaj pesto cytrynowo-pietruszkowe, przełóż ugotowany makaron i wymieszaj, by cały pokrył się aromatyczną oliwą. Dodaj sardynki podzielone na spore kawałki, dopraw całość świeżo mielonym pieprzem i delikatnie zamieszaj. Możesz dodać ok 1/3 szklanki wody z gotowania makaronu. Przełóż makaron na talerze, oprósz płatkami chilli i od razu podawaj.
* niechaj nic Cię nie powstrzyma przed zrobieniem zapasu pesto cytrynowo-pietruszkowego! jest wyśmienite, wystarczy niewielka porcja w zamrażarce, by uratować niejeden obiad. Tu kliknij po przepis, no ale jeśli JEŻELI nie masz go pod ręką a musisz musisz koniecznie zrobić ten makaron, dodaj na patelnię skórkę otartą z 1 cytryny + sok wyciśnięty z 1/3 cytryny + 1/3 pęczka drobniutko posiekanej natki + 2 łyżki zblendowanych a wcześniej uprażonych na suchej patelni pestek słonecznika, ale serio, zrób pesto, będzie "na zaś"
** 80g to pół słoiczka portugalskich sardynek Sete Mares; jeśli użyjesz innych sardynek, w całości zamiast filetów, pamiętaj u usunięciu ości!
Czy można wiedzieć czy moze gdzies kupujesz w PL sardynki wyżej wspominane? :)
OdpowiedzUsuńgoogle: sete mares sardynki - pierwszy wynik ;)
OdpowiedzUsuń