coś więcej

Jak zaczęłam pić

Piję, choć długo mi to zajęło, żeby o tym opowiedzieć. Na początku nie byłam pewna, czy mnie wciągnie, czy będę potrafiła, ale właśnie mija 5 miesięcy od kiedy zaczęłam pić i czas opowiedzieć jak zmieniło się moje życie od lutego. Piję czystą, piję z cytryną, głównie zimną lub w temperaturze pokojowej. Piję z samego rana, tuż po obudzeniu, piję do obiad i późnym wieczorem. Piję dużo, naprawdę dużo i czuję się fantastycznie!  Zmiana w życiu jest ogromna. OGROMNA! A Wy ile codziennie pijecie wody?

jeden kieliszek to dwa średnie łyki

Lubię dźwięki fortepianu, brzmią jak krople deszczu. Czasem smutne, płaczące, częściej radosne i pełne energii na nowe. Posłuchajcie ze mną "Water" Gregory'ego Portera, piękne, prawda ...




Przez całe życie piłam niewiele, a w zasadzie tylko popijałam. Najczęściej herbata, z czasem częściej zielona i biała niż czarna. Woda tak - na wyjeździe, w pociągu, w podróży, w samolocie, w hotelowym pokoju, ale w domu niespecjalnie wiele. Ależ oczywiście, że słyszałam dziesiątki razy "pij wodę", "więcej pij!", tylko cóż z tego? Nie potrafiłam wejść w nałóg, nabrać zwyczaju, sięgać po wodę automatycznie. 



Sześć lat temu, gdy wprowadziliśmy się do domu na wsi skończyło się kupowanie wody mineralnej jako podstawowej wody do picia dla dzieci, ale i dla nas. Od tej pory wodę mineralną średnio- lub wysoko-zmineralizowaną (najczęściej Cisowianka, a jak znajdę to Muszynianka) kupujemy na wyjazdy, w restauracji, czy w podróży. Mamy w domu lodówkę z filtrem i dystrybutorem wody z kranu. Co ważne, na tej naszej wsi mamy pyszną wodę z wodociągu i o bardzo dobrych parametrach, którą badałam, gdy tylko tu zamieszkaliśmy. Po wodę z dziury w lodówce dzieci sięgają kilkanaście razy dziennie, ja rzadziej. Mniej więcej półtora roku temu zainstalowałam w domu trójdrożną baterię filtrującą, dzięki której dostęp do dobrej wody z kranu, z której usunęłam kamień (bhawo dla czystego czajnika!) stał się jeszcze łatwiejsze. Taka bateria to prosty filtr węglowy, który usuwa także nieprzyjemny zapach, jeśli woda kranowa owy posiada. To nie żadne wyjaławianie wody, odwrócona osmoza etc. Proste, mechaniczne oczyszczanie wody i tyle.
Z baterią łatwiej mi było napełnić wodą karafkę, wrzucić do niej kilka listków mięty, melisy albo bazylii, wcisnąć sok z cytryny i podać do niedzielnego obiadu. Nadal jednak w ciągu dnia pracy po wodę, a w zasadzie cokolwiek do picia sięgałam rzadko. Bardzo, bardzo rzadko.




Aż któregoś dnia, bez ostrzeżenia, bez świadomości konsekwencji tego co robię, dałam się namówić na "analizę składu ciała" na takiej specjalnej wadze u dietetyka, która oprócz wagi nominalnej podaje różne ciekawe parametry: zawartość tkanki tłuszczowej, masę mięśniową, tłuszcz wisceralny (czyli ten, który otacza narządy wewnętrzne), nawodnienie, a także przedziwny wskaźnik zwany "wiekiem metabolicznym". To, że nawodnienie miałam na poziomie ok 40% nic mi nie mówiło, tkanka tłuszczowa ok 37% orajt, masa mięśniowa powyżej 42%, siur i co z tego? Nic, kompletnie nic mi te wskaźniki nie mówiły, nie miałam odniesienia, zrozumienia, nie zapaliła się żadna lampka ostrzegawcza. I dopiero, gdy padła cyfra przy tym umownie nazywanym wskaźniku "wiek metaboliczny", otworzyłam oczy i usta ze zdumienia. Mój "wiek metaboliczny" wskazywał na 50 lat - WHAT ???? - sporo więcej niż mam. Nie mam pojęcia dlaczego tak na mnie to zadziałało, ale na chwilę dosłownie zamilkłam...

A potem zaczęłam słyszeć pytania - co Pani pije, jak często, ile Pani pije?
Zaczęłam zapisywać przez 3 dni ilość wypijanych płynów. Wyszło tego może 3 kubki herbaty i szklanka wody, kieliszek wina do obiadu. Byłam zasuszona, odwodniona, miałam suchą, nieprzyjemną w dotyku skórę. Od kilku miesięcy miałam często powtarzające się nieprzyjemne wrażenie opuchnięcia dłoni, gdy wstawałam rano z łóżka (no wiecie, nie można zacisnąć dłoni w pięść), bóle głowy, napary nerwów. Bez względu na to co jadłam (dużo mało chudo obficie), waga miała tylko jeden kierunek - wzrostowy. No i ten wiek... 50 lat. Ja wiem, że to tylko jakieś cyfry, umowne wskaźniki, ale cholerka trafiło we mnie jak obuchem. Postanowiłam zacząć pić. 



W celu odpowiedniego nawodnienia organizmu miałam codziennie pić 2-2,5 litra wody (najlepiej z cytryną) lub naparów innych niż herbata, czy kawa. Byłam mocno, mocno przestraszona. No, ale jak to - herbata, czy latte nie liczą się do bilansu płynów? Otóż nie dość, że się nie liczą to kawa i herbata wysuszają organizm i na każdą miarkę (szklankę, kubek, filiżankę) kawy lub herbaty (naparów z teiną/kofeiną) należy dodatkowo wypić 2 miarki wody. Dodatkowo, czyli powyżej tych zalecanych 2,5 litra wody dziennie!

Zaczynałam pić w lutym. Wiedziałam, że nie dam rady być o samej wodzie. Do dziennego bilansu wody i naparów dodałam zatem rooibos, yerba mate, pu-erh, ale także miętę, rumianek,  melisę, herbaty owocowe i różne ciekawe mieszanki ziół. To mi pić było wolno, to należało pić. Kawę  i herbatę samoistnie ograniczyłam, a nawet wyeliminowałam. Po prostu nie byłam w stanie pić owych 2 miarek extra, ale o tym niżej.

Ważna okazała się "technika picia". Nie szklanka mięty rano, kubek rooibos przy drugim śniadaniu etc. Pić wodę, czy napary należy niewielkimi łykami. Jak to jest pić pomału najlepiej nauczyć się zaczynając od .. kieliszka. Takiego większego kieliszka do wódki. Wlej do niego wodę i wypij na raz. To będą mniej więcej dwa średnie łyki, czyli dokładnie tyle ile jednorazowo należy wypić. A za kilkanaście-kilkadziesiąt minut kolejny "kieliszek" = dwa łyki. I tak przez cały dzień. Od świtu do wieczora.

Przez pierwsze 3 tygodnie było źle, bardzo, bardzo źle. Przygotowałam sobie 1 litrową karafkę na wodę i 1 litrowy dzbanek z ocieplaczem (by napary pozostawały gorące i ciepłe przez kilka godzin). Miałam je oba obok siebie na biurku lub parapecie okiennym obok. I piłam. Piłam i sikałam. Piłam łyczkami, sikałam wiadrami. Nie byłam w stanie poświęcić się żadnej czynności w trybie ciągłym na dłużej niż 20-30 minut, bo mniej więcej w takim tempie musiałam opróżniać pęcherz. Byłam naprawdę podłamana... Nie było mowy o masażu (60 minut), wyjściu do kina (minimum 90 minut), nie wchodziło w grę pójście na kijki z koleżanką w las, bo nie chciałam sikać w krzakach (luty, marzec!). Miałam obcykane wszystkie kibelki na stacjach benzynowych, w McD, w galeriach handlowych (koniecznie blisko wejścia), by trasę 30-40 minut z mojej wsi na koniec np. Mokotowa przejechać bez posikania się. Byłam przekonana, że ten "wodny eksperyment" znów się nie uda. W końcu nie pierwszy raz "zaczynałam picie". Zawsze zaliczałam porażkę i wracałam do swojego trybu - susza, niewielkie ilości gorącej herbaty, szklanka wody "do lekarstwa". 

W uszach ciągle jednak brzmiało mi to piekielne "50 lat"! No i oddałam się w ręce profesjonalistki, dietetyczki, Anety Strelau, z której pomocą zamierzałam zejść z 50tki i poprawić jeszcze kilka parametrów w życiu.





Jeśli jeszcze nie zaczęliście pić i nawadniać się, jeżeli próbowaliście już tysiąc razy i nie udawało się. Gdy nie możecie ścierpieć smaku wody, przeczytajcie poniższych kilka wskazówek, które bardzo mi pomogły. To moje własne, osobiste tricki i sposoby. Te W KOŃCU zadziałały. Nie namawiam Was do appek na telefon, czy notesików, w których będziecie stawiac mniejsze i większe kreski. W ferworze dnia człowiek po prostu zapomina, czy ta butelka była pierwsza czy druga, czy szklanka była pusta, czy do połowy pełna, gdy ja uzupełnialiśmy nowa porcją wody. A jeśli zapomnicie telefonu? jeżeli padnie bateria? Picie musi stać się nawykiem, jak oddychanie, jak mycie zębów. Nie namawiam Was też do specjalnych ceregieli z wodami smakowymi. Jasne, woda z ogórkiem i miętą świetnie smakuje i możemy się w nią pobawić w weekend, który spędzamy w ogrodzie. Woda z pomarańczą i pestkami granatu, boska - też na weekend, czy leniwy wieczór. Ale ja mówię o piciu codziennym, zawsze, w domu, w biurze, w trasie, pomiędzy spotkaniami, w chorobie, upale, w mroźny dzień, w środku zimy, na zabitej dechami wsi, w namiocie, na plaży. Moim trickiem okazały się rytuały picia.


moje skarby na cały rok
- otarta skórka z niewoskowanej cytryny i pomarańczy zamrożona w pudełeczku
do ciast, ciasteczek, mięs, deserów
- sok z cytryny zamrożony w pojemniczkach lub woreczkach do lodu
do sosów, dressingów, mięs, lemon curd i do WODY


Mój sposób na picie wody - rytuały

  1. 1 litrowa KARAFKA - kup albo znajdź w szafie dużą, minimum 1 litrową karafkę na wodę - piękną śliczną, ulubioną, taką, którą z przyjemnością będziesz trzymać w ręku, w zasięgu wzroku i obok siebie. Jeżeli Twój dzień jest podzielony na 2 miejsca - dom i pracę, przygotuj 2 karafki - po jednej w każdym z miejsc, w którym spędzasz po kilka godzin. Rano każdego dnia napełnij karafkę do pełna. Jedną w pracy i jedną w domu.
  2. BIDON lub SZKLANKA  - obok karafki. Ma być szklanka, nie kubek, chcesz widzieć jak woda ze szklanki znika, niech to będzie piękna szklanka, ulubiona. Przezroczysty bidon/butelka świetnie sprawdzi się jeśli w pracy odbywasz dużo spotkań, jeździsz na konferencje i przemieszczasz się po biurze - po prostu zawsze miej go ze sobą. Napełniaj wodą z karafki. Wtedy DOKŁADNIE wiesz ile wypiłeś - karafka ma litr, ma być opróżniona i tyle. Nie licz wypitych szklanek, czy bidonów, to za dużo zawracania głowy.
  3. min 1 litrowy DZBANEK  na napary - może to być też termos. Przygotuj rano ulubiony napar, bo ciepłe napoje działają zbawiennie na organizm. Naparu nie słodź. Nawet jeśli dotychczas słodzisz herbatę/kawę zrezygnuj ze słodzenia teraz. Już. Natychmiast. Po tygodniu zmieni się smak i nagle wszystko zacznie inaczej, lepiej smakować. Słodkie nie będzie już potrzebne. Srsly ;) A jeśli już musisz, musisz słodko, bo się udusisz - kup sadzonkę stewii i wrzucaj do karafki/dzbanka po kilka liści - dosłodzą napój, a nie dostarczą żadnych kalorii. 
  4. CYTRYNA - wyciśnij sok z kilograma cytryn, albo jeszcze lepiej z pięciu kilogramów. Zamroź w woreczkach do lodu i dodawaj taką lodową cytrynową kostkę na litr wody (och jak ja strasznie nie lubię wyciskać soku z cytryn i tak codziennie! cytrynowe lodowe kostki to moje zbawienie). Miej cytrynę w torebce, jeśli jedziesz na długi weekend Bieszczady, pod namiot nad morze albo na agroturystykę na wieś. I wyciskaj, widelcem idzie świetnie. Zawsze pij wodę z cytryną. Jest smaczna, świetnie działa na pobudzenie metabolizmu i jest pyszna! Z czasem chcesz już tylko wodę z cytryną. A na "wypasie" i "od wielkiego dzwonu" z cytryna i czymś jeszcze - ogórkiem, miętą, estragonem, bazylią, lubczykiem (pyszna!) Cytryna koniecznie!
  5. NAPARY - wybierz wspaniały rooibos, ulubioną miętę z rumiankiem, może pu-erh albo inny napar, który lubisz. Pójdź do sklepu zielarskiego, poszperaj w sklepach internetowych i znajdź ciekawe napary, które nie są herbatą, czy kawą. 
  6. WODA - pij dobrą wodę! Najlepsza będzie woda średnio lub wysoko-zmineralizowana, ale ja polecam też wodę z kranu. Kup dzbanek filtrujący albo baterie trójdrożną taką jak na zdjęciu wyżej. Będzie taniej i poręczniej. Jednorazowy wydatek, potem tylko raz na jakiś czasu wymiana filtru. Jeżeli pijesz wodę "w mieście" w trasie, w podróży, sięgaj ZAWSZE po wody mineralne, nie źródlane. Na te ostatnie naprawdę szkoda pieniędzy, ta z kranu jest identyczna. Znajdź swoją ulubioną wodę mineralną i pokochaj ja szczerą miłością. Warto.
  7. WEŹ ZE SOBĄ !! - wychodząc z domu: do pracy, do sklepu, na spotkanie zawsze, ZAWSZE zabieraj ze sobą butelkę wody z cytryną. Jadąc do pracy, rano napełnij naparem ulubiony kubek termiczny, uzupełnij wodą z cytryną swój nowy, prześliczny, przezroczysty bidon i wrzuć do torby. Pij w metrze, w samochodzie, w poczekalni u lekarza, w windzie, u kosmetyczki. Wychodząc z domu na cały dzień do pracy, zabierz 1,5 butelkę wody z lodowo-cytrynową kostką. 400-500ml wypij w drodze do firmy (no chyba, że to króciutka trasa), a litr tak przygotowanej wody przelej do karafki, która czeka na biurku. Tą wodą uzupełnij bidon biegnąc do sali konferencyjnej. 
  8. 2 litry przed 14stą - tyle dziś, po pięciu miesiącach wypijam - 1 litr wody z cytryną + 1 litr naparu. Potem do końca dnia jeszcze kolejny litr - jeśli jest ciepło to wody z cytryna, jeśli chłodniej (jesień zima) kolejny litr naparu. 
  9. PIJ w KNAJPIE  - w restauracji, kafeterii, stołówce zamawiaj najpierw półlitrową wodę. Te 500ml to idealny towarzysz każdego posiłku. Wypij zanim skończysz lunch, czy kolację. 
  10. LICZ - tylko opróżnione karafki i dzbanki (2-3 w ciągu dnia), a nie szklanki, czy bidony. Do rachunku wodnego dodawaj butelki zamówione restauracji, kupione na stacji. Będziesz mieć tylko 2-4 elementy do dodania, to łatwiejsze niż klikanie -naście razy w apkę albo stawianie kresek w notesie. Wiem, sprawdziłam (łapałam się każdej z metod).
  11. WIECZOREM przygotuj nowy dzień - z uśmiechem dobrze wypitego dnia, umyj dzbanek po całodziennej służbie, umyj i wytrzyj karafkę, postaw je w kuchni, by rano od razu je napełnić, zostaw na biurku w pracy, by czekały, gdy tylko zjawisz się kolejnego dnia. 
To działa!



Na imprezy w ogrodzie lub w domu przygotowuję wielki słój z kranikiem, pełen wody z miętą, plasterkami pomarańczy i sokiem z cytryny. Piją ją wszyscy - goście, domownicy, dzieci. I smakuje im bardziej niż soki, słodzone napoje. 

CO SIĘ ZMIENIŁO po 5 miesiącach

Zmiany są ogromne, a ja aż fruwam pod sufit z radości! W cyfrach:

                                  BYŁO          JEST
nawodnienie               44,5%           59,5%
tłuszcz wisceralny        6 pkt             2 pkt
wiek metaboliczny     50 lat             20 lat

Ale to wszystko nic, to tylko cyferki. Tak naprawdę ważne jest to, co odczuwam.

mój wiek metaboliczny to dziś 20 lat, czyli sporo, dużo mniej niż mam w rzeczywistości, na psychikę działa mi to rewelacyjnie! Z pewnością nie jest to jedynie zasługa picia wody, bo zaczęłam też jeść inaczej, ale o tym będzie osobny wpis

dużo piję, bo aż ponad 3 litry wody lub naparów. Wciąż stosuję rytuały (o tym wyżej), ale odczuwam pragnienie, suszę, wiem dokładnie kiedy muszę sięgnąć po szklankę wody, kubek rooibosa. Organizm sam domaga się wody kilkanaście razy dziennie, czyli identycznie jak u moich dzieci. Piję i czuję się fantastycznie!

spadły mi obwody tych części ciała, które świadczą o nawodnieniu - szyja zeszczuplała mi aż o 5cm! nadgarstek o 1cm, a 7cm straciłam nad kolanem - w tych miejscach gromadzi się woda, a ciało często wygląda na opuchnięte

mam jędrną, miękką i nawilżoną skórę - taką soczystą, młodszą, świeższą. Jasne, najlepiej, gdyby jakiś koncern farmaceutyczny z cudownymi kosmetykami mógł zakrzyknąć, że to zasługa ich kremu/balsamu, ale nie, to woda, po prostu woda z cytryną !

prawie się nie pocę - nigdy nie miałam z tym problemu, ale od czasu, gdy jestem mocno nawodniona, wcale nie znam tematu, to miłe, szczególnie w cieplejsze dni

nie boli mnie głowa!!! od kilku lat miewałam ostre, porażające ataki migreny, bóle głowy mniejszego nasilenia, ale generalnie te dolegliwości towarzyszyły mi stale. W ciągu tygodnia głowa bolała mnie przez 4-5 dni po kilka godzin dziennie. I nagle ból głowy zdarza się coraz rzadziej. Dziś może 2-3 razy w miesiącu, gdy jestem bardzo głodna a,bo dopadnie mnie duży stres, ale i to mija stosunkowo szybko, po kilkudziesięciu minutach

spadła mi waga, znacząco, ale oczywiście nie tylko od picia wody, chociaż systematyczne nawilżanie zdecydowanie pomogło w zmianie trybu odżywiania, ale o wadze i tych zmianach napisze osobny post


Nie czekaj!
Zacznij pić od dziś, proszę. I od razu 2,5 litra, 
a nie stopniowo zwiększając ilość
Kup cytryny, fajne zioła/napary, 
dobrą wodę lub filtr do kranowej 
I pij - na zdrowie :)


A Wy? pijecie wodę?

Napiszcie proszę jak u Was jest z piciem wody - ile jej pijecie, jaką?
A może tak jak ja jeszcze niedawno macie kłopot z odpowiednim nawodnieniem organizmu?
Podzielcie się swoimi doświadczeniami i... zachęcam do picia! Wody, bo to diabelnie dla nas dobre.

68 komentarzy:

  1. O widzisz, ja też wiecznie mam problem z piciem tej wody. Wiem o tym, że piję zdecydowanie za mało, wciąż próbuję to zmienić i jakoś niekoniecznie mi wychodzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, mam nadzieję, że Ci pomogłam! Gdybyś chciała jeszcze pogadać, pisz na priva, to działa wręcz magicznie, chociaż przez pierwsze 2-3 tygodnie jest ciężko. I najważniejsze to nie ZWIĘKSZAĆ ilośc wypijanej wody, ale OD RAZU PIC min 2,5 litry. Powodzenia :)
      Mocno mocno ściskam kciuki!

      Usuń
  2. Ja 2 tygodnie temu poszłam do dietetyka, żeby zmienić tryb życia i zrzucić co nieco i też mam przykaz walki i pica wody :D Jeszcze do pułapu 2,5 litra płynów nie doszłam, ale się staram :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od razu jutro zwiększ dawkę do 2,5l i nie schodź z niej. Wytrzymaj 3 tygodnie, potem ręka sama będzie sięgała po wodę. Działa, serio! :) Powodzenia!
      A jaki u Ciebie wiek metaboliczny vs rzeczywisty?

      Usuń
  3. A przestałaś biegać co chwilę do toalety? Dla mnie to podstawowy problem, jak tylko podejmuję wyzwanie picia wody, to chodzę do łazienki co 30 minut, w pracy wszyscy wtedy dziwnie na mnie spoglądają ;) Zaczęcie picia było moim postanowieniem noworocznym, może teraz dzięki Tobie się uda :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pierwsze 3 tygodnie to było sikanie co kwadrans i męka i łzy, szczególnie jak musiałam przerwać rozmowę telefoniczną z klientem, bo w toalecie nie mam zasięgu ;)
      Potem było łatwiej. Dziś circa co 2-3 godziny, czyli zdecydowanie częściej niż "w czasie suszy" (wówczas max 3x dziennie).
      Dasz radę! wytrzymaj 3 tygodnie!

      Usuń
    2. A czy zupę wliczamy do bilansu? :) Póki co idzie mi średnio, ale jeszcze kawałek dnia przede mną :)

      Usuń
  4. Świetny wpis, bardzo motywujący, pozdrawiam serdecznie :) od dziś, od teraz zaczynam wdrażać Twoje sposoby w życie. Pomysł na cytrynowe kostki świetny, taki prosty a nie wpadłam, dziękuję :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bardzo się cieszę :) czekam na wieści o postępach, bądźmy w kontakcie. Trzymam mocno kciuki! i wypiję za Ciebie dwa łyki, od razu :)

      Usuń
  5. Jakis czas temu znalazlam przepisy na cos co sie nazywa Infused water. Podobnie dziala, kazdy zestaw owocow/warzyw/ziol ma oprocz nawadniajacego jakies znaczenie dla naszego organizmu- zielona herbata, limonka z mieta - spala tluszcz, ulatwia trawienie, pomaga w bolach glowy,zaparciach i odswieza oddech;
    truskawki z kiwi - pomagaja w problemach krazeniowych, wmacniaja system odpornosciowy, pomagaja w cukrzycy i trawieniu; ogorek z cytryna i lemonka - reguluje nawodnienie i gospodarke wodna, wzdecia, pomaga kontrolowac apetyt; pomarancze z cytryna i lemonka - trawienie, odpornosc i extra wit C.
    Mieszanki sa rozne co kto lubi- ja zalewam garsc owocow lub co tam mam pod reka woda mineralna i po 2 godzinach mam pyszny napoj o dowolnym smaku. Mozna wyprobowac maliny, jezyny, a nawet odrobina startego imbiru moze byc. Pije tak jak mowisz - malymi lykami wszedzie. Juz po tygodniu czulam roznice w funkcjonowaniu!! Dzieki za nowe inspiracje!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najważniejsze to znaleźć własne "rytuały", radości z picia (jak to brzmi!), przyjemności. Wyrobić sobie własny rytm. Ja tez kombinuję z ziołami, ale na wody smakowe z owocami mam czas tylko w weekendy, czasem leniwe letnie wieczory. Często wykorzystuję do nich samodzielnie suszone latem owoce :)
      Powodzenia w piciu! i na zdrowie :)

      Usuń
    2. To jest kopia nie wiem czy zdjecia tez sa. Przepraszam za brak polskiej czcionki!!

      Infused waters.


      Here are their benefits to help with detoxification energy and hydration. put as much fruit in water as you
      like and let the water sit for at least 1 hour before drinking, the longer it sits,the better it tastes.
      All of these are 10 day Detoxification programs! Discontinue after 10 days, and wait at least 6 weeks before resuming.

      (1) Green tea, mint, lime-fat burning, digestion, headaches, congestion and breath freshener.
      ...
      (2) Strawberry,kiwi-cardiovascular health, immune system protection, blood sugar regulation, digestion

      (3) Cucumber, lime, lemon- water weight management, bloating, appetite control, hydration, digestion

      (4) Lemon, lime, orange- digestion vitamin C, immune defense, heartburn, (drink this one at room temperature)

      Do not keep longer than 48 hours you can put more water using the same fruit, but discard after 48 hours.

      Usuń
  6. A co z kawą zbożową, herbatą zieloną i białą?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. herbaty zielona i biała tak jam napisałam wyżej - jeśli piłam, to na każdą miarkę (szklanka/kubek) herbaty wypijałam dwie extra (powyżej 2,5l) miarki wody
      Kawę zbożowa lubię tylko na mleku, a mleko już do bilansu płynów się nie wliczało, raczej jako część posiłku (jajko sadzone + kawa zbożowa na śniadanie)

      Co najciekawsze ja tego rodzaju pytań na początku miałam mnóstwo! a po pierwszych 3-4 tygodniach zmienił mi się smak, zapotrzebowanie (niemal wcale nie pijam herbaty, latte 1-2 x w tygodniu jako "deser", kawę zbożową sporadycznie.) Pozmieniało się, samo, bezwiednie :)

      Usuń
  7. Masz racje z ta woda. Ja zawsze miałam zimne ręce i nogi,jakoś nie przeszkadzało mi to. Do czasu gdy straciłam pierwszą ciążę a zaprzyjaźniony zielarz spytał od razu o te zimne dłonie, które były wynikiem właśnie zbyt małego nawodnienia co też mogło mieć wpływ na ciążę. Dla mnie to był kubeł zimnej wody na głowę. Od tamtej pory tez pije 2.5 litra dziennie, faktycznie człowiek się przyzwyczaja i znikają tez te uporczywe bóle głowy. Piszę bo może którejś z dziewczyn to pomoże. Pozdrawiam! Kamila

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kamila, dziękuję Ci za ten komentarz! to szalenie ważna i potrzebna informacja. Trzymaj się ciepło :)

      Usuń
  8. A soki warzywne i owocowe ?
    Można doliczyć ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do bilansu wodnego wliczamy wyłącznie bezkaloryczną wodę i bezkaloryczne napary. Soki są świetne na podwieczorek, jako dodatek do drugiego śniadania, ale to woda, woda nas nawadnia :)

      Usuń
    2. Trochę nie rozumiem tego bilansu wodnego, że wlicza się do niego tylko wodę. Na dobrą sprawę człowiek może całe życie przeżyć bez łyka zwykłej wody, tylko na sokach, napojach, bulionach, mleku i wodzie zawartej w pożywieniu.

      Usuń
    3. Krzyśku - poprosiłam o komentarz w temacie kilku dietetyków i mam nadzieję uzyskać satysfakcjonująca odpowiedź niebawem :) opublikuję ją w tym poście.
      Póki co od siebie dodam tylko, że w moim poście nie chodzi o "przeżycie", ale o nawodnienie organizmu. U mnie podstawą płynów były mleko, herbata, zupy, soczyste owoce etc, a jednak dopiero, gdy zmieniłam myślenie, oddałam się pod kontrole dietetykowi, rezultaty (nawodnienie, jakość skóry, brak migren etc) okazały się spektakularne. Stay tuned! :)

      Usuń
    4. Też wydaje mi się, że bilans jest dziwny, na tej zasadzie dziecko przez pierwsze pół roku życia byłoby strasznie odwodnione bo pije tylko mleko matki :)

      Usuń
    5. Z mlekiem matki jest tak, że ono ma różną strukturę, gęstość itepe w zależności od fazy karmienia.
      Ale dzięki za przupomnienie, uzyskałam kilka odpowiedzi od 3 osób które zajmują się dietami, zatem niebawem uzupełnię post o te informacje :)
      Serdeczności

      Usuń
  9. Ale super wpis! Naprawdę mi dało do myślenia :) troche mnie przeraża to bieganie do toalety bo mam małe dziecko i nawet teraz nie mam nie raz czasu na to :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dasz radę Sabi :) serio, a jak nie teraz to kiedy? Zmiany sa tak duże, że warto być cierpliwym i wytrwałym przez te 3 tygodnie. Potem już jest lepiej i ciało samo się domaga nawilżenia, lepiej gospodaruje. Mocno MOCNO ściskam kciuki!
      I dawaj znać o postępach proszę :)

      Usuń
  10. "Planowanie picia wody" , nie słyszałem jeszcze o takich rzeczach. Jak można nie cierpieć smaku wody! Wszystkie żywe stworzenia na ziemi już dawno powymierałyby gdyby zastanawiały się nad tak odruchową rzeczą jak picie wody. Czy pies, żyrafa "planuje" picie wody? Nie, instynkt podpowiada jej pragnieniem kiedy pić, nic więcej. Wybacz że tak wprost piszę, ale obstawiam iż od dzieciństwa pojono Cię wszystkimi przetworzonymi napojami, a nie właśnie wodą, brak przykładowo cukru, lub posmaku owoców powodował "niesmak". To co zrobiłaś to odblokowałaś sobie w głowie złych nawyków. Nadmiar wypitej wody (chyba nie ma tabelki kto w jakim wieku ile ma pić) nie zostanie ot tak po prostu "wysikany", musi zostać on przetworzony, zakwaszony, zużywane są do tego sole (elektrolity). Odsyłam do bloga Słoneckiego. Poza tym coś tak złożonego jak nawodnienie organizmu nie bierze się tylko i wyłącznie z ilości dostarczanej z zewnątrz wody. To złożone procesy biochemiczne, związane z ogólną z utrzymaną homeostazą. Obstawiam że wraz ze swoimi postanowieniami, zmieniłaś także inne nawyki żywieniowe. Niemniej jednak cieszę że że czujesz się lepiej - to najważniejsze :)

    Pozdrawiam Benek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam pojęcia gdzie słyszałeś o "planowaniu picia wody", bo raczej nie tu.
      Jak widać z komentarzy tu pod postem, ale też pod moim wpisem na Fb, są osoby, które nie lubią wody. Mnie akurat to nigdy nie dotyczyło.
      Nie jestem ani psem, ani żyrafą i w przeciwieństwie do zwierząt pijam kawę, herbatę, soki, wino, cydr, piwo, napary... wymieniać dalej?
      Słabo obstawiasz i zadziwia mnie, że w ogóle pozwalasz sobie na domysły (zupełnie nie ma miejscu ani nie w temacie) dotyczące mojego dzieciństwa. To akurat były tak dawno temu, że wszelkie Twoje wymyślone teorie po prostu nie mają sensu, wówczas zresztą niespecjalnie istniały "przetworzone napoje". Cukru w napojach nie stosuję od ponad 20 lat (zresztą i sól ograniczyłam wiele lat temu). Może zamiast "analizować" mnie i próbować bawić się w terapeutę, po prostu spróbuj uwierzyć, że istnieją ludzie, ogromna ich ilość, którzy mają znaczący problem z właściwym nawodnieniem. Ja taki miałam i poradziłam sobie z nim w najlepszy możliwy sposób - pod okiem specjalisty.
      Jeśli masz instynkt i odruchy picia wody, brawo! Może po prostu Ciebie ten post nie dotyczy.
      Oczywiście, że nawodnienie to złożony proces, jednak bez "wody" zawsze będzie on zaburzony.
      Z uszanowaniem
      Katarzyna

      Usuń
    2. cytuję "Mój sposób na picie wody - rytuały" . Sam wpis świadczy że na coś tak naturalnego jak picie wody "znalazłaś przepis" !!! :D
      Z całym szacunkiem, możesz pisać ludziom jak mają ćwiczyć mięśnie pleców, nóg, ale będę podtrzymywał przy swoim, picie wody jest tak naturalne jak to że nocą idziemy spać, a w dzień jesteśmy aktywni. Nie jesteś w stanie przewidzieć ile każda osoba potrzebuje wody do normalnej egzystencji. Jest to fizjologiczna sprawa każdej żywej istoty dyktowana PRAGNIENIEM. Podawanie ludziom pseudo-przepisu jak się odpowiednio nawadniać podług własnych doświadczeń, nie odbiega od tego gdybyś pisała artykuł o tym ile każdy ma spać. Twoje doświadczenia są tylko Twoimi. Polecam zapoznać się z wiedzą fachową na temat homeostazy całego organizmu. Także temat odkwaszania organizmu oraz równowagi Na+/K+ się kłania. Uzyskując te stadium nie tylko będziesz dobrze nawodniona ale też nie będziesz zmuszona planować coś tak oczywistego jak picie wody :)
      Pozdrawiam Benek

      Usuń
    3. czyli jednak nie "planowanie", nieprawdaż?
      Sama ilość komentarzy i uwag, które dostaję po tym poście (poniżej, na Fb i w mailach) świadczy o tym, że "coś tak naturalnego jak picie wody" u wielu osób nie jest oczywiste i to bez względu na to, co Tobie się wydaje. Niewłaściwe nawodnienie to jest realny problem, z którym mierzą się pacjenci dietetyków. I może zamiast krytykować, czy zarzucać, że coś jest "pseudo-przepisem", proponuję się wczytać w mój post, podkreślam w kim kilkukrotnie, że to moje sposoby, "rytuały", które u mnie się sprawdziły i są podpowiedzią jak można samemu sobie pomóc, choć warto wypracowywać własne, jeśli - podkreślam - ktoś ma problem z nieodpowiednim nawodnieniem.
      Szanowny Benku, ja nikogo, a już tym bardziej Ciebie nie zachęcam ani nie zmuszam do stosowania się, czy korzystania z podpowiedzi, które zamieściłam powyżej, a wręcz namawiam na wybranie się do dietetyka. Nawet jeśli Ciebie to nie dotyczy, to nie oznacza, że nie ma innych, którzy mają ten problem, a często zeń nie zdają sobie nawet sprawy.
      Zachęcam do większej tolerancji względem innych osób, a porad dotyczących ćwiczenia mięśni pleców czy nóg także warto szukać raczej u specjalisty trenera, jak żywieniowych u dietetyka. Nie jestem ani jednym ani drugim. ChilliBite nie jest serwisem z poradami zdrowotnymi, ale OSOBISTYM blogiem, który traktuje o kulinariach, ale i moim życiu i w takiej formule powstał powyższy post - jedynie jako impuls do zmian i do myślenia o sobie. Jeśli coś nie dotyczy Ciebie, nie oznacza, że innych także.
      Kłaniam się
      K

      Usuń
  11. Witam. Nie wiem ile Ty dziennie spożywasz tym sposobem cytryn ale...nadmiar wit C w organiźmie grozi poważnymi konsekwencjami. Mój szwagier parę lat temu rzucił się jak głupi na wodę z cytryną- dziennie jedną tym sposobem pochłaniał. Nie trzeba było dużo czasu jak dopadło go zmęczneie, drżenie rąk, osłabienie no i w graticie jakieś kamienie w nerkach bo mu te szczawiany czy coś tam się odkładało.Lekarz stanowczo nakazał mu odłożenie tej wody z cytryną- teraz pije samą wodę i jest git.
    Mody na różne nawyki żywieniowe się zmieniają ale nasz organizm niekoniecznie takie rzeczy toleruje.
    Pozdrawiam i....umiaru z tą cytryną życzę. A mrożenie 5 kg soku.... chorobcia toż to wyparuje... jak dla mnie bez sensu i nie kupuję tego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. och, jakże łatwo przypisać komuś głupotę, czy brak umiaru prawda?
      jestem po d opieką dobrego dietetyka, to primo,
      secundo - 1 kostka lodowa z soku z cytryny na litr wody, to daje circa 1 cytryna na 3, może 4 dni, a dzięki temu, że mam zamrożone, nie muszę codziennie bawić się z wyciskaniem, czego nie cierpię
      tertio - sok w woreczku foliowym (do kostek lodu) nie ma szans wyparować, a 5 kilo cytryn? cóż to jest jeśli stanowi zapas dla sporej rodziny na wiele, wiele miesięcy? sok dodaję do ciast, mięs i sosów do grilla, do lemoniady, właśnie do wody, robię na jego bazie krem cytrynowy i nigdy przenigdy nie muszę bawić się w jego ponowne wyciskanie i cały związany z tym ambaras.
      Gdybyś Szanowny Czytelniku/Czytelniczko ciut dłużej znał/znała mój blog, dałoby się zauważyć, że umiar i proste rozwiązania są tym co promuję :)
      Ukłony
      Katarzyna

      Usuń
    2. o matuniu... a skąd tyle nerwów na mnie? Ani głupoty, ani braku umiaru Ci nie zarzucam. Blog Twój znam od lat...nawet Ciebie ( osobiście) znam od daaaawna. To co napisałam, napisałam z czystej troski o Ciebie( przykład mojego szwagra który też chciał dobrze i mu nie wyszło).Uwielbiam Twoje przepisy ale.... nie wszystkie "kupuję"- to mi wolno.
      Wodę po Twoim wpisie zaczęłam pić ( zobaczymy jak dalej pójdzie). A rytuał mi pasuje i ten jak najbardziej kupuję.
      Kiedyś 2 moich bratanków wówczas bomble małe sami sobie wymyślili ,że woda z dzbanka szklanego na którym były wymalowane poziomki smakuje POZIOMKAMI ;) i prosili o jeszcze trochę wody poziomkowej. Mlaskali i zachwycali się pyszną wodą poziomkową a to zwykłą woda byłą nawet nie słodka- eh ta wyobraźnia.
      .Teraz po Twoim wpisie o wodzie kupiłam sobie szklanki ( jedną do pracy jedną do domu) z wymalowanymi truskawkami. Nalewam sobie zwykłą wodę z butelki i po chwili magicznie mam wodę truskawkową. Nie ma jak magia :D
      Pozdrawiam Basia- kiedyś ogarnę te wpisy i będę jako nieanonimowa ale póki co musi być tak

      Usuń
    3. Basiu, przepraszam, w krótkim czasie miałam chyba za dużo maili, postów i komentarzy o bardzo dziwnych sugestiach i energii i ciut mi się przelało. Przepraszam, że trafiło akurat na Twój komentarz :(
      dobrego dnia :)

      Usuń
  12. Kurcze dałaś mi do myslenia! Mam ogromny problem ze skorą! Bóle głowy, zmęczenie... Wody nie pije wcale. Moze kilka łyków. Żyje kawą i herbatą.

    OdpowiedzUsuń
  13. hejko, super wpis :) ja zaczęłam pić większą ilość, od marca, większą, jak na mnie, ale dobiłam jak na razie do 2 litrów z hakiem :) ale też kombinuję z różnymi dodatkami, i bardzo smakuje mi cytryna z imbirem, to podstawa :) pzdr.

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja tak jeszcze merytorycznie, bo o wodzie wiem sporo, zdarzyło mi się kiedyś pracę dyplomową w tym temacie popełnić, no i przy badaniu wód różnych pracuję. Pisanie, że woda źródlana jest taka sama jak z kranu to troszkę nieporozumienie, bo żeby coś zostało zakwalifikowane jako woda źródlana musi spełniać wiele kryteriów, których widocznie kranówka nie spełnia, skoro jeszcze nikt jej w butelki nie rozlewa :) Definicja mówi, że woda źródlana to woda pierwotnie czysta pod względem mikrobiologicznym i chemicznym :) A są wody źródlane, które mają wyższą mineralizację od niektórych wód mineralnych :) Dlatego nie dyskryminowałabym wody źródlanej, poza tym są osoby, które ze względów zdrowotnych nie mogą pić wód z wyższą zawartością niektórych kationów czy anionów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Justyna masz rację, pewnie było to niejakie uproszczenie z mojej strony, ale w końcu dietetykiem nie jestem, a raczej post miał cel "motywacyjny" niż stricte naukowy :)
      Po prostu zachęcam do przebadania wody z własnego kranu i porównania z (często) najtańszymi wodami, które uważane, czy tez nazywane są "źródlanymi". Jestem wielką zwolenniczka picia wody z kranu - bardziej ekologicznie (mniej plastików) taniej i sensowniej, a wodę w butelce, to raczej mineralną i wg własnych potrzeb - nisko, średnio lub wysoko zmineralizowaną.
      Serdeczności :)

      Usuń
  15. Świetny artykuł i naprawdę daje kopa do działania zwłaszcza ze mi dietetyk mój wiek biologiczny obliczył na 40 lat co tez jest sporo ponad mój wiek. Po przeczytaniu pobiegłam do sklepu po tonę cytryn i zabieram sie za picie przez duże P :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Monia, super! no to teraz powodzenia :) pij na zdrowie!

      Usuń
  16. Dla mnie ten artykuł trochę "kosmiczny" jest, bo nie wyobrażam sobie nie pić wody. Owszem pijam kawy, a nawet przeklętą czarną herbatę bo bardzo lubię. A do tego spijam litrami wodę i moja rodzina również. Picie dla mnie to tak jak oddychanie - coś naturalnego, dlatego ciężko mi uwierzyć, że można nie pic lub nie lubić wody :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wiem, że ciężko, nawet mnie samej ;) ale tak bywa i od czasu, gdy opublikowałam ten post napisały do mnie dziesiątki dziewczyn, że one tylko herbata/kawa z rana, sok w południe i herbata/kawa wieczorem. No ale to podobnie jak ktoś, kto stale uprawia jakąś aktywność nie zrozumie, że można nic NIC nie robić - nie biegać, nie chodzić na siłownię, ni wsiadać na rower, nie ćwiczyć pompek. Albo ktoś, kto codziennie jada owoce nie może uwierzyć, że są tacy, którzy owoce jadają rzadziej niż dwa razy na miesiąc. No bywa...
      ale ja już jestem po mniej kosmicznej stronie, też sobie nie wyobrażam ;)
      Co najciekawsze moje dzieci i mąż są od zawsze "na wodzie", to tylko ja musiałam zacząć pić jej więcej, by poczuć się lepiej i zdrowiej. Ja nigdy nie miałam problemu z "nielubieniem" wody, po prostu nie odczuwałam pragnienia, a jeśli już to sięgałam po gorzką herbatę (w każdym kolorze), wodę sporadycznie. Ale to już historia ;)
      Dobrego wieczoru :)

      Usuń
  17. Witam, bardzo interesujące przepisy kulinarne. dziękuję!
    Podobno nie należy pić więcej niż 200 ml płynu na godzinę, najlepiej małymi łykami, bo inaczej organizm wydala więcej niż wypija, to tajemnica poliszynela biegaczy.
    Mnie odstraszają te częste wizyty w toalecie przy wypijaniu 2.5 litra, chociaż wodę z cytryną często rano wypijam, bo mi po prostu bardzo z rana smakuje.
    We Wrocławiu można sobie zmierzyć te parametry, o których Pani wspomniała na Pl.Nowy Targ, pewna firma farmaceutyczna robi tam letnią akcję dla mieszkańców.
    Pozdrawiam - Magda

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak tak, pisze o małych łykach, ale o owe 200ml dopytam dietetyczki i dam znać :)
      a "częste bieganie" mija po circa 3 tygodniach :)
      serdeczności!

      Usuń
    2. A ja słyszałam, że organizm nie przerobi więcej niż litr na godzinę.

      Usuń
    3. litr na godzinę??? to byłby absurd, stanowczo zbyt dużo! 2,5 litra wody z łyżka cytryny dziennie, w ciągu 12-14 godzin

      Usuń
  18. Witam, doskonale znam problem odwodnienia organizmu z własnego doświadczenia. Bóle głowy, opuchlizna, a najgorszy był pękający odbyt przy wypróżnianiu ( poważnie!), szorstka skóra, zrogowaciałe łokcie (aż szare) i stopy. A że przy okazji karmiłam piersią, to moje dziecko też miało problemy. Siusiałam dwa razy dziennie, rano i wieczorem. Oczywiście żaden z lekarzy, do których biegałam ze soba i/lub dzieckiem, nigdy nie zapytał mnie ile piję wody, a nie wypijałam nawet 1 litra dziennie. Teraz wypijam 2 litry dziennie (powinnam ok 3) i wszystkie nasze problemy się skończyły. Bardzo ważny temat i bardzo dziekuje, że Pani go poruszyła. Pozdrawiam Kamila B.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Kamilo i ja pozdrawiam! dziękuję za komentarz i cieszę się, że więcej osób to dostrzega.
      Całus :)

      Usuń
  19. Jeju, ale dałaś mi do myślenia! Od zawsze wiedziałam, że picie jest ważne, ale nie wiedziałam o fakcie, że herbata, mleko, soczki owocowe i warzywne (samo zdrówko!) nie wlicza się do tych minimalnych 2 litrów. Sama zauważyłam, że gdy piję więcej moja skóra wygląda lepiej :) muszę się nauczyć stosowania takich technik :) dziękuję że poruszyłaś ten temat!
    Pozdrowienia, Kasia

    OdpowiedzUsuń
  20. Bardzo ciekawy wpis, zachęciłaś mnie do picia wody, której piję bardzo mało. Jestyem ciekawa efektów, głównie eliminacji migren.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję za dobre słowo :) lubię motywowac do dobrego :*
      trzymam kciuki za lekka głowę i proszę dawać znać jak idzie!

      Usuń
  21. witam! wspaniały wpis, cudowna strona , kocham Twoje przepisy (konfitura z wiśni-c-u-d-o-w-n-a) zaliczam się do osób, które nie miały pragnienia picia (dziennie wypijałam niecały litr , a od 3 dni nastąpiła zmiana i to po Twoim artykule, b.Ci dziękuję i pozdrawiam! rysiaa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A zatem witam po soczystej stronie życia :) cieszę się, jeśli mogłam zainspirować
      no i powodzenia!

      Usuń
  22. Ja i tak już od jakiegoś czasu próbuję więcej pić, ale o zgrozo, nie zdawałam sobie sprawy że kawa i herbata nie wchodzą do bilansu. Często pijam wodę z cytryną lub wodę z imbirem (poza upałami jak dzisiaj raczej gorącą niż zimną) ale zliczałam to razem z kawą i herbatami.... Tak że dziękuję bardzo za ściągnięcie mnie na ziemię.
    No i mi się przypomniało moje odkrycie z internetu (blog tłusteżycie) z poczatku tego roku - tu pasuje jak znalazł. Tzw. kefir wodny (inaczej kryształy/algi japońskie). To się zalewa przegotowaną letnią wodę i cukrem - ale tego cukru się potem nie zjada - on karmi te algi i powoduje fermentację. Fermentacja trwa 1-2 dni zależnie od temperatury. Potem się robi z tego drugą fermentację - zalewamy tą przefermentowaną wodą dowolne owoce jakie mamy - mało, tak tylko dla smaku, np. plasterek cytryny, pomarzańczy. I stoi i fermentuje znowu 1-2 dni. I potem jest z tego oranżada smakowa z bąbelkami. Można wypić od razu albo przechowywać w lodówce 1-2 tygodnie myślę. Polecam plasterek cytryny i limonki jako dodatek. Myślę że to się na pewno liczy do bilansu a dodatkowo wpisuje się w fermentowane produkty, które są dobroczynne dla układu pokarmowego i ostatnio bardzo doceniane przez dietetyków. Piłam to kilka miesięcy, a potem coś mi wypadło i zamroziłam te algi - zaraz zacznę ich szukać i będę próbowała reaktywować....

    OdpowiedzUsuń
  23. Myślcie, piszcie i mówcie co chcecie, ale ja po zapoznaniu się z tym artykułem zaczęłam pić. Też miałam na początku obiekcje, bo jak to pić na siłę, a nie wtedy gdy czuję pragnienie. Początki były faktycznie trudne (częste sikanie i utrzymujące się 4 dni bóle podbrzusza). ale miałam wówczas wrażenie, że mój organizm się po prostu oczyszcza.W pracy (w domu również) codziennie stoi litrowy dzbanek z wodą - dodatki: cytryny, limonki, pomarańcze, mięta, ogórki, truskawki itd. Do tego rooibos, herbaty owocowe i ziółka, woda mineralna. Stosuje to 4 tydzień i czuje się r e w l a c y j n i e. Skórę mam nawilżoną, nie używam żadnych balsamów i olejków. Brak szorstkich łokci i pięt, jędrna i odmłodzona skóra twarzy. Mam więcej energii, lepiej sypiam, nie mam bólów głowy, suchości w ustach. No i tracę powoli na wadze. Zdaje sobie sprawę, że to nie tylko nawadnianie pomogło, bo od 3 m-cy biegam i jeżdżę na rowerze (zaznaczam, że zupełnie rekreacyjnie, spokojnie bez nadmiernego wysiłku), a ostatnio ograniczyłam jedzenie słodyczy i pieczywa. Mam 36 lat, choć wcale tego nie widzę w lustrze, bez kompleksów zakładam krótkie spodenki i sukienki, bo skórę na udach mam taką jak, jak wtedy gdy miałam 18 lat. Najlepsze jest zachowanie złotego środka, równowagi i wsłuchiwać się we własny organizm - on najlepiej wie, czego mu potrzeba.
    Dziękuję za inspirację i pozdrawiam ciepło. Sylwia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. cudnie :*) mam nadzieję, że jest lepiej i będzie coraz lepiej!

      Usuń
  24. Świetny post. Ja od jakiegoś czasu zaczęłam pić więcej wody i skutki "uboczne" mam identyczne. Czy mówił coś Pani dietetyk na temat ewentualnego wypłukiwania elektrolitów? Ciekawa jestem czy picie wody w takich ilościach ma na to wpływ? Ile płynów pije Pani teraz, już po nawodnieniu organizmu? Próbuję pić 2,5 litra od ponad tygodnia, prawie wychodzi. Jak to się na do ćwiczeń - z uwagi na ich intensywność wypita woda nie wlicza się do bilansu, prawda? I zgadzam się z Panią, im się więcej pije tym więcej się chce pić! I wbrew opiniom co poniektórych powyżej, dla mnie picie wody wcale nie było czymś naturalnym. I też piłam mało. Pozdrowienia!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. cieszę się, że mogłam zainspirować do zmiany :) pozdrawiam soczyście!

      Usuń
  25. A co z wodą z kranu gdy nie ma się baterii trójdrożnej bo dla mnie na dzień dzisiejszy jest to zbyt duży wydatek a też chciałabym zacząć pić

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. trzeba pić wodę, najlepszą do jakiej ma się dostęp :)
      może być mineralna (ale naprawdę mineralna, nie źródlana), może być kranowa filtrowana dzbankiem z filtrem. Woda to życie :) dobra woda to zdrowie !

      Usuń
    2. A jaki dzbanek z filtrem byś poleciła bo widziałam że są różne rodzaje filtra. Niektóre nadają się tylko do picia wody a do gotowania już nie.

      Usuń
    3. nie rozumiem chyba "nie nadają się do gotowania??"
      - proszę poszukać dzbanka z filtrem - wlewa się doń wodę z kranu i filtr ją filtruje - można ją potem pić bez zapaszków na surowo lub przygotowywać herbatę/kawę/zupy. Każda woda z kranu nawet bez filtra nadaje się do picia i jest bezpieczna, nie zawsze pięknie pachnie, czasem ma dużo kamienia (osad w czajniku), ale każda jest bezpieczna, inaczej byłby pomór w Polsce ;)
      Polecam też wody mineralne, moja ulubiona to średnio zmineralizowana Cisowianka

      Usuń
    4. Przy jednym filtrze pisało że woda przepuszczona przez ten filtr nadaje się tylko do picia, nie należy jej gotować ale to był inny rodzaj filtra wzbogacający wodę w magnez

      Usuń
  26. A co z wodą gazowaną, czy taką wodę można pić czy raczej tylko niegazowaną.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. niegazowaną - z sokiem wyciśniętym z cytryny (w niedużej ilości)

      Usuń
  27. Pan Benek się dziwi, ale znam kilka wiele osób, które ograniczają picie płynów (nie tylko wody) z kilku względów. Sikanie przeszkadza często w zachowaniu ciągłości pracy, dyskomfort w stosunku do otoczenia, czyli uszczypliwości czy dziwienie się innych ludzi, wszystko to o czym wspomniałaś. Jednak przekonanie, że brak wody spowodował szkody w organizmie jest silnym argumentem do rozpoczęcia "nałogowego picia" ;-) . Niestety często poprzedzone wizytą u kardiologa, neurologa czy nawet pobytem w szpitalu (ukł. krwionoścy, serce, udary itp). Niby to naturalne, że pijemy, ale nie jesteśmy zwięrztami, które obserwuję na codzień- one chłepczą wodę często, w małych ilościach. Musimy się nauczyc zwyczajnie brać z nich przykład, a nie słuchać głosu, który powie nam, że mamy się ograniczać, bo... jadę tam gdzie nie ma kibla :-(.
    Mogę sie mądrować, bo też mieszkam na wsi, mam dużo krzaczków i drzewek, duży teren gdzie można odważnie kucnąć. Warto się nawadniać, pić na czczo wodę z cytryną, odkrywać bez cukru kolejne smaki i: ograniczyć sól (!). Ja już w ogóle nie słodzę, nie solę i jak przebrnęłam przez pierwsze 2 tygodnie bez soli ( nie soliłam za dużo więc może było mi łatwiej), życie nabiera innej wartości. Potrawy zyskują, ale mam problem w restauracjach :-), bo niestety wszystko jest za słone.

    Pozdrawiam,
    Pijawka ;-)

    OdpowiedzUsuń
  28. kostki lodu z cytryny :) FE-NO-ME-NAL-NE!!! Muszę tylko nabyć jakieś efektowne w kształcie foremki.
    PS.
    Często żałuję, że nie można Twoich receptur, pomysłów, artykułów oznaczać serduszkiem lub "schować" do szczególnie ulubionych :)
    Gratuluję tego Klimatu jaki tutaj stworzyłaś, dziękuję za inspiracje,
    czasem gdy mam podły nastrój - chwila u Ciebie pozwala mi wrócić do siebie :)

    OdpowiedzUsuń
  29. A ja czytałam,(na blogu Pepsi Eliot w komentarzu GrzegorzaAdama),że powinno się pić wodę z niewielką ilością soli właśnie w celu nawodnienia i dostarczenia organizmowi mikroelementów.Nie wiem co o tym mysleć...próbowałam i mogę wypić z solą himaljską najwyżej jedną szklankę
    Pozdrawiam,
    Agata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zachęcam do spytania o to dietetyka :) woda z solą (szczególnie gdy staram się ograniczać jej spożycie) to rozwiązanie zupełnie nie dla mnie,raczej wybrałabym wodę z dużą ilością minerałów

      Usuń
  30. W poprzednim wpisie słusznie ktoś zauważył, że należy pić wodę z solą himalajską i to prawda!! Na szklankę wody daje się szczyptę soli i to nie zmienia znacząco smaku wody, można też dodać cytrynę. Himalajska jest najczystszą i bogatą mikroelementy solą. Ograniczyć należy sól kuchenną.PepsiEliot i Jerzy Zięba (Ukryte Terapie)dokładnie to opisują. Polecam. Swoją drogą, ja też kiedyś mało piłam wody a teraz wypijam 2 litry z himalajską i mojemu ośmiolatkowi też podaję.Aha.. i jeszcze jedno, nie żebym się czepiała, ale posiłków nie należy w żadnym razie popijać niczym, bo rozcieńczamy płynem kwas solny w żołądku. Rozcieńczony kwas nie strawi dobrze pokarmu i nie przyswoi. Powinno się pić pół godz.przed posiłkiem i 2 godz. po posiłku.Ja kiedyś o tym nie wiedziałam i wiele osób nadal nie wie. Moja 76 letnia mama wyleczyła przewlekłą biegunkę (trwała 4 lata) wodą z dodatkiem soli himalajskiej i pozbyła się zgaga. Mnie puchły nogi a teraz nie puchną i waga trochę zmalała. Proszę mojego wpisu nie odbierać negatywnie. Pozdrawiam serdecznie. Bożena.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za pozostawiony komentarz i zapraszam częściej :)
ze względu na ogromną ilość spamu z robotów, zmuszona byłam wprowadzić weryfikację obrazkową i logowanie. Przepraszam za utrudnienia...
(uwaga - jeśli komentarz zawierał aktywny link, nie będzie publikowany)