Tak ogromnie żałuję, że nie mam z kim chodzić na grzyby do lasu. Ślepota grzybowa trwa u mnie już od kilkunastu lat i tylko, gdy obok mnie jest ktoś życzliwy, a znający się na grzybach miewam przebłyski widoku - rydza obok strumienia na Święcie Rydza, albo koźlarzy, borowików, opieniek i podgrzybków na wycieczce do lasu z mykologiem. W każdy inny czas jestem zdana na dary lasu losu podarowane przez znajomego grzybiarza albo na pobliski targ, na którym w obłędnych cenach bywają szlachetne leśne skarby. Jeśli pójdziecie na grzyby - do lasu lub na targ - zróbcie z podgrzybków zupę z lasu - grzybowa z igłami sosny, jest fantastyczna!
Łażę po lesie, podglądam kolana drzew w poszukiwaniu grzybów i przypominam sobie niezwykły film "Tam, gdzie rosną grzyby", przy okazji którego odbyłam najlepszą w życiu wyprawę po grzyby. Zupa gotuje się na maleńkim płomieniu, pachną sosnowe igły w grzybowym wywarze, słucham muzyki z "Now, Forager" Chrisa Brokaw, chce mi się do lasu. Posłuchajcie…
Jeśli potraficie zbierać grzyby, nigdy, przenigdy nie zarzućcie wycieczek do lasu. Zamiast do kina w weekend, wstańcie wcześniej i pędźcie na grzyby, odpuśćcie czasem sportowe poranno-sobotnie rozrywki i depczcie leśne szlaki. A jeżeli mieszkacie z dala od lasu, wyjeżdżajcie między drzewa, w poszukiwaniu grzybów na weekendy. Ja miałam ponad 15 lat przerwy w zbieraniu grzybów, zbyt długo. Wszystkie praktyczne lekcje, których w moich latach nastoletnich udzielał mi ojciec poszły w zapomnienie. Z grzybami NIE jest jak z jazdą na rowerze. Zwyczajnie się zapomina. Z wiekiem, z czasem, z kolejnymi dziećmi włącza się też obawa, czy to na pewno jest koźlarz? olszówki chyba jednak trują? czy opieńki mogę pomylić z innymi pnio-lubnymi trucicielami?
A potem przychodzi ślepota grzybowa - idziesz przez las, obok własne albo cudze dzieci, ktoś częściej depczący ściółkę pochyla się co chwila z kozikiem w dłoni. Mijasz niezauważenie kolejne wysypiska podgrzybków, rydze giną między rudymi opadłymi liśćmi. Przez kompletny przypadek znajdujesz pięć samotnych kurek. Mijają trzy godziny, wycieczka zawraca w kierunku domu, czy samochodu. Te kilka wstydliwych sztuk wrzucasz ukradkiem do kosza dziecka. Współzbieracze mają kosze i koszyki pełne pachnących skarbów. W ostatniej chwili chwytasz naręcze jodłowych gałązek i opowiadasz bajki, że taki piękny był spacer, ale plecy bolały, żeby tak często się schylać, za to masz pomysł na fantastyczną zupę z lasu.
Będziesz wygrany, jeśli Twoim dzieciom udało się zebrać chociaż trochę podgrzybków. Zaprosisz wszystkich na jesienną herbatę imbirową, w międzyczasie ugotujesz grzybiarzom zupę prosto z lasu - na leśnych kapeluszach, wyciągniętych ze spiżarni suszonych borowikach, sosnowych igłach i suszonym jałowcu. Uratujesz twarz, to oczywista, ale jak już wszyscy wrócą do domu, by suszyć, marynować i zamykać w słoje leśne łupy, przełkniesz łzę rozgoryczenia… dlaczego nie potrafię zbierać grzybów?
Zupę z lasu pierwszy raz gotował przy mnie Dawid Nestoruk na grzybowych warsztatach. Intensywnie leśny aromat, skoncentrowany, nasycony grzybami, jałowcem i sosną smak. Nie miałam szczegółowego przepisu od Dawida, gotowałam na pamięć podniebienia i aromatu. Zupa jest fantastyczna!
Zupa grzybowa z lasu - z sosną i jałowcem
50g suszonych podgrzybków lub borowików
50g masła
2 szalotki
500g świeżych grzybów (podgrzybki, koźlarze, borowiki, opieńki)
2 litry bulionu warzywnego (na przykład z domowej kostki rosołowej)
2 spore gałązki sosnowe
kilka ziaren jałowca
opcjonalnie 70-100g kaszy pęczak*
sól morska
świeżo mielony pieprz
ok 70g kwaśnej śmietany 18%
pół pęczka natki pietruszki
Suszone grzyby zalej 1 szklanką wrzątku, odstaw do namoczenia na ok 15 minut, a następnie gotuj ok 20 minut do miękkości grzybów. Ugotowane grzyby pokrój w paseczki, wywar zachowaj.
Na rozgrzanym maśle zeszklij pokrojoną w piórka szalotkę i dodaj pokrojone na mniejsze kawałki świeże grzyby. Przesmażaj ok 5 minut, dodaj ugotowane wcześniej i pokrojone w paski suszone grzyby, rozgniecione trzonkiem noża ziarna jałowca i opłukane gałązki sosnowe. Zalej grzyby wywarem z suszonych grzybów i bulionem, wsyp pęczak i dodaj ok 1 łyżeczki soli morskiej. Gotuj ok 15-20 minut, aż grzyby i kasza będą miękkie. Wyjmij gałązki sosnowe, zupę zarzuć kwaśną śmietaną i dopraw świeżo mielonym pieprzem. Jeśli lubisz rzadsze zupy, dodaj nieco bulionu lub wrzątku. Podawaj od razu posypaną natką pietruszki.
* możesz pominąć pęczak i podawać zupę z czosnkowymi grzankami lub ugotować kluski lane i dodać do zupy tuż przed podaniem
Świetna historia - taka życiowa :)
OdpowiedzUsuńA przepis na zupę bardzo ciekawy. Trzeba będzie wypróbować!
Ja też nie mam z kim chodzić na grzyby. Mąż boi się kleszczy, dzieciaki się męczą. A ja mogłabym jak ten dzik za żołędziami z nosem przy ziemi, godzinami. Ach!
OdpowiedzUsuńhm, wygląda wprost obłędnie... naprawdę, aż na chwilę zatrzymałam się na zdjeciu i wpatrywałam się jak głupia:)
OdpowiedzUsuńczy można ją podać z łazankami
OdpowiedzUsuńskoro z łazankami, to domyślam się, ze chodzi o zupę grzybową na Wigilię?
UsuńTa wyżej, z sosną jest świetna, jednak dość gęsta, można pominąć pęczak i podać właśnie łazanki, jako wariację ale wówczas już raczej nie zabielać zupy śmietaną.
Ale klasyczna wigilijna do łazanek to będzie zupa grzybowa czysta, z tego przepisu:
http://www.chillibite.pl/2013/12/wigilijna-zupa-grzybowa-czysta.html