Poniedziałkowy poranek. W nocy rozdano Oscary. Wczoraj usmażyłam 40 najlepszych na świecie pączków. Na śniadanie jem owsiankę z wanilią i suszoną mirabelką. Miałam napisać kolejny motywujący do pichcenia post, zachęcić Was do usmażenia pączków na jutrzejsze Ostatki. Albo opowiedzieć o 2 tygodniowym tournee, w którym rozkoszowałam się światem filmu i o kilku wybitnych kreacjach dużego ekranu. Chyba nadejdzie jeszcze na to czas. Może jutro napiszę radosnego posta. Dziś będzie o czym innym…
Pisałam kilka tygodni temu o książce Marii Nurowskiej "Mój przyjaciel zdrajca", do której przeczytania bardzo Was namawiałam. Czytałam ją przygotowując się do obejrzenia filmu, który opowiadał fragment naszej historii i kawałek z życia Ryszarda Kuklińskiego. Nie zdążyłam napisać posta na blogu PO obejrzeniu filmu. Miał być o tym, że to opowieść pisana językiem filmowym, której obowiązkowym uzupełnieniem jest książka Marii Nurowskiej. Miało być o kilku świetnie zagranych rolach, o paru brakach i denerwującej w swojej roli Ostaszewskiej.
Dziś wszystko co mogłabym napisać o filmie "Jack Strong" wydaje się miałkie. Przeczytajcie wiadomości z ostatnich dni, obejrzyjcie zdjęcia, potem idźcie do kina na film o Kuklińskim, a potem znów przeczytajcie wiadomości z Ukrainy, Krymu, komentarze do rozważań politycznych przywódców najwyższego szczebla. This is real! To się dzieje teraz. Dopiero w perspektywie dzisiejszych wydarzeń brzmienie historii Ryszarda Kuklińskiego i filmu "Jack Strong" jest w zupełnie innym tonie.
Byłam na filmie i bardzo polecam :) Niesamowita historia... Niestety jak się później ogląda filmy dokumentalne o Kuklińskim, jak był traktowany w Polsce (w tym przez Lecha Wałęse) to aż przykro. Rosja miała od zawsze zapędy totalitarne i chęć zawładnięcia całym światem. Myślałam (i nie tylko ja), że w XXI w takie rzeczy się już jednak nie mogą zdarzyć. Uważam, że Rosja na Ukrainie nie poprzestanie, a po Ukrainie jesteśmy my. Wystarczy tylko sposobna chwila. Przerażające...
OdpowiedzUsuń