Nie tęsknię do gulaszy przez całe lato, ale z nastaniem jesieni i zimy sycące, treściwe mięsne gulasze wracają na stałe do naszego menu. Podaję do nich gotowane ziemniaki, kasze albo domowe kluski. Macie swoje "rodzinne tradycje kluskowe"? W moim domu nie było szczególnego bogactwa klusek, ot raptem szare kluski, kopytka i kluski śląskie. Jednak, gdy byłam już dorosła, niania mojego syna weszła mi na ambicję, stwierdzając "jak to? nigdy Pani dzieciom klusek kładzionych nie podawała?". Bo te proste, zwyczajne kluski kładzione miały jakiś magiczny wpływ na dzieci. Dziś podaję kluski kładzione do gulaszu cielęcego w pomidorach.
Czasami zdarza mi się postukać garnkami późnym wieczorem. Przypominają mi się czasy, gdy mama w nocy piekła pasztety, mięsa, gotowała zupy. Późnonocne gotowanie nie zdarza się mi zbyt często, lubię "obrobić" się z kuchennym tematem póki jeszcze dzień w miarę wczesny, jednak bywa, że z czasem krucho. Noc rozświetla mi wówczas blask piekarnika, włączam łagodne dźwięki i ubrana w szlafrok duszę mięsa, piekę ciasta i gotuję zupy. Posłuchajcie Staszka Soyki, którego "Stoję w oknie" brzmi o pierwszej w nocy świetnie…
Gulasz uczyła mnie gotować mama, jednak zapytana o kluski kładzione rozłożyła ręce. To nie jej smaki, nie jej dzieciństwo i nie ten rejon Polski, w którym były najbardziej popularne. Niania mojego średniego syna gotowała mu często kluski kładzione. Były szybsze niż obranie ziemniaków do przygotowanego przeze mnie obiadu, a że to była taka starsza pani, technikę kładzenia miała opanowaną do perfekcji. Kiedyś zapytałam ją o przepis, ale nie chciała się podzielić. No cóż ambicja zgubna rzecz, chociaż na szczęście nie zawsze. Motywowana tą właśnie ambicją postanowiłam, że sama się nauczę robić kluski kładzione i nikt nie będzie mi tu dziecka karmił lepszymi rzeczami niż ja sama potrafię zrobić :)
Pierwsze kluski kładzione przygotowywałam z mojej prywatnej "biblii kuchni polskiej", czyli książki Marka Łebkowskiego "Kuchnia Polska. Nauka Gotowania". Wyszły nawet lepsze niż "nianiowe" dzieci się zakochały, a ja od tego czasu czasem zmieniam przepis dodając do ciasta ubitą pianę z jajka, by były bardziej puszyste, ale to tylko wtedy, gdy mi się dopieścić kluski.
Pierwsze kluski kładzione przygotowywałam z mojej prywatnej "biblii kuchni polskiej", czyli książki Marka Łebkowskiego "Kuchnia Polska. Nauka Gotowania". Wyszły nawet lepsze niż "nianiowe" dzieci się zakochały, a ja od tego czasu czasem zmieniam przepis dodając do ciasta ubitą pianę z jajka, by były bardziej puszyste, ale to tylko wtedy, gdy mi się dopieścić kluski.
Gulasz cielęcy w pomidorach
Jest delikatny, a mięso rozpływa się w ustach. Doskonale pasuje do niego kasza jęczmienna albo właśnie kluski kładzione, którymi zgarnia się aromatyczny sos z talerza do ostatniej kropelki.
1,5 kg łopatki cielęcej
sól i pieprz
4 łyżki oliwy z oliwek
400g cebuli
2 łyżki masła
300g przecieru pomidorowego
2 łyżeczki domowej vegety
2 łyżeczki pyłu grzybowego
1 szklanka wody
kilka gałązek natki pietruszki
Łopatkę pokrój na spore kawałki, każdy oprósz solą i pieprzem i odstaw na kilka minut.
W szerokim garnku podsmaż na oliwie z oliwek mięso, aż lekko się ozłoci z każdej strony. Dodaj pokrojoną w średnią kostkę cebulę i masło, podsmażaj, aż cebula zmięknie. Wlej przecier pomidorowy, dodaj domową vegetę i pył grzybowy, wlej wodę i przykryj garnek pokrywką. Od chwili zagotowania, duś na niewielkim ogniu ok 60 minut. Sprawdź, czy mięso już jest wystarczająco miękkie i ewentualnie duś kolejnych 20-30 minut. Podawaj posypane natką pietruszki.
Kluski kładzione
Ciasto można je przygotować z wyprzedzeniem i gotować kluski tuż przed podaniem. Opcjonalnie, jeśli chcesz by kluski były pulchniejsze, jedno białko ubij na sztywną pianę i dodaj do wyrobionego ciasta.
200g mąki pszennej
2 jajka
sól
woda
Jajka wymieszaj z mąka i sporą szczyptą soli, dodaj tyle wody, by ciasto łatwo dało nabierać się łyżką. Ubijaj ciasto ręcznym mikserem, by wtłoczyć w nie jak najwięcej powietrza.
opcjonalnie - zrób ciasto z 2 żółtek i jednego białka wg wskazówek powyżej, a na końcu wmieszaj do niego ubite na pianę drugie białko.
Zagotuj w szerokim garnku osolony wrzątek. Nabieraj ciasto łyżką i wkładaj kluski na wrzątek zanurzając łyżkę we wrzątku. Zamieszaj całość, przykryj pokrywką i gotuj do chwili, aż kluski wypłyną. Wyjmuj łyżką cedzakową i podawaj z gulaszem.
Ja się nie mogę jakoś przekonać do klusek kładzionych na wytrawnie. Idą dla mnie w parze z zapachem słodkiego, gorącego mleka. Ale argument, że są szybsze niż każdy inny dodatek obiadowy (kasza, ryż, ziemniaki, makaron) jest nie do przejścia, to prawda. Więc może następnym razem się nimi poratuję i zobaczymy, a nuż...
OdpowiedzUsuńno popatrz, a nigdy przenigdy nie jadłam ich w wersji na słodko! Na mleku to owszem, ale lane kluski. Ha ileż to domowych kluskowych tradycji się odkrywa przy okazji pogawędek o jedzeniu :)) dobrego weekendu!
UsuńMnie uczyła robić kluski łyżką kładzione (bo tak na nie mówimy w domu) Babcia: "Żadnej wody, dziecko. Same jajka i tyle mąki, ile się wrobi". Jajko na osobę :) Niedawno zrobiłam te kluski z mąki żytniej - ciasto wyglądem przypominało błoto :) ale były naprawdę smaczne. Pozdrawiam serdecznie, Joanna :)
OdpowiedzUsuńO rany, u mojej Babci mówiło się tak samo, "łyżką kładzione"! I głowy nie dam (a Babci już niestety nie zapytam), ale chyba też były bez wody, na pewno Babcia zaczynała od jajek i dodawała mąki. Ciekawe, czy to jakiś regionalizm, ja z łódzkiego, jakby co :-) W dzieciństwie były to moje ulubione kluski, u nas podawało się zwykle nie do gulaszu tylko do mięs smażonych, przeważnie w towarzystwie kiszonej kapusty lub ogórka. Dla wszystkich "kraszone" były przysmażoną cebulką, ale ja nigdy nie chciałam, bo najlepiej smakowały mi takie "saute" i to jeszcze z odrobiną tej wody z gotowania (dla mnie babcia mniej dokładnie cedziła :-) ). Mogłabym jeść same, a ci dziwni dorośli nie wiedzieć czemu domagali się ode mnie, żeby jednak mięcho też zjeść :-).
UsuńBabcia nie miała miksera i wyrabiała je ręcznie ubijając drewnianą łychą w takim wysokim garnku, a w kładzeniu wprawę miała olbrzymią, gar kluchów na 10 osób produkowała w mgnieniu oka...
Pozdrawiam bardzo, Katarzyna
Łódź to moje miasto rodzinne :)
UsuńA "woda kluszczanka" to poemat sam w sobie!
Serdeczności, Joanna :)
A mnie nauczył tata:) To była kuchnia szybka i oszczędnościowa - tylko mąka, szczypta soli i woda - do odpowiedniej konsystencji - wymieszane łyżką. Muszę kiedyś spróbować z jajkiem. Do tego skwarki/ usmażona cebulka albo może jajko sadzone - i to był szybki obiad albo węglowodanowe śniadanie przed ciężkim dniem.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Agnieszka
Kluski na samych jajkach, to jak współczesna pizza- pańskie fanaberie. Nasze kluchy i włoska pizza to potrawy chłopskie "najadliwe z czym się ma". Na samych jajkach za twarde - trzeba chyba jakoś inaczej wyrabiać, może z pianą.
Usuń