Wyobrażacie sobie Julię Child jako jurora Master Chefa, czy Top Chefa? Oj działoby się jak diabli! Charyzmatyczna Julia Child nauczyła Amerykanów gotować i do dziś pozostaje najbardziej kultową postacią kulinariów. Twierdziła, iż "we Francji kulinaria to sztuka i sport narodowy" a tym, którzy boją się masła, polecała używanie mocnej, tłustej śmietany :) Mam już kilka jej książek, w których w niesamowity sposób potrafi zarażać pasją do gotowania i stanowią one doskonałą lekturę, nie tylko by pogotować, ale też poszerzyć kulinarne horyzonty. Dziś premiera najnowszej książki Julii Child "Francuski Szef Kuchni". Może mielibyście na nią ochotę? Jeśli tak, zapraszam do konkursu!
Gotowaliście już tej jesieni francuską zupę cebulową? Może przyrządzicie ją razem ze mną i Julią Child? Na początek zobaczcie program kulinarny, z którego przepisy znajdują się w książce...
Pierwszy odcinek programu kulinarnego "The French Chef" miał swoją premierę w bostońskiej telewizji WGBH-TV 50 lat temu, w 1963 roku. O tak, to jeszcze czasy, gdy królowały czarno-białe telewizory :) W książce, którą Polsce właśnie wydało Wydawnictwo Literackie Julia opowiada o początkach swojej kariery telewizyjnej, o tym jak przez przypadek znalazła się i pozostała w telewizji, o "idiotenkartach", które dziś zastąpiły promptery i telewizorze tak paskudnym, że chowała go w nieużywanym kominku. Autorka ze swadą opowiada jak powstawały kolejne odcinki, dlaczego w książce przepisy rozpoczynają się od odcinka 14stego i jakie kłopoty mieli ze studiem. Julia Child na ekranie pokazywała odbiorcom nawet wpadki, czy lekkie niedociągnięcia kulinarne jak przywierające do patelni ziemniaki, czy zapadająca się szarlotka. Ona po prostu gotuje, bez ściemniania :)
"Francuski Szef Kuchni" jest zbiorem przepisów i opowieści Julii Child z czasów, gdy powstawał program. Wiele z nich jest nieco inną wersją przepisów z "Mastering The Art Of French Kitchen" - biblii kuchni francuskiej wydanej tuż przed powstaniem programu. "Francuski Szef" to cegła - ponad 500 stron ciasno upakowanego tekstu, bez zdjęć, czy rycin. W książce znajdziecie przepisy ze stu dwudziestu odcinków programu, podpowiedzi Julii jak radzić sobie z bardziej skomplikowanymi recepturami, przygotować wykwintne francuskie sosy, mięsa i desery. Potrawy prezentowane są w kolejności w jakiej powstawał program, a na końcu jest bardzo poręczny indeks wszystkich przepisów.
Ta książka to obowiązkowa pozycja dla każdego entuzjasty kulinariów, a w szczególności kuchni klasycznej. To baza i podstawa wiedzy kulinarnej, która stanowić może podwaliny do dalszego rozwijania rondlarskich pasji. Znajdziecie w niej przepisy na ciasta, desery, szybkie obiady w 30 minut, receptury na potrawy z mięs i dziczyzny, suflety, ryby i owoce morza, sosy, zupy, pasztety, auszpiki. Jest cały dział poświęcony ziemniakom, a także mnóstwo tricków: filetowanie indyka, szpikowanie słoniną, karmelizowane foremki, czy cukrowe niteczki. Masa, masa skondensowanej i "przetrenowanej" przez autorkę wiedzy o kuchni francuskiej.
Czy wiecie, że to już dobry czas, by kupować prezenty gwiazdkowe? Dla siebie lub kogoś bliskiego książka Julii Child będzie naprawdę wyśmienitym upominkiem.
"Francuski Szef Kuchni" Julii Child wydany jest w Polsce przez Wydawnictwo Literackie w wersji:
- papierowej - oprawa broszurowa ze skrzydełkami (cena ok 34-40zł)
- e-book - MOBI lub EPUB (cena ok 23zł)
Jeśli macie czytnik książek, a nie przepadacie za poplamionymi kartkami książki, bardzo polecam wersję elektroniczną książki.
Ja swój egzemplarz mam w wersji na Kindle i łatwość korzystania z przepisów jest niesamowita! Nie trzeba zapisywać listy składników do kupienia, ani dźwigać do sklepu całej książki. Mały ebook mam zawsze w torebce i świetnie sprawdza się przy robieniu zakupów. Ech, marzy mi się, by większość moich ulubionych książek kulinarnych była w wersji na czytniki...
Konkurs - wygraj książkę Julii Child "Francuski Szef Kuchni"
Zapraszam do konkursu, jeśli chcesz zdobyć własny egzemplarz. Tym razem na dodatek możesz wybrać, czy wolisz wersję papierową (mam do oddania 1 egzemplarz), czy może wersję na ebooka (2 egzemplarze).
Jak wygrać?
Zamieść komentarz pod tym postem (tylko jako zalogowany użytkownik) i opisz w kilku słowach:
- jaka potrawa z kuchni francuskiej najbardziej zapadła Ci w pamięci i dlaczego - jakie było Twoje spotkanie z kuchnią francuską - udane, czy porażka, Francja we własnej kuchni, czy w niezwykłej podróży. Dlaczego kuchnia francuska jest dla Ciebie niezwykła?
- zaznacz, czy wolisz wersję papierową książki (1 sztuka do oddania), czy e-book (2 sztuki mobi lub epub)
Konkurs trwa do poniedziałku 28 października, a 3 zwycięzców ogłoszę następnego dnia, we wtorek jako komentarz do tego posta, zatem nie zapomnijcie sprawdzić, czy udało się wygrać :)
Konkurs zakończony!
Dziękuję wszystkim za udział. Ogromnie mnie cieszy, że francuska kuchnia pobudza wyobraźnię i zapada w pamięć. Ja nigdy nie zapomnę samodzielnie przygotowanych żabich udek :)
Liczę, że wiele cudownych dań z książki Julii Child "Francuski Szef Kuchni" powstanie w kuchniach zwycięzców konkursu, a są nimi:
- Karolina (gapminded) - otrzymuje wersję papierową książki. Mam nadzieję, że również maleństwo kiedyś odkryje uroki kuchni francuskiej, a rodzice ze wzruszeniem opowiadać będą o paryskim ślubie :)
- chilitonka - do niej pofrunie wersja elektroniczna. Oczywiście widziałaś "Bienvenue chez les Ch'tis"? oj od razu mi się ten film przypomniał, gdy wspomniałaś o wyśmienitym, acz cuchnącym maroilles :) Jeśli zawitam znów we Francji może się kiedyś wybierzemy do Nord-Pas-de-Calais?
- Ania - elektroniczna wersja książki Julii Child doskonale będzie się prezentowała na półce razem z Ottolenghim, a dla Ciebie i siostry niech będzie inspiracją do rozwijania młodziutkiego bloga :)
Zwycięzcom serdecznie gratuluję i proszę o przesłanie swoich danych na adres konkurs/maupa/chillibite.pl.
Karolinę proszę o pełne dane pocztowe, zaś Anię i Chilitonkę proszę o przesłanie adresów mailowych, imion i nazwisk.
...
książki funduje Wydawnictwo Literackie, ale nie wnika w treść moich recenzji i nie wpływa na opinie
Konkurs zakończony!
Dziękuję wszystkim za udział. Ogromnie mnie cieszy, że francuska kuchnia pobudza wyobraźnię i zapada w pamięć. Ja nigdy nie zapomnę samodzielnie przygotowanych żabich udek :)
Liczę, że wiele cudownych dań z książki Julii Child "Francuski Szef Kuchni" powstanie w kuchniach zwycięzców konkursu, a są nimi:
- Karolina (gapminded) - otrzymuje wersję papierową książki. Mam nadzieję, że również maleństwo kiedyś odkryje uroki kuchni francuskiej, a rodzice ze wzruszeniem opowiadać będą o paryskim ślubie :)
- chilitonka - do niej pofrunie wersja elektroniczna. Oczywiście widziałaś "Bienvenue chez les Ch'tis"? oj od razu mi się ten film przypomniał, gdy wspomniałaś o wyśmienitym, acz cuchnącym maroilles :) Jeśli zawitam znów we Francji może się kiedyś wybierzemy do Nord-Pas-de-Calais?
- Ania - elektroniczna wersja książki Julii Child doskonale będzie się prezentowała na półce razem z Ottolenghim, a dla Ciebie i siostry niech będzie inspiracją do rozwijania młodziutkiego bloga :)
Zwycięzcom serdecznie gratuluję i proszę o przesłanie swoich danych na adres konkurs/maupa/chillibite.pl.
Karolinę proszę o pełne dane pocztowe, zaś Anię i Chilitonkę proszę o przesłanie adresów mailowych, imion i nazwisk.
...
książki funduje Wydawnictwo Literackie, ale nie wnika w treść moich recenzji i nie wpływa na opinie
To były ciastka pieczone w sobotni poranek na śniadanie przez moją mamę, kiedy przyjeżdżałam z W-wy do domu na weekend. Kwadraty ciasta francuskiego domowej roboty z połówką brzoskwini na środku, posypane cukrem pudrem po upieczeniu. Do tego kawa i już więcej nic mi nie było trzeba. Przecież byłam w domu :-))
OdpowiedzUsuńMimo całej wygody, wolę jednak wersję papierową.
Ona jest bez konkurencyjnym master chefem :D wszystkich wygryza :P
OdpowiedzUsuńA i jeszcze konkurs - moją ulubioną potrawą francuską jest suflet serowy ( przepis Rachel Khoo), oczywiście wolę wersję papierową :D
OdpowiedzUsuńKuchnia francuska? Najlepsze na niedzielne śniadanie maślane brioszki z domowej produkcji konfiturami mojej Mamy - truskawkowe, malinowe... Mmm... I do tego kawa lub kakao, jeśli leniwe przedpołudnie może trwać przez cały dzień.
OdpowiedzUsuńKsiążka w wersji papierowej.
z kuchnią francuską kojarzy mi się wspomniana w poście zupa francuska, ale... nigdy jej nie gotowała, nigdy jej nie jadłam, ale właśnie na jutro mam w planach ją ugotować - debiut w zupie francuskiej i debiut w mojej nowej kuchni :)
OdpowiedzUsuńJak książka, to tylko w wersji papierowej :)
pamiętam moje pierwsze podejście do ślimaków... były przyrządzone po burgundzku... długo zastanawiałam się, jak je zjeść... utkwił mi w pamięci ich smak... czosnkowo-ziołowy... pamiętam niepewność, czy będą mi smakowały... pamiętam i będę pamiętać tamtą sylwestrową noc...
OdpowiedzUsuńwolę wersję papierową
zupa cebulowa to mój faworyt, kocham cebulę pod każdą postacią :) i ta zapiekana grzaneczka mniam, mniam :) zdecydowanie wersja papierowa książki )
OdpowiedzUsuńUwielbiam "Flamiche z serem maroilles", z regionu Nord-Pas-de-Calais. To coś w rodzaju tarty na delikatnym, drożdżowym spodzie z pozornie śmierdzącym serem. Gorąca flamiche bosko rozpływa się w ustach! Zaryzykowałam, przywiozłam ser maroilles do Polski ( 1500 km z takim serem w aucie to nielada poświęcenie ) i zrobiłam ją mojej rodzinie, która była równiez zachwycona. Przepis jest dostępny na moim blogu. Oczywiście wersja papierowa, choć tą elektroniczną również nie pogardzę :-) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńGratuluję wygranej! proszę o kontakt mailowy (szczegóły na końcu powyższego posta). Dobrego dnia :)
UsuńAle extra!!!! Pierwszy raz coś w życiu wygrałam :-) Dziękuję! :-***
UsuńWysłałam kontrolnego maila, bo nie jestem pewna, czy dobry adres wpisałam :-)
Ps. Tak, oczywiście widziałam film i właśnie dlatego chciałam się przekonać jak smakuje ten ser :-)
Ale extra!!!! Pierwszy raz coś w życiu wygrałam :-) Dziękuję! :-***
UsuńWysłałam kontrolnego maila, bo nie jestem pewna, czy dobry adres wpisałam :-)
Ps. Tak, oczywiście widziałam film i właśnie dlatego chciałam się przekonać jak smakuje ten ser :-)
Uwielbiam "Flamiche z serem maroilles", z regionu Nord-Pas-de-Calais. To coś w rodzaju tarty na delikatnym, drożdżowym spodzie z pozornie śmierdzącym serem. Gorąca flamiche bosko rozpływa się w ustach! Zaryzykowałam, przywiozłam ser maroilles do Polski ( 1500 km z takim serem w aucie to nielada poświęcenie ) i zrobiłam ją mojej rodzinie, która była równiez zachwycona. Przepis jest dostępny na moim blogu. Oczywiście wersja papierowa, choć tą elektroniczną również nie pogardzę :-) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńZdecydowanie creme brulee.
OdpowiedzUsuńStuk, puk- w chrupiącą warstwę karmelu. Kto tam w środku?- delikatny i jajeczny, waniliowy krem. Pyszności nad pysznościami. Oczywiście wybieram papier.
Patrycja
moje niezapomniane danle z kuchni francuskiej to mule marinieres, ktorymi poczestowali mnie przyjaciele podczas pobytu w normandii. mule byly swiezo zebrane, do tego doskonale biale wino, aromat szalotki, pietruszki i bouquer garni ! sos z nich zgarniany swieza bagietka byl przepyszny a biale wino do popijania dopelnialo smaku. sprobowalam sama odtwotzyc ten przepis (jest na blogu) Ale udalo mi sie tylko czesciowo.
OdpowiedzUsuńwole wersje papierowa.
Wspomniana zupa cebulowa. Robiona przez mojego nieżyjącego Tatę. Ale nie jakis rozdziabdziany krem. To były całe kawałki cebuli. Bo tez i sama zupa to było całe celebrowanie.
OdpowiedzUsuńZupy nie jadło się byle kiedy :)
Zup[a to był posiłek na kolację w zimowo-jesienne wieczory.
I tak: cebulę obierano, potem podsmażano na normalnej dużej patelni. Pamiętam ją, Taka emaliowana, granatowa, z boku miała białe kwiatki. Przywieziona w czasach kryzysu wraz całym kompletem garnków z NRD, więc ceniona bardzo.
Do cebuli dodawał tata cały zestaw magicznych przypraw. Do dziś nie wiem jakich., Na sto % była wegeta, troche cukru, pieprz, sól, chyba nieco papryki. Nie wiem co jeszcze. I w kuchni rozchodził sie cudowny zapach.
MOże to magia, a może to dlatego, że po prostu mielismy bardzo małą kuchnie???
Jak już cebula była miękka to tata dodawał wody i pozwalał sie cebuli poddusic pod przykryciem.
A potem przekładał to wszystko do takich brązowych kokilków z uszami. Zupę nakrywał bułką a potem tartym serem...
Ten smak... to smak dzieciństwa. Do zupy rodzice podawali pieczywo z masłem...
Nawet teraz, gdy Wam to pisze czuję gdzieś w głowie ten zapach cebulówki mojego Taty i na języku jej smak.
Moje spotkanie z kuchnia francuską? otóż dość prozaicznie pojechałam z mamą na wycieczkę do Paryża. Hotel był na przedmieściach i klasy lichej, z plastikową łazienką niczym toitoi. Śniadania hotelowe zadziwiająco smaczne, bagietka, masło, dżem i kawa z mlekiem a obiady... straszne! w barze samoobsługowym na talon... brrr... był też tzw. wieczór francuski i zapamiętam go do końca życia! lekkie wino, przyjemna muzyka i pierwszy raz przeze mnie jedzona żaba w dodatku z nogą założoną na nogę :) widok wielce malowniczy i wzbudzający ogólne zainteresowanie :)
OdpowiedzUsuńu siebie w domu z kuchnią francuska mam do czynienia jedynie za sprawą Rachel Khoo i wielce przypadła mi ona do gustu a Julia Child fascynuje, wzrusza i baaardzo chciałabym mieć jej papierowa książkę!!!
pozdrawiam cieplutko :)
Ja najbardziej lubię robić zupę cebulową, bo bardzo lubię cebulę. Tak też nazwałam swój blog. Robiłam ratatouille ale w wersji filmu ze szczurkiem :) Robiłam też cielęcinę w sosie estragonowym, a wczoraj po raz pierwszy gratin i to po zupie cebulowej jest moim nr 2. Nieraz robilam vichyssoise :) Moje chłopaki bardzo ją lubią :) Dopiero teraz jak pisze tego posta uświadamiam sobie, że ta kuchnia nie jest mi taka obca ;) Wolę wersję papierową, ale jak nie będę miała szczęśia to może być inna :)
OdpowiedzUsuńpo pierwsze - bagietka. Po drugie - bagietka. A po trzecie - zupa cebulowa. Zapiekana z bagietką z kozim serem.
OdpowiedzUsuńA książka - mobi.
Pozdrawiam
Teresa
Zakochałam się we francuskiej kuchni. Nie pamiętam dokładnie jak to było, ale był to czas, kiedy intensywnie odkrywałam nowe smaki, potrawy z innych stron i nowe połączenia. Kiedy zaczęłam zwracać uwagę na produkty, z których tworzone jest danie. Kiedy zaczęłam smakować i zauważać różnice między marchwią z marketu i tą z działki, z ekologicznego poletka, różnicę między mięsem leżącym w chłodniczych ladach wielkich sklepów a bardziej etycznie pozyskiwanym mięsem pochodzącym z wolnej i powolnej hodowli.
OdpowiedzUsuńW kinach właśnie pojawił się film Julia&Julia. Oglądałam go zafascynowana i z rosnącym postanowieniem, że ugotuję COŚ z tych przepisów. Wybór padł na największą porażkę bohaterki. Boeuf bourguignon!
Wołowina po burgundzku udała się wyśmienicie. Powolnie duszona w winie i pieczona jednocześnie. Marchewki, drobiny boczku i kawałki coraz bardziej rozpadającej się i miękkiej wołowiny. W domu pachniało czymś wyjątkowo pysznym. Gęsty, ciemny sos powoli pyrkotał w glinianym garnku (żeliwnego do tej pory się nie dorobiłam). W końcu, po nieznośnie długim oczekiwaniu mięso było gotowe. Jedliśmy w pełnym skupieniu na smaku, zapachu. Pracowały zmysły. Smak, węch, faktury rozpoznawane dotykiem ust i języka, piękny kolor i smakowite kształty. Sos zagarniany kawałkiem urwanej bagietki. To było pyszne. Wyśmienite. Délicieux! Kulinarne święto.
Powtarzamy tę wołowinę od czasu do czasu. Potem do stałego menu doszły eskalopki z prawdziwkami w sosie z białego wina i sera reblochon. W Chamonix zakochałam się w croissantach z migdałami. I tak krok po kroczku...
Kuchnia francuska jest niezwykła, bo łączy produkty w sposób niezwykle delikatny ale tak, żeby każdy z nich podnosił smakowitość i wydobywał nowe nuty smaku i zapachu potrawy. Ważne jest łączenie faktur - jak w creme brulee - chrupiący, twardy karmel i delikatne, mleczne i jedwabiste wnętrze. Kuchnia francuska jest dopracowana i wysublimowana. To kuchenny szczyt szczytów.
============
Bardzo chciałabym wygrać książkę papierową. Dodatkowo aplikację swą motywuję tym, że 28 mam urodziny :) ;)
Lazurowe wybrzeże, urokliwe miasteczko portowe, małe bistro Le Loco Loco na ok. 10 stolików wciśnięte między wąskie kamienice - jadłam tam po raz pierwszy moules z sosem czosnkowym podawane w wielkim garnku z chochlą. Smakowały wyśmienicie, jedzone rękami, ich smak zawsze będzie kojarzył mi się z zapachem morza i zachodem słońca nad portem. Właściciel Toto, na koniec posiłku poczęstował nas trunkiem własnego wyrobu. To jest moja kuchnia francuska, na pewno tam wrócę.
OdpowiedzUsuńWybieram e-book.
Bouillabaisse. Wspaniale było zjeść to, co jadła Hermiona w Harrym Potterze!
OdpowiedzUsuń(Wersja papierowa :))
Jambon !!!!
OdpowiedzUsuńPodróż do Paryż razem z mężem, taki spontaniczny wypad samochodem na 4 dni. W drodze przy autostradzie hosteli, oraz taka mini hala marketowa(pamiątki, kiosk, itp), Typowy parking dla podróżnych tylko lepiej zaopatrzony :).
W środku oczywiście bar, jakaś jadłodalnia generalnie wybor byl. No ale nie spodziewaliśmy sie zobaczyć, pięknej, wielkiej Szynki z kośćią , która miala ok 5kg lub wiecej, Plaster takiej szyneczki pieczonej?, duszonej? polanej sosem pieprzowej i Ratatouille. Smaku tego miesa nie da sie opisać, rozplywające sie mieso w ustach, smak cudowny,czuc, nawert teraz jak o tym pisze ślinka mi cieknie.Francuski Jambon jest poprostu cudowny, wracając oczywiście byla powtorka :).Generalnie bedac we Francji wszystko mi smakowało, malo powiedziane, uwielbiam kuchnie francuską,
Marzena (wersja Papierowa :)
Cebulowa z grzanką, zamknięta pod skorupką z dobrego zółtego sera. Mniam. Rządzi w mojej kuchni w jesienne i zimowe dni.
OdpowiedzUsuńAdelajda (wersja papierowa)
Zapomniałam powiedzieć...TYLKO wersja papierowa :) W ogóle co za propozycja by KSIĄŻKA kucharska była jakimiś tam pikselami :) W takiej książce można delikatnie ołówkiem coś dopisac, włozyć dodatkowe przepisy, załozyć coś... Eh...
OdpowiedzUsuńBoeuf Bourguignon wg przepisu Julii Child, wygrzebanego gdzieś przypadkiem w internecie :) Serio. Chciałam zrobić coś specjalnego, na specjalną kolację, dla specjalnych kobiet i to danie do mnie jakoś zawołało. Wyszło tak, że zaczęłam szukać wszystkiego o Julii, oglądałam jej stare programy na YT, kupiłam książkę, obejrzałam " Julie and Julia", zafascynowała mnie zupełnie. Czuję się tak , jakbym ją znała, kiedyś, jakby była mi bliska w jakiś sposób. Wypróbowywałam jej przepisy, z różnym skutkiem, ale zupa cebulowa była świetna. Dzięki Julii nabrałam szczególnego stosunku do kuchni francuskiej, jest tu atencja, zachwyt dla doskonałości, ale i też jakieś oczekiwanie przygody. Bardzo chcę, bardzo, dostać tę książkę od Ciebie, bo niedawno Cię "spotkałam", ale jesteś dla mnie ostatnio źródłem ciągłych emocji, od podziwu do wściekłej zazdrości, że ja tak nie umiem. Ale mam zamiar coś się naumieć. Więc chcę naprawdę.
OdpowiedzUsuń(W papierowej wersji, bo nie mam czytnika, może kiedyś.)
(I czy mogłabyś w niej coś napisać?)
kuchnia francuska nie jest moją ulubioną (jeszcze!). zawsze wolałam włoskie pasty i hiszpańskie tapas. ale jest jedna francuska potrawa, bez której nie mogłabym żyć - tarta. w kilku słowach nie da się opowiedzieć dlaczego. więcej na moim blogu: http://blogmamona.blogspot.com/2012/11/zrob-mu-tarte.html
OdpowiedzUsuń(wybieram książkę w wersji papierowej)
Kocham Francję i wszystko co z nią związane. Uwielbienie do Francji, języka francuskiego, muzyki francuskiej zawdzięczam nauczycielce z podstawówki, która przedstawiała nam Francję w taki sposób, że odkąd pamiętam jest to jedyne miejsce na świecie, do którego chciałabym się przeprowadzić.
OdpowiedzUsuńKuchnię francuską z kolei pokochałam dzięki Julii Child i jej książce o życiu we Francji. Pierwszą potrawą francuską przygotowaną przeze mnie była sole meuniere (u mnie zastąpił ją dorsz). Był to posiłek przygotowany dla partnera na naszą małą uroczystość. Nie było to, jak w przypadku Julii, rozpoczęcie życia we Francji, ale dla nas ważne święto :).
Ryba wyszła pyszna! Mięso bardzo delikatne z delikatnym akcentem masła i mocnym aromatem natki pietruszki. Mężczyzna był zachwycony i może to był bodziec do oświadczyn? ;) Muszę przyznać, że pierwsza przygoda z kuchnią francuską była bardzo udana.
W listopadzie planujemy podróż do Francji. Na La Couronne nie będzie nas na pewno stać, więc pozostanie nam odtwarzanie francuskich smaków we własnej kuchni... Na szczęście obydwoje uwielbiamy gotować :).
Książki kocham w wersji papierowej, więc i tym razem piszę się na tę wersję. Byłby to miły upominek na urodziny, które obchodziłam w dniu premiery książki (24 października) :).
Najbardziej w pamięci zapadła mi potrawa quiche lorraine. Gdy pierwszy raz byłam we Francji zobaczyłam tę nazwę pewnego dnia na wystawie patisserie. Pomyślałam, że to musi być coś pysznego. :) Zapytałam o to danie Mamę mojej francuskiej koleżanki Ambre, u której mieszkałam. Mama Ambre odpowiedziała, że bardzo chętnie ją dla mnie przygotuje. Placek posmakował mi tak bardzo, że jak jechałyśmy wspólnie do Paryża, Mama Ambre upiekła dla nas dwie foremki quiche. Jechałyśmy w trójkę samochodem, a w trakcie przystanków jadłyśmy trójkątne kawałki quiche na zimno, siedząc na masce samochodu…
OdpowiedzUsuńPlacek lotaryński nie jest może jakimś specjalnie wyszukanym daniem, ale darzę je ogromnym sentymentem, ponieważ kojarzy mi się z wakacjami we Francji. No i najlepiej smakuje na zimno… :) [wersja e-book - czy Julia Child polubiłaby się z Yotamem Ottolenghi, którego książkę mam na moim Kindle? :)]
pozdrawiam:)
Gratuluję wygranej! proszę o kontakt mailowy (szczegóły na końcu powyższego posta). Dobrego dnia :)
UsuńAle superancko! Dziękuję :)
UsuńPrzez długi czas zastanawiałam się, jak smakuje foie gras - o co tyle szumu, dlaczego takie "ochy" i "achy" akurat w tym przypadku, a nie innym. Dlaczego nasza cywilizowana kultura nie ma oporów przed takim traktowaniem zwierząt do celów czysto zmysłowych, smakowych. Spróbowałam. Współlokator przyniósł kawałeczek z warsztatów kulinarnych, było podane z musem jabłkowym. Pierwsze uczucie - dziwne. Drugie - przecież to miały być fajerwerki! A tu smak trochę mdły (jak dla mnie), trochę... zwyczajny. Mityczne foie gras okazało się być takie po prostu, takie bez tąpnięcia.
OdpowiedzUsuńCzekam na lepszą okazję. Niekoniecznie po to, żeby zmienić zdanie na lepsze. Po prostu żeby spróbować pierwszy drugi raz i zobaczyć, o co w tym tak naprawdę chodzi.
Książka zdecydowanie w formie papierowej. Z przyczyn zarówno praktycznych (nie posiadam czytnika) jak i emocjonalnych - papier moim zdaniem nie zastąpi "pustego" mimo wszystko ekranu. A pobrudzone kartki książek, których używa się w kuchni mają swój niepowtarzalny urok. Czytnika brudzić bym nie chciała.;)
W ponurych latach 80. moja mama pojechała w delegację do Francji. Oprócz prezentów dla nas, przywiozła palnik. Nie mogłam uwierzyć, że z Paryża, miasta marzeń, przywiozła sobie palnik. A potem zrobiła creme brulee, którego smaku nie jestem w stanie do dziś zapomnieć. Nigdy później, nawet we Francji, ten deser nie smakował tak niezwykle, jak ten zrobiony wtedy przez mamę.
OdpowiedzUsuńJak łatwo się domyślić, teraz i ja, z każdej podróży, przyworzę głównie naczynia, palniki, przyprawy. A moje dzieci nie mogą w to uwierzyć :)
(trzymam kciuki za wersję papierową)
Z kuchnią francuską spotkałam się kilka lat temu, kiedy byłam stażystką w lokalnym radiu. W jednej z restauracji co wtorek odbywały się pod gołym niebem spotkania pt. Podróż kulinarna po świecie. Była kuchnia włoska, hiszpańska, węgierska, rosyjska. A ja udałam się w podróż do kuchni francuskiej. W ciepłym towarzystwie spotkało się ok 30 osób znających kuchnię francuską lub tak jak ja dopiero ją odkrywających. Pierwszym daniem jakie degustowałam była zupa z małżami. Drugie danie zapamiętałam najbardziej, tym bardziej, że wcześniej nie jadłam, no właśnie - ślimaków i to w dodatku w winno-śmietanowym sosie podane z ugotowanymi na parze marchewką i selerem. Podczas spotkania miałem okazję dowiedzieć się wiele ciekawych rzeczy o Francji, jak również spróbować francuskie wina grenache i carignan. I najbardziej oczekiwany moment podczas spotkania czyli deser, a mianowicie pucharek jagód z champagne sabayon-porostu - niebo w gębie. A teraz najbardziej lubię francuskie rogaliki z dodatkiem kremu czekoladowego lub dżemu malinowego.
OdpowiedzUsuńWybieram e-booka.
Pozdrawiam :-)
moje takie zupełnie pierwsze zetknięcie z kuchnią francuską to namiętnie czytana książka kucharska moich rodziców w dzieciństwie (pasjonowałam się czytaniem książek kucharskich wszelkiej maści). taka zwykła, bez obrazków i kolorów, za to z mnóstwem egzotycznych dla mnie wtedy przepisów.
OdpowiedzUsuńale prawdziwa strzała kulinarnego amora z Francji dosięgnęła mojego serca w zeszłym roku, podczas podróży do Paryża, która to odbyła się za najromantyczniejszym chyba możliwym przyczynkiem - wzięliśmy z moim wtedy jeszcze narzeczonym dwoje świadków pod pachę i pojechaliśmy złożyć przysięgę małżeńską przed panią Konsul w polskiej ambasadzie, dwa kroki od wieży Eiffla. nic więc dziwnego, że do dziś mamy do francuskiej kuchni ogromny sentyment. ;) (zwłaszcza, że podróże zawsze planujemy przez pryzmat tego, co chcielibyśmy na miejscu zjeść.)
a pośród wszystkich kulinarno-miłosnych uniesień najbardziej w pamięć zapadło mi jedno - wieczorna wizyta w paryskim Chartier - może nie bardzo wykwintnym ale za to bez wątpienia kultowym miejscu, gdzie kelnerzy zamówienie spisują długopisem na papierowych obrusach i gdzie w wysokim wnętrzu wśród niebywałego gwaru spotęgowanego szumem wina w głowie pierwszy raz spróbowałam ślimaków.
no i croissanty na śniadanie, kupowane w małej piekarni na Montmartre...
od czasu do czasu z moim już małżonkiem lubimy przygotować coś francuskiego - zakochaliśmy się w tej kuchni, a mistrzostwem był przygotowany przez lubego boeuf bourguignon Julii Child. przepis mieliśmy z internetu ale - jako zbieracze książek kucharskich (w końcu odziedziczyłam to po rodzicach) - chętnie posiądziemy porządne, papierowe wydanie, bo nie ma to jak prawdziwa książka kucharska!
z serdecznymi pozdrowieniami :)
Karolina
Gratuluję wygranej! proszę o kontakt mailowy (szczegóły na końcu powyższego posta). Dobrego dnia :)
UsuńDla mnie na pierwszym miejscu jeśli chodzi o kuchnię francuską (jednocześnie zajmując pozycję jednego z nielicznych smaków, które sprawiają że dosłownie całe obrazy stają mi przed oczami) są chouquettes! Małe cukrowe ptysie, które były jedynym produktem jaki można było zabierać do domu po zamknięciu piekarni, w której popracowywałam w Parigi. Nie było lekko, praca brzmi tak niepozornie jak tylko się da. Jest jednym z moich najcięższych wspomnień, ale dzięki temu wsuwanie chouquettes przy pospiesznym sprzątaniu utożsamiło mi się w głowie z niesamowtym odczuciem dobrnięcia do mety, i euforii, silnej choć z wycieńczenia :) Dlatego opisałabym kuchnię francuską jako dla mnie niezwykłą, ale mam nadzieję że na tej niezwykłości nie straci, jeśli pojawi się więcej tak znaczących dla moich zmysłów bodźców! Teraz przychodzą mi do głowy tylko chouquettes i zapach grysiku mojego dziadka, i stoję murem za tym by całe jedzenie (i gotowanie tym bardziej!) polegało na tak silnych, emocjonalnych przeżyciach. Takie skojarzenie to uczucie z kategorii wystarczająco fantastycznych by nie powszednieć ;)
OdpowiedzUsuńA! Nie napisałam, że to zwierzenie walczy w moim imieniu o książkę w wersji papierowej. Pozdrowienia!
OdpowiedzUsuńMoje pierwsze zetknięcie z kuchnią francuska to pierwsza wizyta w Paryżu, Z powodu niezbyt dużej ilości pieniędzy skupiałam sie głównie na podpatrywaniu, co jedza ludzie w kafejkach, a następnie nieporadne próby przygotowania tego w kuchni mieszkania, które zajmowałam. Ten pierwszy pobyt zowocował zresztą słynną już wśród znajomych opowieścią: jak przeżyć miesiąc w Paryżu na dwóch sałatach. Potem powrót do Polski i spotkanie robocze przed nastepnym wyjazdem do Paryża. I tu postanowiłam, że jedzenie będzie tematyczne, pojawiły sie więc: sałatka nicejska, zupa cebulowa, tarta z kozim serem i pomidorami, a na koniec niestety niezbyt udany krem brulee. Teraz po wielu już pobytach we Francji, nadal moja ukochaną, choć nieskomplikowaną potrwą sa wszelkiego rodzaju sałaty zagryazane boska bagietka, w niczym nie przypominającą gliny dostępnej w Polsce i tarty, tarty, tarty, pieczone co najmniej raz w tygodniu.
OdpowiedzUsuńNie ukrywam, że książka Julii, wzbogaciłaby moje wyczyny kuchenne, a marzy mi sie wersja elektroniczna, na której może wreszcie nie byłoby śladów mojego gotowania;)
Nie znam za dobrze kuchni francuskiej, w ogóle nie mam zbyt dużego doświadczenia w kuchni, ale nieustannie się uczę :) Gotuję zupę cebulową, robię przeróżne tarty (raz nawet przez mega zagapienie zrobiłam tartę porową na słodkim cieście :D, wynalazki z kozim serem, ale nic nie smakuje moim domownikom i nic nie jest tak często zamawiane jak pain perdu, od tego jestem mega pecem :D oczywiście wersje na słono nie wchodzą w grę, ma być chałka, ma być mnóstwo cynamonu i brązowy cukier i mogliby tak codziennie...
OdpowiedzUsuńOczywiście wersja papierowa, ja lubię książki wąchać :)
OdpowiedzUsuńCroque-monsieur był moim pierwszym francuskim śniadaniem w romantycznym Paryżu w kafejce pachnacej kawa i croissantami. Jednak smak francuskiej kawy mnie rozczarował i niestety miałam po niej ból glowy i niesmak w ustach. Książka kucharska Julii marzy mi sie odkąd zobaczyłam film. Kiedyś dołączy do kolekcji na kuchenną półkę.
OdpowiedzUsuńMoje pierwsze zetknięcie z prawdziwą kuchnią francuską zawdzięczam Christine, żonie mojego wuja, która przyżądzała nam pyszne 'brioszki', quiche i zupę cebulową, a na deser serwowała wybór serów zdolny najodporniejszych doprowadzić do szaleństwa.
OdpowiedzUsuńOd tamtej pory kocham sery francuskie, a zwłaszcza pleśniowe, kozi Sainte Maure to dla mnie obłęd, po prostu obłęd! Zaraz pójdę do lodówki zobaczyć co tam na mnie czeka ;)
A ksiażki uwielbiam w wersji papierowej. Nic nie zastapi szelestu zatłuszczonych stronic i zapachu zamkniętego w intensywnie używanych stronicach ksiażki kucharskiej :)
aaach, dziękuję pięknie! :) maila ślę, a książka zajmie z pewnością honorowe miejsce na półce. :)
OdpowiedzUsuń