Jeśli zaglądacie na fanpage ChilliBite na Fb, zapewne wiecie już, że weekend spędziłam we Wroclove na Festiwalu Europa na Widelcu. Było bardzo intensywnie, przepięknie, ale przede wszystkim pysznie. Jak było na Festiwalu i czy warto wybrać się za rok? Aha, no i mam dla Was piękne festiwalowe fartuchy do oddania w konkursie :)
fot ze strony |
Przez ostatnich 20 lat niemal w każdej rozmowie, każdym wypowiadanym głośno marzeniu "miastem w którym chciałabym się zestarzeć" był mój ukochany Kraków, ale po ostatnim pobycie we Wrocławiu to głębokie przekonanie zaczęło się chwiać w podstawach. Wrocław jest przepiękny, przestrzenny, gościnny. Teraz naprawdę rozumiem o co c'man z Wroclove !
Po kilkugodzinnej podróży w towarzystwie niezwykle cierpliwej dla mojego gadulstwa Doroty, Wrocław powitał nas przebijającymi zza wiosennych chmur promieniami słońca i energetycznym koncertem słowackiego zespołu HRDZA, który właśnie grał na wrocławskim rynku. W piątek od 16:00 trwał Dzień Szparaga.
Wrocławski Rynek jest ogromny, piękny i podobnie jak całe miasto ma ogromne "powietrze" - przestrzeń, mnóstwo uśmiechniętych ludzi i krasnali zajętych swoimi codziennymi sprawkami. Wrocławianie mieli w ten weekend oprócz pięknej fontanny także "zieloną trawkę" i "leżaki na plaży" pod pręgierzem.
Na Festiwalu Europa na Widelcu byłam wraz z kilkoma blogerami na zaproszenie Urzędu Miasta Wrocławia oraz założycieli serwisu Cooklet, którzy zapewnili nam prawdziwy Weekend ze Smakiem. Już piątek mieliśmy okazję zajrzeć do kuchni Restauracji i Piwiarni Bernard (to od czeskiego piwa Bernard), która na Festiwal przygotowywała zupę piwną oraz tradycyjny czeski smażony ser z sosem tatarskim. Widok ogromnego, o.g.r.o.m.n.e.g.o schabowego rozbudził nasze apetyty niewyobrażalnie!
Kolejnym punktem programu było spotkanie z gospodarzami i patronami Festiwalu - Robertem Makłowiczem, Piotrem Bikontem oraz Pawłem Romaszka z Biura Promocji Miasta, którzy opowiedzieli nam o idei i tradycji Festiwalu Europa na Widelcu. Panowie jak zawsze opowiadali zajmująco, dyskutowaliśmy o idei wyjścia z podziemi producentów destylatów o tradycji polskiego nalewkarstwa, ale przede wszystkim opowiedzieli nam jak powstał pomysł na największe święto wrocławskich kucharzy.
Festiwal Europa na Widelcu to wyjście Szefów Kuchni, Kucharzy i Kuchcików wrocławskich z podziemi najlepszych kuchni tego pięknego miasta, bezpośrednio do konsumentów. Przez dwa dni poprzedzające Festiwal kilkuset kucharzy przygotowuje setki litrów zup, tysiące pierogów, kotletów i innych wyśmienitych dań z różnych rejonów Europy. Przez wiele miesięcy poprzedzających Festiwal członkowie Stowarzyszenia Szefów Kuchni dyskutują, spierają się i wybierają potrawy, które wraz z młodszymi podwładnymi oraz uczniami wrocławskich szkół gastronomicznych będą przygotowywać w tysiącach porcji dla publiczności festiwalowej. Pomysły na dania pochodzą z kilkudziesięciu krajów Europy. Całość finansuje Miasto Wrocław, nie ma zatem zatrzęsienia bannerów i billboardów z reklamami marek. Są za to wspaniałe potrawy, wyśmienici kucharze i konsumenci, którzy bezpośrednio z rąk tych kucharzy odbierają porcje degustacyjne. Każda porcja kosztuje zaledwie 5 złotych, bilety-cegiełki sprzedawane są w specjalnie przygotowanych kasach, a cały dochód z ich sprzedaży przeznaczony jest na wyjazdy i stypendia dla uczniów wrocławskich szkół gastronomicznych. Przeczytajcie wywiad z Robertem Makłowiczem i Piotrem Bikontem, w którym mówią o tym jak ważnym świętem dla wrocławskich kucharzy jest ten festiwal. Chodzi w nim o dumę i godność kucharzy, ludzi którzy nas karmią. Jak często ich widujemy na co dzień? Jak często możemy im osobiście podziękować? Festiwal to ich wielkie święto.
Po rozmowie z patronami spotkaliśmy się z szefem kuchni Art Hotelu, pod którego okiem przygotowywane były na Festiwal potrawy Kuchni Dawnego Wrocławia - zupa orkiszowa oraz "śląskie niebo w gębie", czyli wieprzowina z suszonymi owocami, a także creme brulee ze szparagami. Jakie to szczęście, że byliśmy wówczas już po wyśmienitej kolacji...
Zaraz potem przyjechał po nas Cooklet-owy bus, który zawiózł nas pod wrocławską Pergolę na w.s.p.a.n.i.a.ł.y pokaz światła, dźwięku i fontanny. Nic to, że komary żarły potwornie. Było pięknie!
Wieczór skończył się kolorowymi drinkami, rozmowami do białego rana, ale kolejny dzień miał mieć jeszcze więcej atrakcji. Po porannej kawie spotkaliśmy się w biurze Cooklet-a z Pauliną Kolondrą i Sylwią Muchą na warsztatach fotografii i stylizacji potraw. Paulina i Sylwia opowiedziały nam o smaku kulinariów. Najpierw trochę teorii - o roli światła, podstawowych błędach, kompozycji i stylach fotografii kulinarnej. Po dyskusji o stylach i części teoretycznej przenieśliśmy się do sąsiedniej sali, w której odbyły się niemal dwugodzinne warsztaty praktyczne. Więcej fot i słów o warsztatach znajdziecie na blogu Pauliny Kolondry.
Paulina podpowiadała jak tworzyć niemal barokowe stylizacje, a Sylwia podglądała efekty końcowe, pokazywała błędy, podpowiadała co poprawić i jak pracować z wdzięcznym, acz trudnym materiałem jakim jest jedzenie. No dobrze, my tu gady gadu, foto-pstryku, a w brzuchach burczy. Do fotografowania mieliśmy wiele potraw festiwalowych, zatem uwierzcie mi na słowo - nie było łatwo skupić się na zdjęciach, gdy zapachy wokół uwodziły... Zaraz po warsztatach z kuponami na potrawy w garści popędziliśmy na rynek by skosztować wszystkich potraw ;)
fot. SmakiWrocławia |
Festiwal Europa na Widelcu odbywał się na wrocławskim Rynku. Festiwal rozpoczął się jak co roku Paradą Kucharzy - to ich podziwiali wrocławianie, to oni przez ostatnie kilkanaście godzin przygotowywali dania, a wszyscy Szefowie Kuchni robili to charytatywnie.
Na ogromnej scenie co chwila odbywały się ciekawe spotkania, rozmowy, koncerty, tuż obok trwał Jarmark Świętojański, ale głównym były jednak stoiska z regionalnymi potrawami z aż 19 krajów Europy plus dwa stoiska z kuchnią wrocławską - dawną i współczesną. Ależ oczywiście i niestety, ale nie zjadłam wszystkich potraw! Zakochałam się z zupie orkiszowej (kuchnia dawnego Wrocławia), baranim gulaszu z kuchni słoweńskiej i greckich saganaki. No cóż, żeby tak człowiek mógł czasem mieć dwa, albo trzy żołądki... Wszystkie festiwalowe potrawy, przepisy na nie i furę zdjęć z imprezy znajdziecie na stronie Smaki Wrocławia.
fot. SmakiWrocławia |
No właśnie, ale wróćmy do sceny... na niej właśnie razem z Dorotą, Magdą i Pauliną przygotowywałyśmy dwa dania ze szparagami - szparagi w parmezanowo-pistacjowej panierce oraz czarne tagliatelle ze szparagami, krewetkami i rabarbarem, które tego popołudnia zdobyło nową nazwę "czarna szparagowa mamba".
To był niezwykły, pełen atrakcji weekend. Zakochałam się we Wrocławiu i jeszcze tego lata planuję przyjazd z rodziną, by poznać miasto nieco lepiej, spróbować piwnych lodów i zupy piwnej u Bernarda, a także policzyć wszystkie wrocławskie krasnale. Bardzo dziękuję Małgorzacie i p. Pawłowi z Biura Promocji Wrocławia oraz Grzegorzowi, Marcie i Kasi z Cooklet-a.
KONKURS
Czy ktoś miałby ochotę otrzymać fartuszek Europy na Widelcu, w jakim wystąpiłam na scenie festiwalowej? Mam dla Was trzy takie fartuszki.
Szybciutki konkurs zatem - odpowiedzcie na pytania:
- która edycja Festiwalu odbyła się w 2013 roku?
- wymień przynajmniej 5 krajów, których potrawy podawani na tegorocznym Festiwalu
- jakie warzywo miało swoje święto na tegorocznej edycji Festiwalu?
Na Wasze odpowiedzi czekam do piątku 14 czerwca do godz. 20:00 .
Odpowiedzi na pytania przesyłajcie mailem na adres konkurs[maupa]chillibite[kropka]pl.
Nie zapomnijcie podać w mailu adresu do wysyłki nagrody!
Będzie mi miło jeśli pozostawicie kilka słów w komentarzu pod tym postem, a zwycięzców ogłoszę w przyszłym tygodniu.
...
w Festiwalu uczestniczyłam na zaproszenie Cooklet i Urzędu Miasta Wrocławia, nikt nie wpływał na treść niniejszego wpisu
Odpowiedzi na pytania przesyłajcie mailem na adres konkurs[maupa]chillibite[kropka]pl.
Nie zapomnijcie podać w mailu adresu do wysyłki nagrody!
Będzie mi miło jeśli pozostawicie kilka słów w komentarzu pod tym postem, a zwycięzców ogłoszę w przyszłym tygodniu.
...
w Festiwalu uczestniczyłam na zaproszenie Cooklet i Urzędu Miasta Wrocławia, nikt nie wpływał na treść niniejszego wpisu
Świetna relacja, najbardziej mnie cieszy drugi akapit! Wrocław jest cudowny. Zapraszamy częściej :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Wrocław rządzi! :)
OdpowiedzUsuńooooo jaaaa!!! Ile cudności miałaś do wyoglądania! Bardzo dziękuję za piękna relację:)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę, musiało być pysznie! Czy przepis na Czarną Mambę będzie na blogu? Zaintrygował mnie ten rabarbar ;)
OdpowiedzUsuńPiękny skrót wydarzeń aż chciałby się być na tym festiwalu i spróbować tych wszystkich pyszności
OdpowiedzUsuńJustyna Rojek
Polecam blog ChilliBite, gdzie czytając przepisy czujesz ich zapach a nierzadko nawet smak. Gdzie smacznie miesza się ze zdrowym a wszystko niby egzotyczne a takie nasze, cudnie swojskie. I właścicielka, uśmiechnięta Kasia, która ma zawsze smaczne słowo dla każdego i która sprawia, że zawwsze chętnie wracam na Jej bloga :) Pozdrawiam serdecznie, Izabela Marciak :)
OdpowiedzUsuńWidzę że wyjazd pełen wrażeń, Organizatorzy się postarali o zapełnienie Wam grafiku!:)Europa na widelcu to wspaniały festiwal na którym byłam po raz pierwszy! Też miałam ochotę spróbować wszystkiego, ale wiadomo... nie dałam rady :)) A gdy Panie gotowały na scenie ja się dobrze bawiłam wśród widowni, próbując w myślach przypomnieć sobie odpowiedź na zadane pytania. Gorąco pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńMamy podobne Święto w naszym mieście w pierwszy majowy weekend (Dni Europy). Każdy kramik symbolizuje państwo europejskie i proponuje chętnym rarytasy i potrawy charakterystyczne dla danego kraju. Starówka zamienia się w jeden wielki, gwarny, żywy potok, a unoszące się zapachy wywołują ślinotok. Naprawdę szkoda, że w takich momentach się nie ma kilku żołądków, ale wspaniałym rozwiązaniem jest to, że chętnie pakują na wynos :)
OdpowiedzUsuńRazem z Dorobą byłyście bezbłędne! :) Właśnie korzystam z dnia wolnego w redakcji i wysyłam Wam zdjęcia ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Kamila
Swietna relacja, az zaluje, ze nie dane mi bylo byc na festiwalu. Odpowiedzi konkursowe wyslane, trzymam kciuki :)
OdpowiedzUsuńaaaaaaa...bylas tam ... i ciesze sie ze tak jestes zakochana teraz we Wroclawiu jak ja :)tam studiowalam i za kazdym razem kiedy Wroclaw odwiedzam odkrywam cos innego pieknego o tym miescie...na studiach "patrzylam inaczej" ;)
OdpowiedzUsuńPS a ktora to Ty na scenie ? buzka
Mamy podobne święto w pierwszy weekend maja (Dni Europy). Każdy kramik prezentuje państwo europejskie i serwuje rarytasy i specjały charakterystyczne dla danego kraju. Starówka się zamienia w jeden wielki, gwarny, kolorowy potok, a zapachy… Naprawdę szkoda, że się nie ma kilku żołądków, ale cieszy fakt, że chętnie pakują smakołyki na wynos.
OdpowiedzUsuńsuper relacja. Żałuję że tam nie byłam:( Pozdrawiam serdecznie:))
OdpowiedzUsuńBardzo ładnie opisane :) Podoba mi się w jaki sposób jest ten blog prowadzony. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń