Długo czekałam na nowy film Pedro Almodovara "Przelotni kochankowie". Pokręcony, kompletnie pozbawiony hamulców tudzież podwozia (się zablokowało), lekki, drapieżnie zabawny i cholernie niepoprawny. W końcu... wszyscy jesteśmy gejami.
Nie będzie spojlerów, może tyle co w zwiastunie. Napisy początkowe i pokręcona wersja "Dla Elizy" Beethovena od pierwszych minut wprowadza w klimat tego co nas czeka. Potem, potem to już kompletna jazda bez trzymanki. W "Przelotnych kochankach" Almodovar sięga po komedię, o której zapomniał na długie 10 lat. Mistrz europejskiego kina autorskiego do spisku wciąga największe gwiazdy hiszpańskiego kina, a swoich ulubionych aktorów. Znacząco przesuwa środek ciężkości z gwiazd światowych (Penelope Cruz, Antonio Banderas), którym powierza role ledwie epizodyczne, na aktorów, których znamy w naszej części Europy głównie z trudniejszych postaci jego wcześniejszych filmów. Rewelacyjny Jose Camara ("Porozmawiaj z nią"), genialnie neurotyczna Cecilia Roth ("Wszystko o mojej matce"), Blanca Suarez ("Skóra, w której żyję"), Carmen Machi ("Porozmawiaj z nią") i przepyszna Lola Duenas ("Volver"). Reżyser bawi się znakomicie, fantastycznie bawią się jego aktorzy (Carlos Aceres, Raul Arevalo - pycha!), a widz, widz dostaje w prezencie 90 minut czystej, niczym nie skrępowanej rozrywki z maksymalnym podtekstem erotycznym. Jak daleko posuniesz się, gdy wisisz w powietrzu tuż przed upadkiem, a nad tobą nieuchronna katastrofa?
Almodovar niczego się nie boi, robi kolejny autorski film - ot po prostu, wolno mu. Reżyserzy z jego dorobkiem sięgają często po kino familijne, czy filmy stricte dla dzieci, które faktycznie robią dla własnych dzieci, wnuków albo dla dziecka, które mają w sobie. Almodovar też robi taką odskocznię od dotychczasowej ścieżki filmowej - film dla cholernie dużego dziecka w nim i wszystkich sporych dzieci, którzy umieją się cieszyć. W końcu najlepszym lekarstwem na szalejącą ostatnio tajemniczą chorobę "Tosta"* jest właśnie śmiech! Wolno nam? wolno!
Nie czytajcie durnych recenzji, idźcie i bawcie się dobrze - w oparach absurdu, dowcipu strzelanego z prędkością karabinu maszynowego i coraz bardziej pogiętego humoru. Odświeżająca lekkość filmu przypomina mi genialny monodram "Patty Diphusa", który od 2006 roku gra Ewa Kasprzyk, a jest do zobaczenia w czerwcu w Teatrze Polonia. Tytułowa Patty Diphusa była bohaterką cyklu jego felietonów pisanych w latach 80-tych, którą początkowo traktował jako swoje alter ego. A potem, całkiem amatorsko, ale z determinacją Ewa Kasprzyk i Remigiusz Grzela po prostu "wyciągnęli" ten tekst i zgodę na jego sceniczne granie od Almodovara. Obejrzyjcie "Przelotnych kochanków" i od razu rezerwujcie bilety na spektakl w Polonii. Warto!
Przelotni Kochankowie
scenariusz i reżyseria Pedro Almodovar
komedia, 90 min
w kinach od 10 maja 2013
*"Tosta" - tajemnicza choroba naszych czasów, wg definicji Grażyny Dobroń prowadzącej autorską "Instrukcję obsługi człowieka" w radiowej Trójce to .... "To Starość", a leczyj ją można pukaniem w głowę i śmiechem do rozpuku. Idźcie i leczcie się na filmie :)
*"Tosta" - tajemnicza choroba naszych czasów, wg definicji Grażyny Dobroń prowadzącej autorską "Instrukcję obsługi człowieka" w radiowej Trójce to .... "To Starość", a leczyj ją można pukaniem w głowę i śmiechem do rozpuku. Idźcie i leczcie się na filmie :)
No i ...znów idę:)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńMuszę się wybrać!
OdpowiedzUsuńAniu i KONIECZNIE wróć tu do mnie z wrażeniami ;)
Usuń