Wino to przygoda, która budzi u mnie sporo emocji. W sklepie zazwyczaj zdaję się na podpowiedź rasowego winiarza, chociaż nie udaje mi się uniknąć codziennych dylematów. Czy uda się kupić butelkę dobrego trunku? Czy przyniesione przez gości wino nada się do pstrąga? Łomatko, a co do kaczki? W restauracji poddaję się sugestii kelnera, czy sommeliera lub pozwalam wybrać butelkę współbiesiadnikom. Muszę być wyjątkowo trudnym, choć wierzę, że nie beznadziejnym winnym przypadkiem. Jeśli zatem moja ulubiona redakcja Magazynu Wino proponuje, że chętnie dobierze wino do potraw na moim blogu, jestem jak najbardziej za. A jeśli ta sama redakcja zaprasza mnie na kameralne lekcje dobierania wina do sushi, to znów budzi się we mnie nadzieja, że kiedyś, kiedyś błyśnie w końcu w głowie tak oczekiwane "światełko winnego poznania".
Gdy zasiądziesz przy stole zastawionym sushi, otwarte butelki wyśmienitych win łapią powietrze, a kieliszki drżą się w oczekiwaniu na dotyk ust, aż chce się zaśpiewać z Dorotą Miśkiewicz o sushi - słyszeliście już kiedyś "Tuńczyka"?
Na na winnej lekcji Magazynu Wino miałam odwagę się zjawić, gdyż niedawno zaliczyłam pierwszy własny i osobisty sukces na polu dobierania wina do dania. Udało mi się dobrać wyśmienite wino do jeszcze lepszego pstrąga w sosie chrzanowym. O pstrągu jeszcze będzie kiedyś, ja zaś wyciągnęłam dawno podarowany "notes miłośnika wina" i poczyniłam pierwsze w nim notatki: "Sartori soave classico doskonałe do pstrąga w sosie chrzanowym". Notes jest ciut za duży, by nosić go codziennie w torebce, może Magazyn Wino wyda kiedyś własną, kieszonkową jego wersję. Tymczasem bawię się kultowym Moleskinem, smakuję i pilnie notuję.
Spotkanie w Zushi Sushi było bardzo kameralne. Ledwie 10 osób, w tym tylko 3 kobiety i aż 7 panów - piszących, pijących, uczących i degustujących. Kelnerka omówiła zestawy, do których mieliśmy dobierać wino, a prowadząca spotkanie Ewa Rybak z redakcji Magazynu Wino przedstawiła głównych bohaterów i rozpoczęła się lekcja - smakowanie, degustowanie, wymienianie się uwagami, pospieszne notatki i podpowiedzi ekspertów.
Do sushi degustowaliśmy wyłącznie wina białe, w tym dwa musujące. Jako, że dla mnie największą bolączką jest nieumiejętność kupienia wina, które mi nawet gdzieś smakowało, na poniższej liście linkuję do sklepów/importerów, u których można każde z degustowanych win kupić.
- FRANCIACORTA EXTRA BRUT MILLESIMATO Il Mosnel
- FRANCIACORTA BRUT La Montina
- CHABLIS 2011, Domaine Louis Michel et Fils
- SAUVIGNON Mantele 2011, Nals Magreid, Alto Adige
- PINOT GRIGIO 2011, Vigne Orsone, Bastianich
- GEWURZTRAMINER Reserve, Morande, Casablanca Valey
- GRUNER VELTLINET Traisental DAC 2011 Huber
Byłam bardzo zaskoczona, że moje kompletnie niewyrobione podniebienie jednak dało radę, w kilku punktach zgodziłam się z ocenami ekspertów i profesjonalnych winiarzy, a jedno wino nam wszystkim do sushi zupełnie nie pasowało (nr 4). Nie potrafię rozsmakować się w musujących Franciacortach do sushi, chociaż Extra Brut Il Mosnel całkiem poprawnie komponowała się z surową doradą. Żadne wino nie pasowało mi do słodkiego, pysznego tamago (omletu). Ewa Rybak, Tomasz Prange-Barczyński, czy Paweł Bravo z łatwością potrafili znaleźć dobre połączenia dla prawie wszystkich win. Ech długa jeszcze droga przede mną.
Królem wieczoru okazało się dla mnie Chablis od Louis Michel et Fils (nr 3) - wyśmienicie komponowało się z tłustym łososiem, świetnie smakowała do niego dorada i mniej tłusty łosoś norweski. Nawet krewetka, za którą w sushi nie przepadam, z Chablis niespodziewanie nabrała smaku. Z kieliszkiem Chablis rozsmakowałam się w sashimi i byłby to mój pierwszy wybór, gdybym to ja była odpowiedzialna za dobór wina do kolacji z sushi.
Drugim winem, które bardzo dobrze zagrało z sushi było Pinot Grigio od Bastianich (nr 5). Wspaniałe do tuńczyka i sashimi, jednak niekoniecznie do łososia. Zdecydowanie lepiej komponowało się z sushi niż sashimi, czy dobrze doprawionym tatarem z łososia.
Winem, w którym się zakochałam, chociaż sushi okazało się do niego zupełnie zbędne, to chilijski Gewurztraminer Morande (nr 6). Z gewurzem miałam o tyle kłopot, że uwielbiam go w każdej postaci, aczkolwiek nie byłby moim wyborem do sushi. Ten chilijski piłam po raz pierwszy i był wyśmienity! Zatem na kolację do sushi wybrałabym zapewne wodę, czy zieloną herbatę, a butelkę tego wspaniałego Gewurztraminera potraktowałabym jako... deser.
Pierwszą winną lekcję uważam za zaliczoną. Dobieranie wina do potraw do sztuka, przynajmniej dla mnie. Zapewne wiele jeszcze minie lat, nim poczuję się nieco bardziej komfortowo z winami. Mam już pierwsze notatki i cieszy mnie niezmiernie perspektywa odkrywania nowych, winnych lądów. Dziękuję za zaproszenie redakcji Magazynu Wino.
Nie pisz tak! To nie ważne jakie kto ma podniebienie, ważne co komu smakuje ;)
OdpowiedzUsuń