Dziewczyna z krainy elfów - nieśmiała, eteryczna siedemnastolatka - komponuje, pisze teksty, gra na ukulele, gitarze, cymbałkach i instrumentach klawiszowych. Klara Jędrzejewska na swoim koncie ma kilka bardzo kameralnych koncertów w łódzkich klubach, a w ostatnią niedzielę spotkała się z publicznością w studio koncertowym radiowej Trójki.
To naprawdę trochę trudno sobie wyobrazić - ma na koncie własną płytę, nad której wydaniem czuwał Artur Gadowski (IRA), jej piosenki nieźle radzą sobie na Trójkowej Liście Przebojów, "odkrywa" ją Marek Niedźwiecki, gra koncert przed kilkusettysięczną publicznością zgromadzoną przy radioodbiornikach, a 18 lat skończy dopiero w tym roku! Z jednej strony niezwykle skromna, z drugiej już uparta, mówiąca "swoim głosem" i świadomie kształtująca styl i wizerunek muzyczny. Znacie Klarę?
A może słuchaliście trójkowego koncertu razem ze mną, w ostatnią niedzielę 28 kwietnia? To był mój pierwszy nie przy odbiorniku, ale na żywo w studio im. Agnieszki Osieckiej. Myśliwiecka 3/5/7 - dla słuchaczy Trójki kultowy adres. A w nim niewielkie, bardzo kameralne studio, dla ok 150 osobowej widowni, w którym na antresoli skrywa się jeszcze kilka sekretnych miejsc.
fot: www.studianagran.com.pl |
Na koncerty można dostać się wygrywając wejściówkę w konkursach telefonicznych w Trójce, mniej więcej na tydzień przed każdym koncertem. W niedzielne wieczory przed budynkiem mnóstwo miejsc do zaparkowania, a w holu radiowej Trójki cisza i spokój. W "sklepiku walendziku" Elżbieta Walendzik przyjmuje 5zł za wejściówki, sprzedaje płyty i kultowe trójkowe kubki. Słuchaczy czeka jeszcze przejście przez bramki ochrony, szatnia i można ruszać na piętro. Wokół spokój, cisza i radosny nastrój... "Reżyserem" sali, czyli asystentem producenta jest Leszek Kopeć. To on wita skinieniem głowy wchodzących, rezerwuje pierwsze rzędy dla dziennikarzy radiowych, a jeśli nie zjawi się ich komplet, oddaje miejsca słuchaczom z tylnych rzędów.
Producentem koncertów w Trójce jest Zofia Sylwin - elegancka, ciepła osoba, prawdziwy gospodarz, który cudownie nawiązuje kontakt ze zgromadzoną publicznością. To wszystko dzieje się w czasie "poza antenowym", czyli w koncertowe niedziele, tuż przed i kilka minut po 20:00, gdy na antenie Trójki słychać serwis informacyjny, reklamy i autoreklamy. Muzycy czekają przy instrumentach, publiczność koncertowa słyszy dokładnie to, co słuchacze przy odbiornikach. Gdy milknie ostatni dżingiel, rozlegają się brawa, a na scenę wchodzi Marek Niedźwiecki. W kilku ciepłych słowach zapowiada Klarę i uprzedza, że jest bardzo stremowana. Artystkę wprowadza na scenę Tomasz Momot, który tego wieczoru będzie dyrygentem i aranżerem, w kilku utworach zagra na klawiszach. Krótkie, nieśmiałe "dzień dobry" i rozpoczyna się koncert.
Znane dźwięki (płytę Klary mam już od kilku tygodni), radosny, ulotny, nieco elficki nastrój jej muzyki. Klara śpiewa, czasami towarzysząc sobie grą na ukulele. Jest bardzo stremowana. Niesamowite było oglądanie na scenie tak zupełnie "niekoncertowego zwierzątka", wiecie o czym mówię - póki co, tylko muzyką nawiązuje dialog z publicznością, trochę "pożarta" atmosferą "to się wszystko nagrywa", "tu na sali 150 osób w równych rzędach" i jeszcze "o matko i te setki tysięcy przed odbiornikami!". Na koncercie byłam z koleżanką, takie spontaniczne wyjście nam wyszło i obie miałyśmy jedną myśl - jak ścieżka muzyczna Klary będzie wyglądała za 5 lat, jak wyglądał będzie jej koncert za lat 10? Gdy słuchacze przy odbiornikach usłyszeli ostatnie brawa, my w studio jeszcze biliśmy na bis. Ukłony, kwiaty, nieśmiałe uśmiechy. Zofia Sylwin ciepło pożegnała publiczność w studio, a po kilku minutach Klara zeszła na parter podpisywać płyty.
Obejrzyjcie więcej zdjęć i jeśli przegapiliście w niedzielę, posłuchajcie fragmentów koncertu na stronie Trójki. W soboty i niedziele koniecznie słuchajcie zaś trójkowych audycji - w wielu z nich losowane są wejściówki na niedzielne koncerty, które odbywają się w Warszawie, przy ul. Myśliwieckiej 3/5/7.
Dla mnie, od ponad 25 lat zapalonego trójkofana, pierwszy "na żywo" koncert w studio nagraniowym to było wspaniałe przeżycie. Leszek Kopeć miał rację - tam przy odbiornikach wszyscy jesteśmy specjalni, w koncertowym studio Trójki stajemy się VIPami.
Love you Trójko!
magiczny klimat :)
OdpowiedzUsuńsłuchałaś koncertu?
UsuńTomasz Momot!
OdpowiedzUsuń:)
Usuń;)
Usuńdzięki!