Leniwe weekendowe śniadanie, tym razem w pidżamie, boso i bez specjalnego celebrowania. Gazeta, której szelest papieru słychać coraz rzadziej, filiżanka pienistego cappuccino, kilka francuskich dźwięków. Dom wyludniony, w oranżerii pogwizduje samotny papug, a na parapecie kuchennym przytula się do szyby kocica. Od kilku minut po całym domu rozchodzi się zapach ciepłego francuskiego ciasta, masła i migdałów. Sprzątam kieliszki, układam polana w kominku. Z pokoju na poddaszu zaraz zejdzie przyjaciółka, z którą do świtu odczyniałyśmy babskie pogaduchy. Jeszcze słychać jak bierze prysznic na górze, ale w jej nozdrza już wdziera się niepodrabialny, rozkoszny aromat gorących croissant aux amandes, migdałowych croissantów.
Kołysze, zwalnia, raduje, drepcze, głaszcze kota, gwiżdże z Koko, przykleja nos do szyby. Pled na ramionach, kraciaste spodnie od pidżamy, iskry z kominka, cappuccino na wardze...
Pamiętacie, jak przy okazji dyń pisałam o Bei i jej blogu Bea w kuchni? Obiecałam wówczas, że zamiast brać udział w łańcuszkowych konkursach "wyróżnień" krążących po blogach, będę czasami opowiadać o moich ulubionych blogach, które uwielbiam czytać, które mnie inspirują,
namawiają "do dobrego", a czasem "do grzesznego". Od tamtego wpisu, zaczęłam je numerować, numery to po prostu kolejność wpisu, a nie miejsce na jakichś listach rankingowych. Czasem wyobrażam sobie długo owalny stół przy którym kiedyś z autorami wszystkich tych blogów zasiądę. Dziś kolejny najukochańszy blog, intymny, klimatyczny 'francuski zakątek', który pewnie wszyscy znacie, ale jeśli jeszcze nie -
biegiem pędźcie czytać!
Blog No2 - Pistachio
Lo poznałam na jednym ze spotkań blogerów warszawskich, które w swoim domu organizowała kiedyś Magda z Kuchni Szczęścia. Śliczna dziewczyna o niezwykłym uśmiechu, świetle w oczach i cudownie pozytywnej energii. Lo była w poprzednim życiu właścicielką francuskiej cukierni (a ja straganiarką na pobliskim targu). Na blogu Lo cudownie pisze o Francji, paryskich kulinariach, swoich fascynacjach kuchnią znad Sekwany. Tłumaczy przepisy z francuskich książek, jest niezwykle drobiazgowa w recepturach i tak fantastycznie składa słowa! Nigdy nie zgadlibyście czym zajmuje się zawodowo :)
Kiedyś Lo odwiedziła mnie na babskim wieczorku filmowym, które raz na jakiś czas u siebie organizuję w długie chłodne wieczory. Przyszła z koszyczkiem, którego zawartość cudownie pachniała... to były "odzyskane" migdałowe croissanty. Jeszcze ciepłe, chrupiące, obłędnie pyszne croissants aux amandes. W zasadzie straciłyśmy oddech z wrażenia, gdy już wgryzłyśmy się w wilgotne migdałowe wnętrza rogalików i umazałyśmy brody pudrem... Wielokrotnie miałam okazję gotować z Lo na różnorakich warsztatach albo zbierać grzyby. Przegadałyśmy wiele godzin o rumuńsko-rzymskich garnkach, węgierskich przyprawach, Jantkowej fascynacji czekoladą, poznańskiej miłości i malowaniu paznokci na francuskiej barce. Najbardziej lubię podczytywać jej bloga wieczorami, czasem zamiast książki. Czytajcie Lo!
Gdy wieczorami mijam lokalną francuską cukierenkę tuż przed zamknięciem, zaglądam czasami, czy nie zostały im ostatnie, już lekko czerstwe croissanty. Na miejscu nie umieją ich zagospodarować i właścicielce zdarzało się je po prostu wyrzucać. Kupuję każdą ilość, którą akurat mają, za pół ceny. Takie właśnie lekko podsuszone rogaliki z francuskiego ciasta stanowią bazę croissantów z migdałami. We Francji są sposobem na "odzyskanie" rogalików, które się nie sprzedały i każda szanująca się patisserie sprzedaje je właśnie w wersji migdałowej następnego dnia. Są rewelacyjne!
Croissanty można przygotować dzień wcześniej i schować na blasze do lodówki, a rano tylko wstawić do rozgrzanego pieca na dobry kwadrans.
6 croissantów lekko podsuszonych (takich z dnia poprzedniego)
4 łyżki płatków migdałowych
cukier puder
cukier puder
syrop
2 łyżki cukru
2 łyżki rumu
250ml wody
nadzienie migdałowe
100 g cukru
100 g zmielonych migdałów
100 g miękkiego masła
szczypta soli
1-2 jajka
1/2 łyżeczki ekstraktu wanilii
2 łyżki cukru
2 łyżki rumu
250ml wody
nadzienie migdałowe
100 g cukru
100 g zmielonych migdałów
100 g miękkiego masła
szczypta soli
1-2 jajka
1/2 łyżeczki ekstraktu wanilii
W rondelku zagotuj razem przez ok 2 minuty wszystkie składniki syropu, zestaw w ognia i wystudź.
Wymieszaj mikserem lub widelcem składniki nadzienia na gładką pastę, na końcu dodając jajka po jednym (jeśli będziesz mieć duże jajka, prawdopodobnie jedno wystarczy).
Podsuszone (czerstwe) croissanty przekrój, ale nie rozcinając ich do końca, ma powstać głęboka kieszonka. Rozłóż każdego croissanta i zamocz krótko w syropie, aż będą dobrze zwilżone, ale nie mokre. Wilgotne rogaliki układaj na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Do wnętrza każdego croissanta wkładaj nadzienie migdałowe, zamknij go, wierzch również posmaruj nadzieniem, a następnie obsyp dokładnie płatkami migdałowymi.
Podsuszone (czerstwe) croissanty przekrój, ale nie rozcinając ich do końca, ma powstać głęboka kieszonka. Rozłóż każdego croissanta i zamocz krótko w syropie, aż będą dobrze zwilżone, ale nie mokre. Wilgotne rogaliki układaj na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Do wnętrza każdego croissanta wkładaj nadzienie migdałowe, zamknij go, wierzch również posmaruj nadzieniem, a następnie obsyp dokładnie płatkami migdałowymi.
Wstaw tak przygotowane rogaliki do pieca nagrzanego do 180°C i piecz do zezłocenia płatków migdałowych - ok 15 minut. Jeśli przygotowane były dzień wcześniej i leżały w lodówce, przedłuż czas pieczenia o ok 5 minut. Podawaj lekko przestudzone i oprószone cukrem pudrem.
Bon apetit :)
Nie znam Was moje Panie osobiście, i żałuję bo obie wydajecie się być mega ciepłymi i interesującym osóbkami :) a bloga Lo czytam, wręcz pochłaniam, tak jak i wypieki wg jej receptur :) u mnie zwłaszcza te skandynawskie :) choć i takim migdałowym odgrzewańcem bym nie pogardziła :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam gorąco!!!
Pychotaaaa! Uwielbiam croissant z migdałami!
OdpowiedzUsuńsuper.. zrobię z pewnością. Rozczytuję się w Twoim blogu..śliwki suszone w zalewie-same pyszności.Jesteście dziewczyny ( blog Lo znam) niesamowite.
OdpowiedzUsuńPodziwiam i czerpie inspiracje.
gorące i czekoladowe uściski z Poznania
Joanna
mmmmmm omomom, tak się podobno teraz wyraża swój zachwyt nad jedzeniem :)
OdpowiedzUsuńSmakowite zdjęcie :)
OdpowiedzUsuńJa również uwielbiam zaglądać do Lo i delektować się nią, podobnie jak do Ciebie:)
OdpowiedzUsuńNo a ten sposób na odzysk... już przepisuję... - boszzz, co za rozpusta...
idę bo dostałam ślinotoku
pozdrawiam,
Marta
Kochane, dziękuję za przepis na odświeżone croissanty, na pewno wypróbuję - tylko muszę znaleźć croissanty, które miałyby w moim domu przeleżeć dobę bez zjedzenia... to będzie trudne :)
OdpowiedzUsuńPewnie szanujący francuz by się obraził ale dla mnie takie rogaliki mają dużo wspólnego z naszymi Marcińskimi. No może nie są tak ciężkie ale smak równie migdałowy, pyszny!
OdpowiedzUsuńZnalazłam twojego bloga dopiero dziś i niezmiernie się z tego ciesze. Świetne wpisy, dobre porady, dużo odnośników. Super! i ten poranek z ciepłymi croissantami, zazdroszczę Twojej przyjaciółce:)
Bloga Lo znam od dawna. Dzięki niemu upiekłam swoje pierwsze w życiu włoskie drożdżowe bułki. Również dzięki niemu francuski wypieki przestały mnie straszyć a zaczęły fascynować!
O kurcze, rzadko mnie coś porusza, ale teraz wprost nie mogę oczu oderwać od tych rogalików
OdpowiedzUsuńLubimy te same blogi kulinarne:)
OdpowiedzUsuńjejku, to musi byc pyszne... a ja na diecie:(
OdpowiedzUsuń