W sobotę i niedzielę w warszawskim Nowym Forcie Sokolnickiego odbywał się pierwszy Good Food Fest. Nam udało się dotrzeć na festiwal dopiero w niedzielę. I całe szczęście, że pokonałam niedzielne lenistwo! Kupiłam dziś cztery wielkie bochny chleba na tataraku od Janusza Grycza z Suwalszczyzny. Tak, tego samego, który był jednym z bohaterów filmu Maćka Kowalczuka "Wtajemniczeni".
Gdy kilka tygodni temu robiłam zakupy na kiermaszu po Slowfoodowym Śniadaniu, zaczepiła mnie znajoma. Widząc chleb, który kupiłam zawołała "no jak to, to blogerka kulinarna chleb kupuje??" i coś rzuciła "że to wstyd", czy jakoś tak. Strasznie dziwnie się z tym poczułam, no jak to, to blogerka kulinarna musi wszystko sama, temi ręcami, na żarnach mąkę mleć tyż? Nie pamiętam od kogo kupiłam wówczas chleb, był bardzo smaczny - wiejski bochen na chleba na zakwasie, który przez trzy dni jedliśmy z wielkim smakiem. Jednak dzisiejszy zakup na Good Food Fest to był chlebm na który czekałam od kilku tygodni - chleb na tataraku od Janusza Grycza z Suwalszczyzny. Absolutnie cudowny. Niesamowicie aromatyczny, wilgotny i po prostu pyszny! ponoć świetnie się mrozi i z tą myślą kupiliśmy go nieco więcej. I znów nie jest mi wstyd, a wręcz z zachwytem opowiadam o tym jaki chleb i gdzie kupuję. Lubię jeść z rąk ludzi, którzy oddają serce produkowanym przez siebie smakom. Ten chleb był mieszany rękoma, rękoma nakladany do form, pieczony w piecu opalanym drewnem. Ręce go wyjmowały, ręce go dla mnie zapakowały. I ja go zjem, sam chleb z dobrym masłem. Masłem i solą. Kropka.
Na Good Food Fest była też wyśmienita szynka dylewska, kupiliśmy surowe polskie kiełbasy, ser szeneker i wyśmienite conservas od Smaków Portugalii.
U Karola Majewskiego degustowałam najnowszą nalewkę - mirabelkówkę, która jeszcze nie weszła do sprzedaży.
Na stoisku Pana Ziółko było mnóstwo liściastych warzyw i topinambur, ale już mnie odciągały dzieciaki, by podglądać "Mamusiu, tego mojego ulubionego kucharza, tego co mnie zaczepia" (czytaj Grześka Łapanowskiego ze Szkoły na Widelcu).
W sąsiedniej sali Malka Kafka opowiadała o kuchni żydowskiej, a do występu szykował się Tomek Woźniak.
Na targu pyszności były też wina (niestety tylko do degustacji), pyszne musztardy od Towarów Niezwykłych, wędzone ryby od Pana Sandacza, trochę ciekawych kuchennych gadżetów, deski Ekupirean a karmiła cudownie DeliEs i Surya - restauracja witariańska.
Miałam jednak wrażenie, że jak na ofertę, która była w programie Good Food Fest, powinno być tu znacznie więcej ludzi. Na Slowfoodowym Śniadaniu, które w tym samym miejscu było kilka tygodni wcześniej były tłumy - zarówno chętnych na śniadanie, jak i na późniejszym kiermaszu. Niestety zupełnie nie rozumiem dlaczego wstęp na Good Food Fest był płatny i to aż 25zł. O ile wejście na pokazy i warsztaty jest zrozumiałe (i 25zł to niewielka cena), jednak do części kiermaszowej wstęp powinien być wolny. Policzmy - przy 5cio osobowej rodzinie, z dwójką dzieci poniżej 10 lat to aż 75zł - 7 i pół bochenka chleba na tataraku... :(Do przemyślenia przed kolejną edycją Good Food Fest.
Jakoś to przegapiłam... A szkoda, choć gdybyśmy wybrali się z mężem po miód i sałatę, to byłyby to najdroższe produkty w Polsce. Wstęp płatny jednak zniechęca.
OdpowiedzUsuńZa to gęś owsiana - mimo iż droga - pycha! Dzięki za inicjatywę :)
Anna - przypominałam jeszcze w piątek na Fb o tym wydarzeniu. Może następnym razem :) Fajnie, że gęś się udała!
UsuńZdecydowanie nie rozumiem tak wysokiej ceny za wstęp do fortu.
OdpowiedzUsuńMyślę sobie tak - jeśli była taka masa warsztatów i ktoś miał czas w nich uczestniczyć, to pewnie warto, jeśli jednak wpada się tylko na zakupy dobrego jedzenia, to już nie powinno się płacić za wstęp.
UsuńTeż uważam, że z ceną przesada, ale nakupiłam masę rzeczy do jedzenia: miody, sery, konfitury :) Pozdrawiam, Asia
OdpowiedzUsuńNo i ja z kilkoma torbami wyszłam :)
Usuńja uwielbiałam program Malki w kuchnia.tv i teraz jakoś nei moge trafić,albo juz nie ma:(
OdpowiedzUsuńJa też kojarzę jej program, ale głównie z późnonocnych godzin bezsenności, jakoś o 3ciej czasem leciał. Dziś było "na żywo" - w pokazie i na warsztatach.
UsuńKochani, za warsztaty z kulinarnymi gwiazdami jesteście w stanie płacić po 200 zł za wieczór a za dni pełne atrakcji wszelkiej maści nie potraficie wygospodarować 25? Te wszystkie całodniowe atrakcje, za które osobno płaci się krocie, tutaj były w cenie dania w knajpie. Trzeba Wam wiedzieć, że festiwal został sfinansowany z prywatnej kieszeni, dla Waszej radości i rozkoszy. Jeśli nadal macie wątpliwości, to zapraszamy gorąco na kolejną edycję w czerwcu. Pozdrawiamy gorąco, organizatorzy GOOD FOOD FEST
OdpowiedzUsuń