I znów wiosna gdzieś umknęła, a lato za oknem. Może to tylko na chwilę? Na mojej maleńkiej wsi na szczęście wiatr przemyka między drzewami i chłodu więcej jest niż w mieście. Nie ma asfaltu, który rozpala powietrze i niemilknącego szumu samochodów, nie podzwania tramwaj i nie dźwięczą klaksony. Koty wylegują się leniwie na chłodnych kamieniach ścieżki, wilczyca wyciąga się na ganku, gdzie cienia najwięcej. Zamiast miejskich dźwięków słucham dzięcioła wystukującego rytmiczne melodie na podciętej olsze i ptasich koncertów hen wysoko na szczytach brzóz. Dziś nawet muzyka nie dobiega ze ściszonego radia – na wsi brak prądu. Kiedy ostatnio nie korzystaliście z elektryczności dzień lub dłużej? Piszę tego posta na ostatnich kreskach baterii w laptopie, który też za chwilę zgaśnie. Na lunch zjem dziś zupę z poprzedniego dnia – jasnopomarańczowy krem, który nie jest ani z dyni, ani z marchewki, to zupa z czerwonej papryki z mlekiem kokosowym i tymiankiem.
Na koncercie Stacey Kent, który sprawiłam sobie w prezencie urodzinowym w ubiegłym roku, Stacey śpiewała prześliczną piosenkę o wiośnie C’est le primtemps. I w ten październikowy wieczór w kongresowej tak mi się chciało wiosny. Oto jest cudny maj, a cała płyta „Raconte-moi…” dobrze, oj dobrze brzmi na wiosnę...
Chyba bardzo mi był potrzebny taki dzień jak dziś, chociaż, gdy dowiedziałam, się, że niemal cały dzień ma nie być prądu byłam wstrząśnięta - a tu taaakie plany! W końcu prąd włączyli grubo po 18stej, a przewidywany "dramat" okazał się jednym z najlepszych dni jakie można sobie wymarzyć.
To był dzień na spowolnienie i uświadomienie sobie jak koszmarne były ostatnie dwa tygodnie, gdy praktycznie nie miałam czasu poczytać książki. Wypadłam ze stałego rytmu - książka po przebudzeniu, książka do kawy, koniecznie książka przed snem. Czasem czytam do świtu, często zdarza mi się czytać kilka tytułów jednocześnie. W bibliotece w małym miasteczku nieopodal jestem tą, która zawsze wynosi -naście książek. Dziś połykałam "Służące" i "Lunch in Paris", na zmianę :)
Dziś do lektury, zjadłam całkiem zimną zupę. Pyszną, aksamitną, delikatną w smaku, ech...
Ta zupa potrafi oczarować w wielu różnych wersjach, może być bardzo bardzo śmietanowa, gotowana na samej kremówce. Jeśli dodasz więcej wody, będzie lżejsza. Ponoć pochodzi z Katalonii, a gotowałam ją pierwszy raz z Kurtem Schellerem na jednym z jego kursów (o tym będzie niebawem).
Moja wersja już pewnie nie katalońska i podać ją można w dwóch wersjach – na gorąco lub w taki ciepły dzień jak dziś na zimno – jak chłodnik. Dodałam do niej mleka kokosowego i wrzuciłam kokosowe kostki lodu. Podaj ją w szklaneczkach z małymi łyżeczkami do zjedzenia na piknikowym kocu na trawie i ciesz się, ciesz wiosną!
To był dzień na spowolnienie i uświadomienie sobie jak koszmarne były ostatnie dwa tygodnie, gdy praktycznie nie miałam czasu poczytać książki. Wypadłam ze stałego rytmu - książka po przebudzeniu, książka do kawy, koniecznie książka przed snem. Czasem czytam do świtu, często zdarza mi się czytać kilka tytułów jednocześnie. W bibliotece w małym miasteczku nieopodal jestem tą, która zawsze wynosi -naście książek. Dziś połykałam "Służące" i "Lunch in Paris", na zmianę :)
Dziś do lektury, zjadłam całkiem zimną zupę. Pyszną, aksamitną, delikatną w smaku, ech...
Ta zupa potrafi oczarować w wielu różnych wersjach, może być bardzo bardzo śmietanowa, gotowana na samej kremówce. Jeśli dodasz więcej wody, będzie lżejsza. Ponoć pochodzi z Katalonii, a gotowałam ją pierwszy raz z Kurtem Schellerem na jednym z jego kursów (o tym będzie niebawem).
Moja wersja już pewnie nie katalońska i podać ją można w dwóch wersjach – na gorąco lub w taki ciepły dzień jak dziś na zimno – jak chłodnik. Dodałam do niej mleka kokosowego i wrzuciłam kokosowe kostki lodu. Podaj ją w szklaneczkach z małymi łyżeczkami do zjedzenia na piknikowym kocu na trawie i ciesz się, ciesz wiosną!
Zupa z czerwonej papryki na mleku kokosowym
łyżka masła1 cebula
2 ząbki czosnku
6 czerwonych papryk
600ml śmietany kremówki 30%
200ml mleka kokosowego
200ml wody
sól i pieprz do smaku
Na maśle podsmaż na szklisto posiekaną drobno cebulę i czosnek. Dodaj oczyszczoną z pestek i białych błon paprykę, pokrojoną w plastry i podsmażaj ok. 5-7 min aż papryka nieco zmięknie. Wlej śmietanę kremówkę i wodę, gotuj aż papryka będzie zupełnie miękka (ok. 20 min). Zmiksuj blenderem na gładki krem i przetrzyj przez sito. Na końcu dodaj mleko kokosowe i zagotuj.
na gorąco: podawaj zupę z płatkami kokosa i listkami tymianku (wersja Kurta była bez mleka kokosowego, sugerował też podawanie zupy z paseczkami cienko pociętych jasno zielonych części pora, ja jednak preferuję wersję z kokosem z tymiankiem)
na zimno: podawaj zupę mocno schłodzoną z kokosowymi kostkami lodu, w których pięknie prezentują się listki tymianku.
na gorąco: podawaj zupę z płatkami kokosa i listkami tymianku (wersja Kurta była bez mleka kokosowego, sugerował też podawanie zupy z paseczkami cienko pociętych jasno zielonych części pora, ja jednak preferuję wersję z kokosem z tymiankiem)
na zimno: podawaj zupę mocno schłodzoną z kokosowymi kostkami lodu, w których pięknie prezentują się listki tymianku.
kokosowe kostki lodu
100ml mleka kokosowego
200ml zimnej wody
listki tymianku cytrynowego
woreczki lub foremki do lodu
Wymieszaj mleko kokosowe z wodą, dodaj listki tymianku oskubane z gałązek, przelej do foremek lub woreczków do lodu i zamroź. Wrzucaj do zupy tuż przed podaniem.
P.S. Dzień bez prądu był cudny! nie umiałam powstrzymać się od porządkowania fury papierów, ale miałam tez długie godziny na książkę na tarasie. Zbyt rzadko zwalniam na własne życzenie, nie zdając się na prądo-brak, a jak u Was ze zwalnianiem? i brakami prądu? :))
spokojnego i miłego weekendu!
Oj, to by mi smakowało :)
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuńbardzo lubię takie nie najprostsze połączenia smaków :D pycha!
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcie i piękna zupa:)
OdpowiedzUsuńwyglada imponujaco-ciekawe jak smakuje!! Do wyprobowania -na pewno!
OdpowiedzUsuńUwielbiam zupy kremy. A z papryki nigdy jeszcze nie robiłam. Koniecznie muszę wypróbować! :)
OdpowiedzUsuń