Gdy w końcu pojadę do Włoch, obawiam się, że będę musiała zabrać ze sobą walizkę lektur. Książek już przeczytanych, z wklejonymi żółtymi zakładkami, którymi zaznaczam co zobaczyć, czym się nasycić i ... gdzie zjeść. Pewne podróże pozostają w sferze marzeń, czymże bowiem jest tygodniowy wyjazd rodzinny do Włoch wobec z enologiczno-gastronomicznej podróży przez regiony Italii? Jak porównać wakacje w Toskanii, do całego lata na pokładzie jachtu, gdzie menu zależy od portu, w którym zacumuje kapitan. A jak wyglądałaby Wasza podróż marzeń do Włoch? Właśnie zrobiłam wspaniały czosnkowo-paprykowy rouille do zupy rybnej i pyszny majonez prawdziwkowy, który podam do pieczonego łososia. Nawet nie wiecie jak bardzo chciałabym dodać do niego delikatną oliwę kupioną w Ligurii i podać ze świeżymi pomarańczowo-białymi scampi kupionymi w Porto Santo Stefano...
Pisząc tego posta, siedzę na tarasie z laptopem na kolanach. Cudownie ciepłe kwietniowe słońce daje nadzieję na piękne lato. Znacie Mario Biondi? "Something That Was Beautiful" dobrze brzmi w taki dzień...
Dlaczego nie może być tak, że do klasycznej książki, za niewielką dopłatą można otrzymać również jej wersję elektroniczną? Chciałabym w takim ebooku moc robić 'notatki na marginesie' zaznaczać fragmenty tekstu, robić odnośniki. Papierowej książki tak nigdy nie potraktuję, ale wklejam przyklejko-zakładki, notuję na karteluszkach. W podroż do Włoch zamiast walizki książek, zabrałabym czytnik ebooków i byłabym prze-szczęśliwa. Mogłabym z zaznaczonych fragmentów lektur stworzyć własny przewodnik po rejonach wartych odwiedzenia i smakach obowiązkowych do skosztowania. Dziś jednak wyciągam notes podróżny i zapisuję cierpliwie: "w Mediolanie zajrzeć na dłużej na Via Spadari 9 do Gastronomia Peck pewnie najlepszych delikatesów na kuli ziemskiej". Właśnie jestem po lekturze pobudzającej podróżnicze tęsknoty książki amerykańskiego szefa kuchni Davida Shallecka "Śródziemnomorskie lato".
Książka jeszcze ciepła - od słońca Italii i pras drukarskich, połknęłam ją błyskiem. Autorem jest David Shalleck - dziś uznany, chociaż mi wcześniej nie znany, amerykański szef kuchni, restaurator i producent kulinarnych programów telewizyjnych. "Śródziemnomorskie lato" to kulinarno-podróżniczy pamiętnik z kilku pierwszych lat, które spędził w podróży przez Europę oraz jako "kucharz okrętowy" doskonaląc się w zawodzie. Narracyjnie w książce jest to jedno lato na pokładzie zachwycającego jachtu z 1930 roku Serenity, należącego do małżeństwa zamożnych Włochów.
Shalleck porzuca posadę w San Francisco i wyrusza w podróż do Europy, gdzie dostaje kilka poważnych lekcji, które na zawsze zmienią jego podejście do zawodu "zanim nazwie się pan szefem kuchni, proszę uświadomić sobie, skąd to miano bierze początek. Szef to "chief" - wódz! Szef to nie szew - nie pęka".
We Francji i Włoszech ma szansę zrozumieć francuski paradoks, poznaje najstarsze techniki kulinarne i uczy się gotowania instynktownego na najświeższych składnikach. Pracuje w maleńkich rodzinnych lokalach, gdzie kuchnia jest tak prosta jak kilka składników użytych do dania, czy w Dal Pescatore, restauracji odznaczonej trzema gwiazdkami Michelina, której właścicielka gotuje "prosto z duszy".
Zwieńczeniem europejskiej podróży autora staje się kambuz na ekskluzywnym włoskim jachcie. Wyzwaniem dla kucharza pokładowego staje się gotowanie przez całe lato wyłącznie ze świeżych i lokalnych produktów z uwzględnieniem charakteru kuchni regionu, w którym jacht cumuje. Chef David gotuje dla właścicieli, ich gości i załogi jachtu, ale też jest jej czynnym członkiem. Nie tylko świetnie radzi sobie w kambuzie z barweną, scampi i biscotti rotti, ale wznosi się na wyżyny sztuki kulinarnej podczas halsowania, ściąga baksztag, obsługuje kabestan, trymuje sztaksel i manewruje szotem (nie mylić z piciem shota).
Shalleck pisze barwnie, wartko i niesamowicie apetycznie, mimo iż nie jest zawodowym pisarzem. Niemal czuć powiew morskiej bryzy, gdy serwuje szefowej barwenę z pomidorowym coulis, czy przyrządza jeżowce dla załogi jachtu. Z zazdrością słucham jego opowieści o warzywnych i rybnych targach włoskiego wybrzeża, co ciekawsze oznaczałam zakładkami 'na zaś". Gdy musi poradzić sobie z menu na nieoczekiwane przyjęcie dla ponad setki osób, ma do pomocy wyłącznie własne dwie ręce, wypełnioną po brzegi spiżarnię w zęzie i mikroskopijną kuchnię na jachcie. Czytam jedno, drugie menu - każde wydaje się niemal ucztą bogów i... już nie radzę sobie z szalejącymi śliniankami! Ech pomarzyć...
Tak sobie myślę, że w ciemno pojechałabym na warsztaty kulinarne, prowadzone przez autora. W podróży przez Francję odwiedziłabym kameralną szkołę Natalie Waag w Prowansji, ale ta już chyba nie istnieje, zajrzała do kilku lokali, w których pracował David, a w Mediolanie zrobiła zakupy w Gastronomia Peck.
"Śródziemnomorskie lato" nie jest książką kulinarną, to opowieść wypełniona smakiem, a jednocześnie podróż życia autora, który staje się mistrzem w zawodzie w chwili, gdy odkryje, iż największą sztuką jest... prostota. Na końcu książki jest kilka przepisów, które powstały na Serenity lub zostały autorowi podarowane w czasie pięcioletniej podróży przez kuchnie Francji i Włoch. Polecam przeczytanie książki w trakcie wakacyjnego wyjazdu na południe Europy, gdzie po kolejnym rozdziale można będzie w nadmorskiej trattorii rozkoszować się smakiem śródziemnomorskich potraw chociaż odrobinę zbliżonych do opisywanych przez autora.
Boshh niech no ja tylko dorwę świeże vongole w Warszawie (to możliwe w ogóle?), a natentychmiast popełnię Linguine con Vongole e Zucchini. Tymczasem jednak przygotowałam dwa sosy z książki, które nawet nudnej rybie nadadzą charakteru.
Hilfe! ktoś podpowie gdzie zdobyć można vongole w stolicy zimnego środkowoeuropejskiego kraju????
Rouille Madame Quiller*
Przepis na rouille autor otrzymał przy okazji zakupów w sklepie z akcesoriami kuchennymi. Ten rdzawy sos, jest słynny dla kuchni prowansalskiej jako zachwycający dodatek do mięs, ryb i skorupiaków. Aromatyczna, mocno czosnkowa pasta zwana "rdzawym majonezem z Prowansji". Autor podpowiada, by podać ją do grillowanego udźca jagnięcego lub kurczaka, pieczonej ryby lub zupy rybnej.
5 posiekanych hiszpańskich papryczek piquillo - użyłam grillowanych, bez skórki
1/2 łyżeczki posiekanego czosnku - ok 2-3 ząbków, możesz je zblanszować, będą mniej ostre
szczypta płatków suszonej papryki
150ml świeżych okruchów pszennego chleba lub bułki - i tu znów coś "odzyskamy", czyli możemy użyć bułki tartej własnej produkcji
60ml oliwy ratyfikowanej
1/4 łyżeczki drobnej soli morskiej
Papryczki, czosnek i płatki papryki zmiksuj razem na gładką pastę. Osobno zmiksuj okruchy chleba z łyżka letniej wody, aż utworzą gęsta masę - dodaj ją do zmiksowanej papryki i ucieraj do momentu, aż powstanie gładka, kremowa pasta. W trakcie miksowania wlewaj cienką strużka oliwę - jak do majonezu - do uzyskania gładkiej emulsji. Dopraw solą do smaku.
Rouille jest obłędne! nie mogłam się powstrzymać przed oblizywaniem łyżki i podjadaniem na grzance. Możesz podać je po prostu jako smarowidło do chrupiących bagietek, ale z pieczoną lub grillowaną rybą będzie szczytem rozkoszy.
Majonez prawdziwkowy*
Bardzo aromatyczny, pobudzający wyobraźnię kulinarną. Jeśli zrobisz go na delikatnej oliwie i tłoczonym na zimno oleju rzepakowym z Góry Św Wawrzyńca, nabierze nieco orzechowego posmaku. Autor podpowiada, by podać go do pieczonej lub gotowanej ryby. Dobrze będzie również smakował do kanapki z pieczonym mięsem lub sałatki z kurczakiem.
150ml oliwy ratyfikowanej - użyj jak najłagodniejszej
150ml oleju rzepakowego
15g suszonych prawdziwków
1 duże jajko i 1 duże żółtko
1 łyżka musztardy dijon
1 łyżka soku z cytryny
3/4 łyżeczki drobnej soli morskiej
1/4 łyżeczki świeżo mielonego czarnego pieprzu
Zmieszaj oliwę z olejem o odstaw. Zgotuj 100ml wody w małym rondelku i wrzuć do niej grzyby. Zdejmij z ognia i odstaw na 10 minut, by zmiękły. Zmiksuj razem jajko, żółtko, musztardę, sok cytrynowy, sól, pieprz. Odsącz prawdziwki z wody i dobrze odciśnij zachowując wodę, w której się moczyły, po czym grubo je posiekaj i dodaj zmiksuj razem. zmniejsz obroty miksera i wlewaj cienką strużką mieszankę olejów, aż powstanie gładka emulsja. Dodaj dwie łyżki wody z moczenia grzybów i dodawaj tak jak olej. Majonez można przechowywać w zamkniętym słoiku w lodówce ok tygodnia.
Kto ma ochotę na egzemplarz książki Shallecka?
Oddam w dobre ręce za mini recenzję innej lektury, która Was najbardziej pobudziła kulinarnie i podróżniczo.
Drugi egzemplarz książki "poza konkursem" ofiaruję zaś osobie, która podpowie pewny i sprawdzony adres, pod którym zdobędę w Warszawie świeże vongole :))
* oba przepisy pochodzą z książki
David Shalleck, Erol Munuz
Wydawnictwo Literackie, kwiecień 2012
ok 400 stron, 30-35zł
Świeże Vongole od czwartku w makro, przy Jerozolimskich. Są holenderskie, norweskie, sercówki itd... Są zawsze świeże, a sprzedawcy jak jest coś nie tak z towarem poinformują :)
OdpowiedzUsuńEmilia Westfal
Emilia - no i dwa razy podchodziłam do Makro, nawet dzwoniłam i zapewniali, ze będą. Nic z tego Makro zawiodło, szukam dalej! jakies inne podpowiedzi?
UsuńPrzykro mi :) Jestem w makro kilka razy w tygodniu i zawsze kiedy chcę dostaje vongole. Musiałaś mieć pecha! Powodzenia w dalszym szukaniu:)
UsuńNo już sama nie wiem co robić... Makro twierdzi, że bywają u nich. Ja widziałam tylko mule, ale vongoli ani widu :( może to te dłuuugie weekendy? No nic, będę dzwonić next week. Miłego majówkowania :)
UsuńEmilio, sprawdzę w najbliższy czwartek na pewno i jeśli Twoja wskazówka się potwierdzi, jeden egzemplarz książki będzie Twój :)
OdpowiedzUsuńDrugi egzemplarz czeka na podpowiedzi innych inspirujących podróżniczo-kulinarnie książek - piszcie!
"Moje życie we Francji" Julia Child (współpraca Alex Prud'homme)
OdpowiedzUsuńTo opowieść o interesującym i inspirującym życiorysie J.Child, pięknej i pachnącej Francji, ciekawych ludziach, gotowaniu, gastronomii, o pierwszych sławnych "kulinarnych" osobistościach (smakosz Curnonsky, str.195), o podróżowaniu i poszukiwaniu swego miejsca na świecie:) Dla mnie magiczna w opisach, prosta i bardzo, bardzo ciekawa:)
Oj tak, bardzo inspirująca książka, z przyjemnością się czyta i po kilkakroć do niej wraca. Ja czekam też czy i kiedy zostanie w Polsce wydana jej biblia "Mastering the Art of French Cooking".
UsuńOryginalną wersję posiadam, ale na polskie wydanie również czekam:)
UsuńBardzo jestem ciekawa, czy jakieś wydawnictwo się podejmie wydania, byłoby świetnie!
Usuńprzepis na Rouille Madame Quiller wypróbuję na pewno - z pewnością będzie pasował do chleba czosnkowego, który piekłem wczoraj ;) dzięki za przepis...
OdpowiedzUsuńa jeśli chodzi o książkę - polecam "Smaki Południowej Italii" Marleny de Blasi... do tej książki mam szczególny sentyment - moja przygoda z kulinariami zaczęła się od Focacci wg. przepisu z książki :)
http://polki.pl/kultura_ksiazki_artykul,10021545.html
polecam :)
A to chyba Rafał, prawda :) cieszę się, że chleb smakował :)
UsuńNo popatrz z Marleną de Blasi mam podobnie, chociaż focacci nie piekłam, ale a to był już z polecanej przez Ciebie książki pasztet cielęcy po rzymsku: http://www.chillibite.pl/2012/04/pasztet-cielecy-po-rzymsku.html i wielkanocna pieczeń jagnięca: http://www.chillibite.pl/2012/03/abbacchio-pasquale-wielkanocna-pieczen.html . Co jeszcze z niej gotowałeś? a Smaki Północnej przetestowałeś również?
"Smaków Północnej Italii" jeszcze nie testowałem, choć książka już cała upstrzona jest kolorowymi karteczkami z zaznaczonymi przepisami do wypróbowania ...
UsuńA z przepisów z powyższej książki na pewno próbowałem tartę pomarańczową, rybę z czosnkiem i orzechami oraz i wieprzowinę z cytrynami - no i kilka innych, ale te zasługują na szczególną uwagę :) szczególnie polecam tartę - czysta esencja włoskiego słońca i delikatnej morskiej bryzy :)
P.S. a tak a propos książek ze smakiem - czytałaś coś P. Pezzellego? Szczególnie polecam "Kuchnię Franceski" ...
... no i rdzawe rouille - rewelacja :) nie zdążyłem spróbować z chlebem czosnkowym, ale z pieczywem pszennym sprawdziło się równie idealnie :D
a książki Gino D'Acampo znasz ???
Usuńhttp://lubimyczytac.pl/ksiazka/97199/buonissimo-najlepsze-potrawy-z-kuchni-wloskiej
D'Acampo nie znałam, własnie mam w ręku Buonissimo, kilka bardzo interesujących pomysłów jest. Te "Najlepsze potrawy" też podejrzę. Dziękuję :)
Usuńpolecam brzoskwinię w bezie nadziewaną (w oryginale marcepanem - ja nadziewałem malinami i też była pyszna)
Usuńoraz tarty ze szparagami, na które już nie mogę się doczekać :D
Tak, ta brzoskwinia też zwróciła moją uwagę, natomiast tarta jest zachwycająca! niegługo będzie i u mnie na blogu :) dziękuję!
UsuńA ja polecam książkę Spohie Dahl "Apetyczna panna Dahl" Ona mnie nie tylko zainspirowała kulinarnie i podróżniczo... Choć Sophie opowiada o swoim życiu, podróżach i jedzeniu w sposób nader zachęcający, pobudzający i barwny. Ale kiedy zaczęłam czytać jej książkę ogarnęło mnie prawdziwe wzruszenie i wszechogarniająca myśl... Mój Boże, czy to możliwe, że inni też mają problemy z wagą, z jedzeniem, z wciskaniem się w za mały ciuszek, że myślą i czują tak jak ja, że Ona tak czuje?? A już stwierdzenie: "Dlaczego tak trudno opanować głód i ograniczyć się do trzech posiłków dziennie i małej przekąski na podwieczorek bez podjadania miedzy posiłkami?" totalnie mnie rozbroiło i rozczuliło!! Kocham jeść, a Sophie i jej książka są dla mnie drogowskazem jak jeść i nie tyć!:)
OdpowiedzUsuńDziękuję Sylwia, oczywiście znam tę pozycję - pisałam o niej o tu: http://www.chillibite.pl/2012/04/hedonizm-kulinarny-i-waga-w-do.html. Masz rację, że to milo poczytać tak pyszną ksiażkę, ale kogoś kto nie ma rozmiaru xxxxs :)
Usuń:) No patrz... jaki zbieg okoliczności! Ja o niej dowiedziałam się od Liski, a u Ciebie te post po prostu przegapiłam!! Jak to możliwe? Wiem, pewnie robiłam szarlotkę spod samiuśkich Tater!:) Już kiedyś pisałam Ci o tym, ale powtórzę... ta szarlotka i wariacje z ciastem to u mnie nieprzerwanie hit od kiedy opublikowałaś przepis w Galerii potraw!
UsuńNo taaak szarlotka już kultowa :) cieszę się, że tak jest lubiana, a koralową próbowałaś? jest świetna :) http://www.chillibite.pl/2010/10/jesienna-koralowa-szarlotka.html
Usuńwiesz... ja tak jestem wierna tatrzańskiej...aż do bólu :) Widziałam koralową, wygląda przepysznie no i kusi mnie karmelotka:) :) :) Zrobię na pewno! Za tydzień... moja aktualna dieta wymaga ode mnie takich kolosalnych poświęceń :( :)
UsuńOj no tak, ale ja nie za często robię tatrzańską, żeby móc sie z większym oczekiwaniem nią cieszyć :) a karmelotkę koniecznie zrób! piękna i prosta :)
UsuńA ja jestem fanką książki NAKARM MNIE :) wszystko mi się tam podoba. Jezlei chodzi o książki popularne z odniesieniami do kulinariów i samkow to jeszcze na żadną inspirującą nie trafiłam, może jak ta wygram to będzie pierwsza ;)
OdpowiedzUsuńJoanno - tej pozycji nie znałam, podejrzałam w Merlinie i wygląda fajnie :)
UsuńSzellko mam problem... nie mam papryczek na rouille :( Podobno w Makro są w słoiku, ale pewnie takie nie mogą być.... Gdzie dalej uderzać?
OdpowiedzUsuńSylwia, ja też miałam gotowe piquillo, ale bez żadnych dodatków, po prostu grillowane w słoiku :) ale jak sobie wysieję w ogródku, to wyślę Ci po zbiorach własne :)
UsuńPocieszyłaś mnie bo już myślałam, że nie dam rady zrobić tego koralowego cudu! :) Jako pierwsza zapisuję się na nasionka:) Dziękuję:)
Usuńno z tymi nasionkami to ciut żartowałam, ale kto wie, może kiedyś jeszcze będę miała taki ogród jak Jamie Oliver, a wtedy - zapraszam na zbiory! :))
Usuńhahaha:) Spokojnie! To tylko takie zabezpieczenie na później:) Pozdrawiam serdecznie Cię! :)
UsuńTo ja polece "Kuchnie Franceski" ... oczywiscie pachnaca sloneczna Italia ... ale ale, nie dajmy sie zwiesc, akcja rozgrywa sie w ... Anglii - chlodnej i deszczowej' i wcale nie jest to bajka o kobiecie ktora odnalazla siebie (i milosc) w oliwnym, cytrusowym czy ziolowym raju. Na dodatek pozycja pisana przez ... pana. Ksiazka jest lekka, ciepla i pyszna. Wabia do niej zapachy wloskich zup, cieplego chleba, pomidorow, bazylii, ciast ... Bardzo kobieca pozycja, godna polecenia, poczytania wieczorem do lampki wina, Wieczorow tych nie bedzie za wiele (niestety?)
OdpowiedzUsuńNo to ja (haha) powiem tyle, że stoi na półce w kolejce co czytania. A tu długi weekend za pasem ;)
Usuń:D pytanie - czy pozycja polecona posiadana nieczytana tez bierze udzial w konkursie .... :)))
UsuńNo a jak Moniko, mogla Cie zainspirować bez czytania? pod poduszką trzymałaś ;D
Usuńzamówiłam wczoraj Sródziemnomorskie lato :)
OdpowiedzUsuńtak smakowicie zachęciłaś a jestem potwornie niecierpliwa wiec ...
a rdzawy majonez Prowansji zrobię obowiązkowo choc nie jestem pewna czy z piquillo. pewnie beda musiały wystarczyc inne, akurat dostepne.
pozdrawiam
provence z bloxa (podczytująca ale cicho siedząca)
Cieszę się i mam nadzieję, że lektura będzie przyjemna, ale... nie czytaj głodna :P
UsuńPrzygotowalam rouille wczoraj. Dom zapachnial najpierw cudownie i oszalamiajaco pieczona papryka a potem ciut ryba... na lunch. Jedna tylko uwaga, rzeczywiscie czosnek daje mocno o sobie znac... i nastepnym razem go zblanszuje lub w ogole uzyje pieczonego. Bardzo dziekuje za przepis, serdecznie
OdpowiedzUsuńANna
Anna- bardzo się cieszę :) my dziś w grilla, którego wreszcie robimy :)
UsuńVongole możesz złowić w delikatesach Bomi w Kliffie na Okopowej- to na pewno:) a bywają też w Top fish na Nowym świecie. pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńCocoluna - teraz Ty masz szansę na książkę, albowiem w Makro mimo dwóch podejść nie udało się kupić. Sprawdzę Klifa zatem! :)
UsuńI jak- kliff działa?:) ja dziś byłam- wg mnie powinnaś być usatysfakcjonowana...;)
UsuńJa ci nie podpowiem, ale rozpłynę się nad książką, bo już ją sobie zamówiłam i do mnie idzie pocztą :)
OdpowiedzUsuńNo jak tam Kuchareczko - dotarła książka, przeczytałaś? Podziel się wrażeniami po przeczytaniu.
UsuńZasyłam serdeczności :)
Szellko, może ten namiar przyda Ci się na przyszłość - http://www.lamaree.pl/pl/art/1291/Palourde-opakowanie-ok-3-kg
OdpowiedzUsuń(znalezione na gazetowym forum Kuchnia)
pozdrawiam
- abbra
Bardzo Ci dziękuję Abbro, to mrożone, ale jeśli świeżych nie znajdę, to kto wie... ? :)
UsuńMnie podróżniczo i kulinarnie wciągnęła książka Julii Child - Moje życie we Francji. Wcześniej widziałam film "Julie i Julia" i w ten sposób dowiedziałam się o istnieniu tej prostolinijnej i kradnącej wszystkim serca kucharki. Byłam urzeczona pomysłem młodziutkiej Julie, aby podjąć się ugotowania wszystkich potraw z książki kucharskiej Pani Child i jeszcze siłą, jaką miała w sobie, aby to wszystko opisać na blogu! Oczywiście zaczęłam wielkie poszukiwania obu tomów "Mastering the art of french cooking" autorstwa J. Child i L. Bertholle i S. Beck i kupiłam je tuż przed wyjazdem na kilkumiesięczny pobyt na Hawaje. Ledwie zdążyłam je przekartkować i musiałam się z nimi pożegnać na dłuższy czas... nie dawało mi to spokoju! Na szczęście w amerykańskiej księgarni Barnes&Nobles ta książka wciąż jest w sprzedaży, co skutkowało wieloma godzinami spędzonymi między regałami. Wtedy jednak nie zrobiłam jeszcze żadnego przepisu z tej książki. Byłam zbyt pochłonięta odkrywaniem hawajskich smaków:)
OdpowiedzUsuńPo powrocie jednak podjęłam się popisowego dania - Boeuf Bourguignon. Nie przesadzając - gotowanie zgodnie z przepisem zajęło mi pół dnia! Co prawda, było pyszne i miałam mnóstwo frajdy mogąc w końcu poczuć się jak Julie z filmu, jednakże jak teraz o tym myślę, to chyba jednak trochę przydługo ;)
Kupiłam sobie kolejną książkę - Moje życie we Francji. Tam J. Child opisuje swoją drogę, jaką przebyła odkrywając kuchnię francuską. Jej zmagania w szkole Le Cordon Bleu, jej trudności co do uzgodnienia gatunków ryb w Marsylii... Jakże to na mnie zadziałało! Tak bardzo, że przeprowadziłam się na kilka miesięcy na południe Francji i teraz sama zgłębiam tajemnice, które kiedyś były inspiracją dla Pani Child. Tydzień temu założyłam nawet bloga i jest... pysznie!:)
Madziorku - masz rację "Moje życie" świetne! Nie wiem, czy czytałas książkę, na podstawie, które powstał film "Julie & Julia" - jeśli nie, to nawet lepiej :) Wyzwanie jakie Julie sobie postawiła - godne podziwu, w filmie niesamowita kreacja Meryl Streep, ale już sama książka nie zachwyciła mnie wcale. Bardzo Ci dziękuję za ten komentarz - poruszył mnie bardzo, szczególnie to jak bardzo dałaś się zainspirować. Mam podobnie :)
Usuńściskam palce za Twoją Francuską Przygodę i koniecznie podaj adres swojego bloga! A tym wpisem właśnie wygrałaś książkę Davida Schallecka - gratuluję! Być może po przeczytaniu jej przyjdzie Ci do głowy odwiedzić kilka miejsc, które Schalleck opisuje, ja czytałam to z zazdrością, ale też ze świadomością nieosiągalności (dla mnie) takiej podróży. Kto wie, może w kolejnym wcieleniu? Tobie jednak życzę, byś mogła poszwendać sie również ścieżkami Schallecka, tym bardziej, że mieszkasz TAM :)) A teraz czekam na Twój adres pocztowy, na który mogę wysłać książkę. Proszę wyślij mi go na konkurs[maupa]chillibite[kropka]pl
Jestem przeszczesliwa, wygralam super ksiazke! Pomimo niedzialajacej klawiatury - tydzien temu zalalam ja i teraz mozolnie uzywam ekranowej - musze wystukac swoja wielka radosc!! Dziekuje!:) Bardzo mi sie przyda przy moim raczkujacym blogu - http://dontblamethecook.blogspot.fr/
UsuńPrzyjemnie sie tez czytalo inne komentarze. Ciesze sie ze nas pasjonatow jest tak duzo:-)
Ja właśnie czytam "Moje życie we Francji"! :) Książka fantastyczna!!! Ze wszech miar godna polecenia! Najbardziej ujęło mnie to, że Julii nie jest filigranową(!) słabą kobietką! :) :) :)
OdpowiedzUsuńOj tak Sylwia - czytałam i zgadzam się z Tobą :)
Usuńja vągole łowię na wczasach w adriatyku jem je z makaronem pycha
OdpowiedzUsuń