Odzyskane trufle czekoladowe

"O mamusiu, jak dobrze, że już jesteś, co nam przywiozłaś...?"  i mama z tajemniczym uśmiechem opowiada jak to wracała pociągiem z daleeekiej podróży i jak całkiem niespodziewanie lokomotywa zagwizdała, buchnęła parą i zatrzymała się pod lasem. I wtedy z tego lasu wyszedł zajączek, przykicał bliżej i dał mamie torebkę z kanapkami. Kanapki były pyszne - z serem, albo pasztetem, suchą kiełbasą i kiszonym ogórkiem, albo z pastą jajeczną i szczypiorkiem. Pociąg odjechał po chwili, mama zjadła jedną kanapkę, ale pozostałe, które były w torebce przywiozła i oto z wielkim namaszczeniem dawała je dzieciom. Kanapki "od zajączka" (oczywiście najpyszniejsze na świecie) były rozpakowywane z papieru śniadaniowego i zjadane przy szybie balkonowej przez którą dzieciaki wypatrywały owego zajączka, a może przykicał aż pod dom
Mamina podróż czasem była prawdziwa, kilkudniowa, ale częściej okazywała się zwyczajnym powrotem z pracy. Kanapki były niezjedzonym drugim śniadaniem, które zabrała rano, czy posiłkiem na drogę, a z tej całej historii wyniosłam pamięć, by nie wyrzucać jedzenia. Czasy gdy sama byłam dzieckiem wydają się odlegle, ale pewne nawyki, które wówczas wpoiła mi mama i babcia pozostały. Dziś będzie o chlebie i suszonych śliwkach i jeszcze o odzyskanych truflach czekoladowych.

Dziś tak łatwo wsiąść do pociągu, kupić na dworcu bułkę, kanapkę, drożdżówkę, sok, wodę, batona i gazetę. Jedzenie jest tak powszechnie dostępne, że zapominamy jak jest ważne i jak ważne jest by je szanować. Sama, gdy wracam z podróży opowiadam swoim dzieciom zajączkową historię i wyciągam z torby to, co mi zostało z drogi. Czasem lekko obite jabłko, zapomniany banan, czy paczkę herbatników. Nie wyrzucam, częstuję, przetwarzam, dzielę i oddaję. A w pociągu, przypominam sobie w zależności od nastroju - jesienny zapomniany kawałek Maryli Rodowicz "Wsiąść do pociągu"...



albo pełną pogody radosną piosenkę z albumu dla dzieci Marka Grechuty z 1991 roku, w którym pięknie o pociągu i sarence śpiewa Tomek Wertz "Jadę pociągiem prawdziwym"...




Jak jest marnowaniem jedzenia w Waszych domach? Ja z wyrzucaniem zawsze miałam problem. W czerwcu nakładem Naszej Księgarni ukaże się książka "Ekonomia gastronomia" Allegry McEvedy i Paula Merretta, która traktuje o tym że dobrze jest planować zakupy i warto nauczyć się lepszego wykorzystywania  składników w naszych lodówkach i kuchennych szafkach. Podobnie jak autorzy, wierzę w to, że można znacznie oszczędzić wydatki na jedzenie wybierając lepsze jakościowo produkty, nawet jeśli są ... droższe! O tym też mówi ruch Slow Food, w którym działam - jedzmy świadomie, wspierajmy małych producentów, wybierajmy najlepsze produkty, a nasycimy się ich mniejszą ilością i nie będziemy musieli ich marnować.

Poniżej kilka podpowiedzi jak stosuję zasady "Ekonomii gastronomii" w mojej kuchni, a na końcu tego posta znajdziecie przepis na cudne, pyszne, czekoladowe trufle w dwóch wersjach. Takie trufle, że aż grzech byłoby nie zjeść...


I. nie marnuję jedzenia
Nie wiem, czy ktokolwiek z Was szpera na blogach po 'tagach', które nadają kolejnych wpisom ich autorzy. Ja od początku istnienia bloga mam taki mój własny, prywatny tag "odzyskane" - zaznaczam nim potrawy, które można czasem przygotować ze "światła w lodówce" lub które świadomie wykorzystują uratowane przed wyrzuceniem, czy zachowane do kolejnego użycia składniki - suszone, mrożone, odłożone "na potem".

II. planuję posiłki, zakupy i kupuję od najlepszych dostawców 
Od kiedy mieszkamy na wsi i do sklepu nie mamy "w dół po schodach" planuję dokładnie każde zakupy, wyszukuję dostawców najlepszych produktów i ... zarażam innych ideą świadomego jedzenia, oraz kupowania najlepszych produktów - ponad 3 lata temu zaczęłam "umawianie się na wspólne zakupy" ze znajomymi i sąsiadami. Dziś tworzymy wielką i głodną tego co najsmaczniejsze 'Grupę Solidarnych Zakupów ChilliBite', do której wciąż dołączają nowi smakosze :)

III. zamrażam, suszę i przechowuję, by starczyło na dłużej
Pilnuję zapasów, a najważniejsze miejsca w domu to spiżarnia i... dwie zamrażarki. Już od ponad 10 lat nie wystarcza mi "zamrażalnik" w lodówce. Chleb, bułki, masło kupujemy w większych ilościach i mrozimy od razu po zakupie. Chleb dzielę na pół - pół bochenka jest akurat na śniadanie dla całej rodziny. rozmrażam go w piekarniku lib mikrofali - jest pyszny i świeży. A od niedawna piekę również własny chleb na zakwasie, który jest znacznie dłużej świeży.

Od kiedy ściągam cytrusy z Sycylii dla Grupy Solidarnych Zakupów, po każdej kolejnej dostawie sporą ilość owoców ocieram z pomarańczowych skórek i mrożę do ciast. W ten sam sposób przechowuję skórkę cytryn, sok mrożę w woreczkach do lodu, a w woreczkach strunowych zmiksowane gotowane w całości pomarańcze do czekoladowej trufli.

W zamrażarce mam też zbierane latem owoce, przecier z jagód i malin, własnej produkcji ravioli, leśne grzyby, blanszowane kurki, ukochane pesto laskowe, ale także 1-2 osobowe porcje zupy, która została z obiadu. Jeśli zostanie mi kawałek dobrego sera, którego nie zdążymy zjeść przed wyjazdem, czy w obawie, że się zepsuje, ścieram go na tarce i mrożę w strunowych woreczkach. Mrożę nawet białka jajek do czekoladowej pavlovej :)  Mam kilkadziesiąt mniejszych i większych pojemników plastikowych, w których zamrażam porcje obiadu, które zostały z weekendu. Czasem zdarza się, gdy jesteśmy zaganiani, czy chorzy iż jedyne co mi pozostaje to rozmrozić gotowe potrawy i podgrzać je lub podsmażyć: naleśniki z serem (i czyste placki naleśnikowe przekładane papierem do pieczenia, by się nie skleiły), czerstwe croissanty, babeczki czekoladowe, kromki chałki, gulasz, bigos, a nawet świąteczny pasztet z gęsiną.

IV. zapełniam spiżarnię
Zupełnie osobna historia to przechowywanie i spiżarnia - mam osobne półki na ryż, makaron, kasze i różne rodzaje mąki. Nauczona doświadczeniem, wszystkie bakalie, suszone grzyby i rzadziej używane mąki przechowuję w szklanych słojach, co zabezpiecza je przed szkodnikami. Ogromną bazą jedzenia, które jest niemalże wieczne to... przetwory - suszę śliwki, wiśnie, grzyby, jesienią zwołuję na Was na blogu do suszenia suszenia pomidorów. Owoce i warzywa zamykam w słoiki w dżemach, konfiturach, sokach i chutneyach. A i jeszcze jednego mama mnie nauczyła - używać wyłącznie czystej łyżeczki do dżemów, dzięki czemu nie pleśnieją i po otwarciu długo można je przechowywać w lodówce.

V. gotuję ze światła w lodówce, czyli zamieniam resztki w nowe dania
Gdzieś tam zawsze zdawałam sobie sprawę z tego, że wiele jedzenia się marnuje, że wyrzucamy dużo przeterminowanych, lekko nadpsutych owoców, czy warzyw, ale gdy przeczytałam raport Polskiej Federacji Banków Żywności, że Polacy najczęściej wyrzucają chleb i ziemniaki to naprawdę, aż trudno mi było w to uwierzyć. W naszym domu praktycznie zawsze znajdę zastosowanie dla nadmiaru ziemniaków, czy pieczywa, by uchronić je przed zmarnowaniem. Zobaczcie kilka pysznych dań, w których je wykorzystuję:
 
Czerstwą bułkę kroję na plastry i odstawiam do wysuszenia, potem miksuję ją w malakserze i przechowuję w szklanym słoiku. Taką "tartą bułkę" używam tak, jak moja mama, do wysypywania form, w których piekę ciasta, ale dodaję również do najróżniejszych dań - przystawek, dań głównych, a nawet do ciasta:

paryski omlet... na przykład z czarną truflą
gęsie pulpeciki do bulionu na gęsinie







Czerstwy chleb razowy kroję na plastry, suszę, a potem mielę i wykorzystuję do wielu potraw. 'Tarty razowiec' bardzo przydaje się w kuchni i zawsze pilnuję, by go nie zabrakło ratując przed wyrzuceniem niemal każdą kromkę. Wspaniale zagęszcza mięsne sosy, ale bywa też najważniejszym dodatkiem do wiosennych szparagów, czy podstawowym składnikiem... deseru

razowo-parmezanowa skorupka w zapiekanych szparagach (tu przydadzą się też czerstwe kromki razowca)
farsz piernikowo-jabłkowegy do pieczonej gęsi
zagęszcza wspaniały gulasz wołowy oraz wołowe zrazy zawijane
gołąbki abarotne, czyli mięso faszerowane kapustą




Czerstwe słodkie pieczywo takie jak chałka, brioszka czy pain au chocolat to podstawa najbardziej wykwintnych puddingów, a podeschnięty croissant, który czasem ratuję przed wyrzuceniem jako ostatnia klientka lokalnej cukierenki, następnego dnia zamienia się we francuskiego rogalika w migdałach:


francuski croissant aux amandes
rozkoszny pudding pain au chocolat 
french toast z syropem klonowym




Ziemniaki można zagospodarować na dziesiątki sposobów - ze zwiędniętych robi się najlepsze na świecie placki ziemniaczane - dzięki temu, że mają mniej wilgoci, dodaję do nich mniej mąki i są jeszcze smaczniejsze. Możesz ich także użyć do zupy, zrobić pyszną prażonkę nad ogniskiem, czy dodać do tarty z cukinią, by zabezpieczyć kruche ciasto przed wilgotnym farszem. Jeśli chcesz zwiędnięte ziemniaki "odratować" - namocz je na 30 minut w lodowatej wodzie, a odzyskają utraconą jędrność. 
Z ugotowanych ziemniaków, które zostały z obiadu możesz zrobić kluski, kopytka, a nawet ... ravioli, albo dodaj je do drożdżowego ciasta na jagodzianki.

wielkanocna zupa chrzanowa  
tarta z żółtej cukinii z plastrami gotowanych ziemniaków
gůmiklyjzy czyli śląskie kluski
prażonka z żeliwnego kociołka
jagodzianki z ziemniaczanego ciasta


Odzyskane trufle czekoladowe
"Ekonomia gastronomia" mówi o świeżych, najlepszych składnikach, o ekonomicznym planowaniu zakupów, a także nie wyrzucaniu jedzenia. Odzyskane trufle powstały z najlepszej czekolady, z prawdziwym masłem, kremową śmietanką, ze śliwkami londyńskimi (to suszone węgierki, którym daję nowe życie marynując je w herbacie i czerwonym occie winnym) i jeszcze z kromką wspaniałego chleba na zakwasie, który sama piekę. Ich druga wersja zawiera też kozi twarożek, który fantastycznie komponuje się z deserową czekoladą.



Dlaczego wybrałam taki przepis? w książce znajdziecie mnóstwo wspaniałych podpowiedzi jak ekonomicznie planować, robić zakupy i z jednego kurczaka zrobić trzy posiłki. Od Paula i Allegry nauczycie się gotować fantastyczne buliony ze wszystkiego, co macie w lodówce. Ale jeśli najdzie Was ochota na coś obłędnie pysznego na deser, czy musi się to skończyć pieczeniem całego ciasta, czy kupnymi czekoladkami? Możesz zrobić wykwintny deser z zaledwie kilku składników, będzie wyśmienity i luksusowy, a wykorzystuje to wszystko, co chyba zawsze mamy w domu. Wykorzystane są składniki, które Polacy wyrzucają najczęściej - chleb, owoc i nabiał. Dodatek chleba do trufli nie jest przypadkowy - to kromka samodzielnie pieczonego chleba na zakwasie, ostatnia, która została - warto było jej dać drugie życie :)



Trufle są aksamitne w smaku, w środku mają tę niezwykłą śliwkę nadziewaną chlebem. Są kwintesencją rozkoszy dla czekoholika i najlepszym dowodem na to, że prawdziwa czekolada to nie tabliczka mlecznej nadziewanej za 1,5zł  ale dwie grzesznie wspaniałe czekoladowe trufle. Jedzcie i grzeszcie!

Odzyskane trufle czekoladowe

z poniższych proporcji wychodzi ok 7 trufli

100g najlepszej gorzkiej czekolady o zawartości min 70% kakao
      możesz też zrobić wersję z czekoladą deserową ok 54% kakao
15g najlepszego masła
25g śmietany kremówki
40g zalewy ze śliwek londyńskich
6-8sztuk śliwek londyńskich (wybierz te najmniejsze i najbardziej zwarte)
czerstwa kromka domowego chleba żytnio-pszennego na zakwasie
2 łyżki ciemnego kakao w proszku

Czekoladę wsyp do miseczki, umieść nad garnkiem z wrzątkiem i powoli rozpuść na parze cały czas mieszając, dodaj masło i wmieszaj je, aż powstanie lśniąca masa. Zdejmij miskę z czekoladą znad wrzątku i powoli wlewaj lekko podgrzaną kremówkę, a po chwili podgrzaną zalewę ze śliwek londyńskich. Wmieszaj do połączenia się składników i odstaw na minimum 2-3 godziny do lodówki, aż masa truflowa całkowicie zastygnie.
W czasie, gdy masa czekoladowa twardnieje,  osącz na sitku z zalewy małe, jędrne śliwki londyńskie (jeśli będą bardzo wilgotne, możesz je dodatkowo osuszyć ręcznikiem papierowym).
Z kromki czerstwego chleba wykrój kilka mniejszych kawałków i ostrożnie nadziej chlebem śliwki.
Przygotuj miseczkę z kakao do obtaczania trufli.
Zimną masę czekoladową wyjmuj łyżeczką, formuj okrągłe lub stożkowate trufle dookoła nadziewanych śliwek i układaj je w miseczce. Obtocz dokładnie w kakao i odstaw do lodówki na minimum 2 godziny. Gotowe trufle przechowuj w temp poniżej 18stC.
Są wyśmienite i nikt kogo poczęstujesz nie zgadnie czym są nadziewane :)

WERSJA II
jeśli jednak już nie masz ani jednej śliwki londyńskiej, a w słoiku została sama zalewa, poszukaj chociaż odrobiny twarożku koziego w lodówce i zrób jeszcze ciekawszą wersję trufli!
Do ciepłej masy czekoladowej wmieszaj 1-2 łyżeczki twarożku, wlej dodatkowe 1-2 łyżki zalewy od śliwek, wkrusz czerstwy chleb i wymieszaj. Po zastygnięciu formuj z masy kuleczki i obtaczaj w kakao. Powiadam Wam... sama rozkosz!

35 komentarzy:

  1. Pyszny, resztkowy wpis :) Trufle musiały smakować znakomicie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, Sylwia, są świetne i naprawdę jedna trufla zaspokaja chętkę na "ultra rozkosz smaku" :)

      Usuń
  2. Uwielbiam czytać Twoje posty, dla mnie są pełne życiowej mądrości i bardzo, ale to bardzo inspirujące.
    Zaskoczyłaś mnie mrożeniem białek. Czy mogłabyś napisać jak to wygląda w praktyce. W jakie sposób je przechowujesz, w czym i jak długo? Nie wyrzucam jedzenia, ale właśnie białka są produktem który wyrzucam, zwłaszcza przed świętami i świątecznymi wyjazdami.
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu - białka mogą w lodówce w słoiku lub szczelnym pojemniku stać nawet miesiąc i nic im się nie dzieje, pod warunkiem, że nie ma w nich ani krztyny żółtka. Jeśli chcesz je przechowywać dłużej, wlej je do woreczka strunowego, zamknij dokładnie i ułóż płasko na półce w zamrażarce. Mogą tak przetrwać do 6 miesięcy w temp -18stC. Ja zazwyczaj mrożę je w porcjach po 180g, czyli akurat na jedną czekoladową pavlovą. Białek w domu mam mnóstwo, ale też i sporo z nich rożnych rzeczy robię. Obiecuję dodać kilka "białkowych" przepisów, zatem zapraszam jeszcze kiedyś do mnie :) serdeczności niedzielne zasyłam :))

      Usuń
    2. Dziękuję serdecznie za rady, na pewno się przydadzą. Pozdrawiam :)

      Usuń
  3. świetne trufle i świetny pomysł na zwiększanie świadomości w kwestii marnowania jedzenia. Chciałabym, żeby było więcej pomysłów na wykorzystywanie 'resztek' i żeby blogerzy tagowali przepisy w bardziej czytelny sposób, żeby można było łatwiej znaleźć pomysł na wykorzystanie tego, co mamy akurat w nadmiarze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gosiu - dziękuję za Twój komentarz :) mam nadzieję, że uda Ci się u mnie znaleźć kilak inspiracji, a książka Allegry i Paula jest warta uwagi. Czy oglądasz może ich program "Ekonomia gastronomia" na kuchni.tv? Inspirujący jest i żałuję, że do kuchni.tv od dwóch lat mam tak daleko :(

      Usuń
  4. A mnie właśnie została kilka razy taka "sucha dupka" chleba na zakwasie. A teraz aż mi jej szkoda! Świetny wykład, wyczerpujący! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niesiu - ususz ją, a potem zmiel w malakserze - śliwki można też nadziewać okruchami ususzonego chleba. W truflach on nieco namięka sosem od śliwek i smakuje świetnie!

      Usuń
  5. Wcale nie wyglądają na takie z resztek, tylko na bardziej wykwintne ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Angeliko - "resztki" mają takie niedobre skojarzenia, prawda? U mnie magicznie zamieniają się w "odzyskane" ;) a gotowanie ze "światła w lodówce" to naprawdę wielka frajda - you never know what you're gonna get... tym razem jak u Forresta - wyszły czekoladki wykwintne :DD

      Usuń
  6. Pozwól, że jako pierwsza pogratuluję Ci wygranej w akcji bo jestem przekonana, że wygrasz - jak najbardziej Ci się należy. Trufle genialne, wpis genialny i postępowanie, całokształt genialne. Cieszę się, że ruszyła taka akcja bo dzięki niej trafiłam na Twojego bloga. Teraz będę tu stałą bywalczynią.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ja się bardzo cieszę, że do mnie trafiłaś i dziękuję za dobre słowo :) no ale gratulacje to nieee, nie przeglądałam wpisów, ale na pewno są tam świetne propozycje.
      Zasyłam serdeczności!

      Usuń
  7. Fantastyczny post! Ja od niedawna też staram się robić zakupy i pichcić 'z głową". Raz mi się udaje, raz nie ale myślę, że się rozkręcę i coraz mniej jedzenia będzie się marnowało :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo życiowy wpis i z wielką przyjemnością przeczytałam go do końca, co nie zawsze mi się zdarza. Dziękuję za rady, na pewno nie tylko mnie się przydadzą:) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "przeczytałam do końca" - no gratulacje! chociaż jedna :DD oj bo ja sie nie mogłam zatrzymać pisząc.... ;))

      Usuń
  9. ojej, ale dziś post! ach, obszerny, ale za to naprawdę przydatny. tyle świetnych porad dla ekonomicznego gospodarowania jedzonkiem.

    Twoja mama to anioł, te kanapeczki, ojj ;] a pociągiem uwielbiam jeździć - poza tym to mój jedyny środek lokomocji.

    wspaniałe trufle. sa naprawdę rewelacyjne, a wyglądem pobijają niejedne kupne pralinki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Karmelitko, no nie dałam rady ogarnąć tematu ekspresem, heh ;) zrób śliwki! a po nich trufle :)

      Usuń
  10. Podziwiam Cię zwłaszcza za punkt II - choćbym nie wiem jak się starała, zaplanować posiłków np. na cały tydzień (żeby w domyśle zrobić zakupy tylko raz w tygodniu) zwyczajnie nie potrafię. Wiecznie czegoś zapominam, a czego innego dla odmiany kupuję w nadmiarze...
    Trufle dziś podałaś bezkonkurencyjne :-) Właśnie się zapoznałam ze śliwkami londyńskimi i wiem już, jak spożytkuję resztki "do-mięsnych" albo "do-plackowych" śliwkowych resztek straszących w szafkach...zanim wyjdą z niej same ;-)

    P.S Dzięki za przypomnienie mi o czymś tak genialnym jak PolskiBus! Właśnie szukałam względnie taniego transportu do Pragi, bo planuję mały wielki wypad niespodziankowy...i oto mogę sobie pojechać w najbardziej chodliwym czasie za 99zł w jedną stronę...;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Arven, jak miło :)
      Śliwki londyńskie zrób koniecznie - są obłędne i można je zrobić w dowolnej ilości, nawet ze szklanki śliwek. Co do trufli, to polecam też te druga wersję - z kozim twarożkiem.
      Jeśli chodzi o planowanie - mam dziesiątku karteczek poprzypinanych nad biurkiem, na których wypisuję pomysły na dania, układam menu na spotkania z przyjaciółmi. Potem wklejam je do notesu "przyjęcia" :) Mam strasznie daleko do sklepu, więc żadne "dokupić jeszcze" w zasadzie nie wchodzi w grę. Ale wszystkiego podstawą i tak stają się weki, marynaty i kiszonki, które produkuję latem i jesienią namiętnie. Podłącz się kiedyś do akcji "wirtualnego pichcenia", które czasem organizuję na Fb ;)
      Serdeczności zasyłam i uprzejmie zazdraszczam wypadu do Pragi, ech i ja muszę w końcu tam wrócić! Cena boska :)

      Usuń
  11. Wspaniale to napisałaś! Jestem pod wrażeniem!

    OdpowiedzUsuń
  12. Przyłączam się do powyższych entuzjastycznych komentarzy. Dla mnie Twój blog jest jedyny, do którego zaglądam regularnie i zawsze jest tu coś ciekawego, mądrego, inspirującego. Po prostu życie z Tobą jest łatwiejsze i przyjemniejsze. Dzięki bardzo za wszystko.
    Joanna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. OMG, jaciekrence jakie miłe słowa :) dziękuję Joanno

      Usuń
  13. Bardzo inspirujący post. Nie które punkty mam zaliczone na plus (np. mrożenie końcówek dań, półproduktów, sezonowych warzyw i owoców). Przy niektórych prawie spłonęłam rumieńcem, bo mam świadomość ile pieczywa się u mnie marnuje. Na pewno będę się mocniej zastanawiać nad każdym zakupem i wykorzystywać wszystko co jest w lodówce, zanim będzie się nadawać tylko do wyrzucenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ivka - wszystko małymi kroczkami, aż wejdzie w nawyk i stanie się oczywiste :) dziękuję za dobre słowo

      Usuń
  14. Śliwki rewelacyjne!!! przepis zapisany!!! gdyż na razie nie dal mnie z racji przymusowego czekoodwyku :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ajajaj bolesne czeko-odwyki, ale jak juz wrócisz na planetę czeko-love, koniecznie spróbuj :) ciesze się, że śliwki smakują

      Usuń
  15. Szellko, zdjęcia powalają! Idę po kawę i będę się wczytywać w Twoje słowa. Strasznie lubię to robić!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu Kochana, to się ubawiłam, bo w pierwszej chwili zastanawiałam się dlaczego Ty idziesz po "krowę", żeby dalej czytać :) ściskam weekendowo i dziękuję za dobre słowo ;)

      Usuń
  16. Rewelacyjna akcja, popieram całym sercem!
    I oczywiście już zagłosowałam na trufelki;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Witaj Szellko, nei wiem jak to mozliwe ze znalazlam Cie dopiero teraz? Ale niewazne... Chcialam Ci napisac, ze z ogromna przyjemoscia pochlonelam kilka Twych wpisow, choc czytania duzo, a podobno czytamy coraz mniej :) Chleb w sliwkach w truflach mnie oczarowal, to jeszcze zamiast smietanki pozdrawiam Cie cieplo!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za pozostawiony komentarz i zapraszam częściej :)
ze względu na ogromną ilość spamu z robotów, zmuszona byłam wprowadzić weryfikację obrazkową i logowanie. Przepraszam za utrudnienia...
(uwaga - jeśli komentarz zawierał aktywny link, nie będzie publikowany)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...