Trochę się dziś spieszę, mam dużo do opowiadania, a czas jakby się skracał... kolejna zmiana czasu ciut wpisuje się w ten trend :) Dziś będzie o warsztatach kulinarnych - tym samym na blogu rozpoczynam nowy cykl - recenzji warsztatów i szkoleń kulinarnych.
Pierwsze warsztaty, w wersji mikro, odbyłam ok 7-8 lat temu, będzie jeszcze po temu okazja, by opowiedzieć kiedy i z kim one były - o tym wkrótce. Od owego uczenia się siekania cebuli pod okiem entuzjastycznego kucharza zaczęła się jednak moja fascynacja tym sposobem spędzania czasu i rozwijania się kulinarnego. A że odbyłam już warsztatów sporo (zliczę przy okazji), to łatwiej mi mieć tzw szersze oko na ogromną już dziś ofertę warsztatów, które dzieją się nie tylko w stolicy, ale w całej Polsce.
Tym razem Trójmiejskie Warsztaty Kulinarne słynnego cukiernika i mistrza czekolady - Tomasza Dekera.
Dom, dzieci, praca, dom, szkoła, dojazdy, wiosna... gdzieżby tam myśleć o wyjeździe daleko (5-6 godzin), by douczać się jak piec... serniki! no pomysł od czapy - do ceny warsztatów (o tym niżej) dodaj człowieku nocleg (150zł minimum) dojazd (pociągiem 120zł w jedną stronę)! - szaleństwo? Już już byłam bliska by w końcu nigdzie nie jechać i rozglądać się za słodko-warsztatową ofertą w stolicy, ale gdy lekko spanikowana dałam znać mailowo pani Justynie z Trójmiejskich Warsztatów Kulinarnych, że jeszcze nie ogarnęłam dojazdu, dostałam od niej podpowiedź prostą tak bardzo, że aż mnie zatkało, że jej sama nie znałam. "Droga Pani, proszę przyjechać Polskim Busem, a potem tuż obok SKM-ka, z której do miejsca warsztatów spacerkiem zaledwie 3-4 minuty". Polski Bus - ki diabeł?
I tak oto moja opowieść o warsztatach musi, po prostu musi rozpocząć się serią ochów i achów nad nowym (działającym od 17 czerwca 2011r) przewoźnikiem na krajowych trasach. Firma założona przez Szkota, od razu postawiła na wyjątkową jakość - zarówno obsługi, systemu rezerwacji, jak i komfortu jazdy. Bilety kupiłam przez internet za... chwileczkę - pamiętacie co napisałam wyżej o cenie pociągu na trasie Wwa-Gdańsk? no właśnie - za podróż w obie strony Polskim Busem zapłaciłam... 45zł do i 20zł z Trójmiasta - łącznie 65zł !!! i to była normalna cena. Mają oczywiście promocje złotówkowe, ale ja nie o tym - na 2 tygodnie przed wyjazdem kupiłam bilety za 65zł! wow... a potem było już tylko lepiej - odjazd z komfortowej pętli autobusów przy Metro Wilanowska. Na miejscu czeka Pan Bagażowy - uśmiechnięty, sympatyczny - wręcza kwitek na bagaż, który zapina banderolą jak na lotnisku, układa ostrożnie walizki w luku bagażowym i życzy miłej podróży. Pan Kierowca przy wejściu sprawdza na liście numery internetowych biletów, a w środku... heh - między siedzeniami gniazdka elektryczne - dla każdego pasażera własne, mikroskopijna ale ultra czysta toaleta, pasy bezpieczeństwa na każdym siedzeniu i wifi na całej trasie przejazdu.
You want more? "Dzień dobry Państwu, nazywam się Jan Kowalski i witam na pokładzie ekspresowej linii Polski Bus na trasie do Gdańska. Zatrzymamy się w połowie trasy, w Ostródzie, gdzie będą Państwo mogli skorzystać z baru/restauracji oraz rozprostować nogi. Życzę przyjemnej podróży". Na rogatkach Warszawy milknie radio, w które busy nie są wyposażone (działało przez chwile na mp4-ce) i od tej pory już tylko cicha, komfortowa jazda jak w pierwszej klasie samolotu. Jest szybko, miło, kierowca zapytany o firmę opowiada o świetnych warunkach pracy, szkoleniach jakie otrzymują i systemach motywacyjnych dla pracowników. I jeszcze z uśmiechem zdradza, że niebawem będą mieli jeszcze nowocześniejsze, dwupiętrowe autokary, które już na tej i kilku innych trasach będą jeździć - jesteście gotowi?... z hostessą i serwisem kawowym na pokładzie! dam się zaprosić na pierwszą jazdę próbną i testowanie serwisu kawowego - może tym razem do Krakowa? Nie, naprawdę mi się to wszystko nie śniło :)
Cichutko, bez szumu i awantur o kondycję polskiej kolei, czy debat o nędznym stanie linii lotniczych, na polskim rynku rośnie firma, która wozi pasażerów, robi to z przyjemnością i w której pracy zazdroszczą dyspozytorzy "pks-ów' podpytując mnie w gdańskiej poczekalni "no jak się jechało????". I tak mili kierowcy zawiozą swoimi ślicznymi busami do Gdańska, Warszawy, Krakowa, Lublina, do Białegostoku, Szczecina, Zakopanego, a nawet do Pragi, Berlina i Wiednia - drżyjcie niemieccy kucharze! już szukam ciekawych warsztatów w Berlinie :)
Bus dojechał pół godziny przed czasem, a ja poszłam się poszwendać - podeptać jeszcze niezbyt zatłoczone molo, gapić się w błękitne nadmorskie niebo, zjeść zupę rybną z lampką różowego wina i nacieszyć się marcowym, słonecznym weekendem - już mi się podobało, a clue programu przecież dopiero przede mną.
Hotel Kuracyjny w Gdyni, w którego sali konferencyjnej odbywają się Trójmiejskie Warsztaty Kulinarne Tomasza Dekera jest rzeczywiście tuż przy skm-ce. Pierwszy plus za lokalizację. No a potem... oj działo się.
Warsztaty prowadził mistrz cukiernictwa i czekolady, Tomasz Deker, właściciel sieci cukierni w Trójmieście i na Pomorzu (niebawem pierwsza cukiernia pod jego szyldem w Warszawie). W swojej karierze przygotowywał zespoły młodych cukierników na olimpiady kulinarne, a w 2012 roku startuje z zespołem w olimpiadzie w Erfurcie. To bardzo sympatyczny młody człowiek, mocno zapracowany tata dwóch córek, który lubi do nich wracać do domu.
Zaczęło się od dobrej kawy, według indywidualnych życzeń i pysznych ciast z cukierni T.Deker (sernik cynamonowy mrrauuu, niestety Mistrz nie chciał zdradzić jego sekretu). Były firmowe fartuszki i trzyosobowe zespoły. Każdy otrzymał spis składników do wykonania czterech serników
- czekoladowego z orzechami, karmelem i profitrolkami z creme anglaise
- sernika z białą czekoladą i owocowym coulis,
- sernika jogurtowego z jagodami
- paschy wielkanocnej z twarogu.
Pan Tomasz pokrótce opowiedział jak będziemy wykonywać każdy z serników i zespoły przystąpiły do pracy. I wydarzyło się to, co lubię najbardziej - cudowna atmosfera, pogaduchy, podpowiedzi, podglądanie sąsiadujących zespołów- jednym słowem zabawa z chochlą i mikserem. Panowie odmierzali herbatniki i grzali masło na spody, dziewczyny kręciły kajmak ze śmietaną i rozpuszczały czekoladę. Jeden drugiemu podpowiadał co tam miało być po kolei, pożyczał miski i zabierał szpatułki. Po chwili kolejna kawa, smarowanie blach, układanie form, deptanie herbatnikowych spodów. W międzyczasie spisywanie receptur, wskazówek pana Tomasza, uzupełnianie miar i wag. Trochę zamieszania, gdy zespoły pożyczały sobie nawzajem składniki albo zabrakło mis, czy szpatułek, ale naprawdę fajnie się pracuje, gdy wszystkim się chce, gdy jeden drugiemu podpowiada. Ja miałam wielką przyjemności pracować w zespole z ... Truskawkową Anią! - cudownie ciepłą osobą, której bloga na pewno znacie (to ten z przepięknymi zdjęciami!). Atmosfera warsztatów była nieco szalona, wszędzie fruwały tortownice, miski z białkami, wiadra z jogurtem i bryzgające coulis jagodowe - fun :) Tak się zagadałyśmy, zapstrykałyśmy z Anią, że kajmak wylądował na czekoladowym serze, a nie pod nim, potem sam Mistrz koncertowo rozbryznął coulis, a my oblizywałyśmy łyżki, popijałyśmy kawę i dumałyśmy - kto to wszystko zje!?
- czekoladowego z orzechami, karmelem i profitrolkami z creme anglaise
- sernika z białą czekoladą i owocowym coulis,
- sernika jogurtowego z jagodami
- paschy wielkanocnej z twarogu.
Pan Tomasz pokrótce opowiedział jak będziemy wykonywać każdy z serników i zespoły przystąpiły do pracy. I wydarzyło się to, co lubię najbardziej - cudowna atmosfera, pogaduchy, podpowiedzi, podglądanie sąsiadujących zespołów- jednym słowem zabawa z chochlą i mikserem. Panowie odmierzali herbatniki i grzali masło na spody, dziewczyny kręciły kajmak ze śmietaną i rozpuszczały czekoladę. Jeden drugiemu podpowiadał co tam miało być po kolei, pożyczał miski i zabierał szpatułki. Po chwili kolejna kawa, smarowanie blach, układanie form, deptanie herbatnikowych spodów. W międzyczasie spisywanie receptur, wskazówek pana Tomasza, uzupełnianie miar i wag. Trochę zamieszania, gdy zespoły pożyczały sobie nawzajem składniki albo zabrakło mis, czy szpatułek, ale naprawdę fajnie się pracuje, gdy wszystkim się chce, gdy jeden drugiemu podpowiada. Ja miałam wielką przyjemności pracować w zespole z ... Truskawkową Anią! - cudownie ciepłą osobą, której bloga na pewno znacie (to ten z przepięknymi zdjęciami!). Atmosfera warsztatów była nieco szalona, wszędzie fruwały tortownice, miski z białkami, wiadra z jogurtem i bryzgające coulis jagodowe - fun :) Tak się zagadałyśmy, zapstrykałyśmy z Anią, że kajmak wylądował na czekoladowym serze, a nie pod nim, potem sam Mistrz koncertowo rozbryznął coulis, a my oblizywałyśmy łyżki, popijałyśmy kawę i dumałyśmy - kto to wszystko zje!?
Serniki po wyjęciu z pieca jeszcze wykańczaliśmy pod okiem pana Tomasza, który jednak wolał wskazać kierunek i dal nam pole do własnych wariacji. I nagle czas szybko minął, zrobiło się przed 20stą, pozostało wręczenie dyplomów i wspólna fotka. A potem każda z nas zabrała pudła pełne serników. Na szczęście udało mi się zapakować je w podwójne pudło, bo nie wiem, czy by dotrwały - miały do domu całkiem daleko - kolejne 5 godzin w Polskim Busie, które upłynęły szybko i komfortowo. Zrezygnowałam z szukania noclegu, skoro było idealne połączenie powrotne o 23:30. Ale przed wyjazdem spędziłam jeszcze wieczór w cudownym towarzystwie Bardzo Miłej Osoby w małej włoskiej knajpce, której nazwy (całkiem zagadana) nie zapamiętałam. Ech dla takiego wieczoru było warto!
Jak smakowało? najbardziej przypadł mi do gustu sernik jogurtowy, a dzieciakom czekoladowy z profitrolkami w karmelu. Ciekawy był też pomysł przygotowania paschy w pojedynczych formach, chociaż nie odkryłam zupełnie nowych smaków, czy technik.
Miejsce - duża, przestronna sala, w której nie było nam ciasno, mieliśmy gdzie usiąść i pogadać. To było chyba pierwsze szkolenie w którym brałam udział w zupełnie niekulinarnym wnętrzu, jednak wolałabym "real kitchen". Zabrakło mi też tej chwili, gdy wspólnie kosztujemy i oceniamy nasze wypieki i gdyby szkolenie odbywało się gdzieś blisko cukierni pana Tomasza, byłoby dodatkową ciekawostką zobaczyć cukiernię od kuchni, nie udało się, a szkoda.
Atmosfera - wyśmienita! myślę, że wszyscy dobrze się ze sobą czuliśmy, praca opierała się na dużej samodzielności, a z drugiej stronie pracy zespołowej. Kilkoro uczestników było już kolejny raz na warsztatach u pana Tomasza, a w grupie trafili nam się również dwaj zawodowi kucharze, trzy (co najmniej) blogerki kulinarne i sporo pasjonatów. Bardzo, ale to bardzo pomocne były asystentki pana Tomasza - co chwilę coś podawały, odnosiły, wymieniały - miło się w takiej atmosferze pichciło i czułam się "zaopiekowana"
Merytorycznie - chętnie jeszcze więcej teorii, wskazówek praktycznych i szczegółowe przepisy, by nie musieć w trakcie warsztatów robić notatek - to dość ważne. Może jeszcze kilka tricków, albo hat-tricków?
Czas trwania i ilość osób - warsztaty przewidziane na 3,5 godziny, trwały ok 4 godzin włączając kawę i poczęstunek z cukierni T.Deker. Mieliśmy pięć stołów przygotowanych dla 3-osobowych zespołów, w sumie było 13 osób. Myślę, że w 2-osobowych zespołach pracowałoby się sprawniej, a wcześniejsze przygotowanie odmierzonych składników, czy dokładne receptury zapobiegłyby początkowemu zamieszaniu. Żałuję, że nie ze wszystkimi udało się wymienić kontaktami.
Cena - hmmm muszę przyznać, że wysoka - aż 300zł/os, organizowane są wprawdzie promocje na Faceboookowym profilu Warsztatów, gdzie można wygrać 25%, a nawet 50% rabat - i wówczas cena staje się znacznie bardziej przystępna. Zastanawiam się skąd aż tak wysoka cena warsztatów, może wynika z faktu, iż w Trójmieście nie ma dużej oferty kulinarnych zabaw dla pasjonatów? Cóż temat do sprawdzenia. W Warszawie warsztatów zatrzęsienie, w cenach od ok 150 do 450zł za tzw "jednodniowe", czyli ok 4-5 godzinne. Rozsądną ceną za te warsztaty byłoby 140zł.
Czy wrócę? - tak, jeśli warsztaty będą miały niższą cenę i na temat bardziej mi nieznany - w cyklu szkoleń są również tarty słodkie i wytrawne, planowane są czekoladowe praliny. Czekolada brzmi bardzo interesująco, tym bardziej, że p. Tomasz zdobywał wiele nagród za czekoladowe i praliniarskie kreacje.
temat: Serniki, puszyste i ciężkie, dietetyczne lub grzesznie kaloryczne
Hotel Kuracyjny Gdynia
Cena 300zł/os (-10% osoba towarzysząca i ew promocje na profilu Fb)
zapisy: kulinarne.warsztaty@gmail.com
Ciekawy post. Szczególnie przydadzą się informacje o Polskim Busie.
OdpowiedzUsuńO taaak PolskiBus.com is the best!
Usuńfajna informacja, dodam warsztaty na fb i zobaczę co z tego wyjdzie ;)
OdpowiedzUsuń:) może wyjdzie nawet słodkie pieczenie pod okiem Mistrza :) A jak ładnie praliny wylewał na EuroGastro, prawda?
UsuńCiekawe od początku do końca. Nowy sposób podróżowania po kraju b. mi się podoba. Na pewno skorzystam. Warsztaty ciekawe, ale moim zdaniem za drogie.
OdpowiedzUsuńDziękuję za dobre słowo :) Cena wysoka, ale gdyby tak opracować cały cykl, który zamyka się w jakiejś ramie i wówczas zakup całego cyklu mógłby de facto ciut mniej kosztować :)
UsuńZazdroszczę,że udał Ci się być na tych warsztatach.mnie niestety zniechęciła najbardziej cena, też uważam że są trochę za drogie.
OdpowiedzUsuńLusiem - poluj na ich profilu Fbkowym na promocje!
UsuńStrasznie mi się podoba Twoja relacja, Szellko :) Az mi się nie chce własnej tworzyć, napisałaś wszystko, co myślę. A restauracja zwała się Da Mario :)
OdpowiedzUsuńMiłej niedzieli!
Dzięki Kochana :) muszę tam jeszcze wrócić!
UsuńMmmm ślinka leci na myśl o takich warsztatach :) Uwielbiam uczyć się pod okiem mistrzów, uwielbiam Trójmiasto - trzeba by chyba zainteresować się tymi Warsztatami :)
OdpowiedzUsuńTilii :))
Usuń