Oprócz kuchni, mam jeszcze trzy wielkie pasje - pierwszą z nich jest muzyka - biblioteka płyt rośnie i rośnie i rośnie. Fascynacjami muzycznymi dzielę się z bliskimi, znajomymi i z Wami. Przy okazji pisania o kuchni, naprawdę trudno mi rozdzielić te dwie dziedziny, rzadko bowiem można u mnie usłyszeć ciszę... Wyszukuję ciekawe koncerty logistycznie dostępne. Czasem uda mi się urwać na dzień, czy dwa na OPENER-a, innym razem na koncert w Chorzowie, czy wyskoczyć do Berlina i już nie mogę się doczekać koncertów na Narodowym. Od początku roku (a mamy zaledwie połowę lutego) byłam już na 2 koncertach, a na dwa kolejne bilety już w ręku! Często kupuję dwa bilety i dopiero później zastanawiam się kogo ze sobą zabrać. Pożyczam płyty, robię własne "playlisty", których słucham w zależności od nastroju. Mam składankę 'karnawał 2012' do karnawałowych spotkań przy pączkach i 'chillicafe' - same miękkie dźwięki do popołudniowej, niedzielnej kawy i dobrej książki. Jest lista "francuska" i składanka "Szczecin" - tej słucham w bardzo, naprawdę bardzo długiej podróży samochodem (w Szczecinie jeszcze nie byłam, ale tyle muzyki do słuchania to w sam raz na dłuuuga drogę). I ... zbieram ścieżki muzyczne z najlepszych filmów.
Drugą moją pasją są książki - nie zliczę ile ich mam. Nawet kiedyś ambitnie zaczęłam je katalogować, ale po trzysetnej nie dałam już rady. Ostatnio w rozmowie z synem, doszliśmy do zaskakującego spostrzeżenia - jedynymi pomieszczeniami, w których w naszym domu nie ma książek są łazienka i toaleta ;)
Kiedyś poopowiadam Wam o książkach, ale dziś... dziś o filmie.
Kiedyś poopowiadam Wam o książkach, ale dziś... dziś o filmie.
Film to moja trzecia wielka pasja. Uwielbiam chodzić do kina, wyciągać na film koleżankę, umawiać się z synem, urywać z maużem na nocny seans bez dzieci. Ciut nieregularnie ostatnio, ale organizuję u siebie "kobiece wieczory filmowe" - pijemy puszystą latte, podjadamy coś pysznego i oglądamy filmy, które napełniają dobrą energią - "Karmel", "Once", "To skomplikowane", "Pożegnanie z Afryką", "Volver", "Co się stało w Madison County", "Sould Kitchen", "Aviator", "Niczego nie żałuję"... pozwólcie, że nie będę kontynuować. Namiętnie oglądam dobre polskie kino (tak tak jest!! istnieje! ma się coraz lepiej :)) Lubię filmy trudne i te, które "zostają na dłużej". Lubię kino tak bardzo, że nawet sama chodzę na seanse, gdy uda się wyrwać z codzienności dwie godziny.
A dziś o jednym tylko filmie - najnowszym obrazie Steve'a McQueen'a "Shame" - "Wstyd" - premiera 24 lutego 2012
Może zacznę tak - nie idźcie na "WSTYD"!
Może zacznę tak - nie idźcie na "WSTYD"!
Nie idźcie na WSTYD jeśli wolicie miałkie rom-komy, albo jeśli najlepszy film to taki w którym "żyli długo i szczęśliwie". Jeżeli lubicie łatwe kino, nie idźcie na WSTYD! Nie idźcie na ten film dla taniej rozrywki, a nawet dla "tyłka" Fassbendera ;0)
Po wyjściu z kina nie pozostaniecie obojętni...
Po wyjściu z kina nie pozostaniecie obojętni...
Diabelnie niepokojący obraz o przerażającej, dojmującej samotności we współczesnym świecie. Niezwykle intymne kino, widownia zastyga w fotelach od pierwszych ujęć i dźwięków muzyki Harrego Escotta. Na pewno co nieco u "prawdziwych recenzentów filmowych" już o filmie czytaliście, ja przed seansem nie zdążyłam zbyt wiele i cieszę się z tego. "Shame" to niesamowita i diabelnie odważna rola Michaela Fassbendera i świetna gra Carey Mulligan. Reżyser niczego nam nie ułatwia, niczego nie podpowiada. Jeśli jednak lubicie niepokojące kino, niedopowiedzenia - gdzieś wiadomość na sekretarce, ubranie na stoliku, pospieszne gesty, niewypowiedziane słowa, stukot metra, niehałaśliwe spojrzenia - jeśli takie kino lubicie, ten film trudno będzie zapomnieć, koniecznie go zobaczcie! Posłuchajcie co o roli Brandona mówi Michael Fassbender:
A jeśli znacie Fassbendera z poprzednich filmów w których grał (wspaniały "Fish Tank", rewelacyjny "Głód", "Bękarty Wojny", paskudne "Eden Lake"), jeśli chcecie się ustrzec przed omdleniem w kinie (ponoć fanka zemdlała na premierze "Wstydu' na MFF w Toronto - powiedzmy, że nie będę spekulować przy jakiej scenie mogło się to wydarzyć ;DD ). Zatem jeśli dobrze chcecie się przygotować i 'zahartować', polecam ten zabawny filmik - tribute to...
Być może niektórych do kina przyciągnie aspekt erotyki filmu, niespotykanie śmiałych scen, odważnej kreacji Fassbendera. Hmmm, myślę, że nie jesteśmy przyzwyczajeni do publicznego oglądania tak śmiałych ujęć. Niektórzy na widowni nerwowo spoglądali na boki, szczególnie w początkowych scenach, gdy Brandon jest sam w domu, odsłuchuje sekretarkę... Taaak, pozwolicie, że nie będę się tu skupiać na szczegółach? Może w tej kwestii posłużę się cytatem z Georga Clooneya, który pozwolił sobie na "golf joke" na rozdaniu Złotych Globów (zaczyna się od 1:15min). Naprawdę zrozumiecie ten dowcip dopiero po obejrzeniu filmu... serio serio ;)
Nie chcę Wam nic więcej mówić, dodam tylko, że niczego nie będziecie pewni. "Dramat erotyczny" nie oddaje całości istoty tego filmu. Nie, to zdecydowanie nie jest film "o związkach i seksualności". To obraz pustki, samotności w świecie pełnym ludzi, głosów, zdarzeń, przeludnionych ulic i biur. Samotności, która wyje w środku, dławi i nie daje perspektyw na kolejny dzień. Pulsuje emocjami i nie daje spokoju. Po wyjściu z kina, na ulicy wrócicie do pustej przestrzeni wielkiego miasta. Wsiadając do metra będziecie spoglądać na współpasażerów, być może stojąc na światłach w korku zapatrzycie się przez boczną szybę na kierowcę samochodu na sąsiednim pasie... "Wstyd" to opowieść o samotności i strachu przed bliskością, strachu tak wielkim, że nie ma słów, które potrafią go wypowiedzieć, wykrzyczeć.
McQueen w swoim filmie, oprócz Fassbendera i Mulligan ma jeszcze jednego, wielkiego aktora, aktora o wielu twarzach, który w każdej kolejnej scenie jest niepokojąco blisko widza. To rewelacyjna muzyka - Bach, Chet Baker, John Coltrane, Blondie, Calvin Harris i rewelacyjny cover 'New York New York' rozsławionego przez Sinatrę, tu w filmie śpiewany przez Carey Mulligan, posłuchajcie:
I tak oto moją bibliotekę muzyczną wzbogaca jeszcze jedna płyta - soundtrack z muzyką z filmu "Shame".
Pierwsza moja płyta z soundtrackiem to 'Out of Africa' i John Barry, potem fantastyczny Eric Serra i muzyka do 'The Big Blue' ... ochhhh... "Pulp Fiction", "Spragnieni Miłości", "Once"... i genialny Abel Korzeniowski w "A Single Man'. Dobry soundtrack filmowy pozwala w każdej chwili wrócić do gęstej atmosfery filmu, nawet gdy jedziesz samochodem, czy ... stoisz w metrze ze słuchawkami na uszach. Soundtrack z Shame jest bardzo różnorodny. Pewnie niewielu recenzentów muzycznych, czy filmowych o nim napisze (czy ktoś w ogóle pisze recenzje ścieżek dźwiękowych??), ale warto po niego sięgnąć, a przed oczyma przemykać Wam będą sceny z filmu.
To ja mam dla Was prezent, upominek - chcecie?
Konkurs filmowo-muzyczny.
Można w nim wygrać podwójnie - wybierając się na film wygracie prawdziwą ucztę kinomana, a za recenzję obejrzanego filmu możecie wygrać płytę z soundtrackiem, kto chce?
Jak wziąć udział w konkursie? to proste:
1. idź do kina na film "Wstyd"
2. w komentarzu do tego posta lub do posta konkursowego na Facebooku napisz hasło "ZGŁOSZENIE KONKURSOWE" a w nim własną recenzję filmu i opisz scenę, która zrobiła na tobie największe wrażenie.
Dwie najciekawsze recenzje nagrodzę soundtrackiem z filmu "Shame".
Konkurs trwa do 16 marca - na obejrzenie filmy macie aż 3 tygodnie!
A zatem pędźcie do kina i czekam na Wasze recenzje!
Pozostawię Was z pierwszą sceną filmu, z muzyką Harrego Escotta - "Brandon".
Na sali kinowej kompletnie ciemno, cisza...
Dwie najciekawsze recenzje nagrodzę soundtrackiem z filmu "Shame".
Konkurs trwa do 16 marca - na obejrzenie filmy macie aż 3 tygodnie!
A zatem pędźcie do kina i czekam na Wasze recenzje!
Pozostawię Was z pierwszą sceną filmu, z muzyką Harrego Escotta - "Brandon".
Na sali kinowej kompletnie ciemno, cisza...
... i mały spoiler - dziewczynę która znika w tłumie, Brandon spotka w metrze raz jeszcze.
W trakcie napisów końcowych sala kinowa w ciemności się wyludnia, nikt nie ogląda się za siebie.
W trakcie napisów końcowych sala kinowa w ciemności się wyludnia, nikt nie ogląda się za siebie.
Rzeczywiscie swietny, wbijajacy w fotel film, skojarzyl mi sie z Sue Lost in Manhattan z Anna Thomson.
OdpowiedzUsuńAaa tego nie znam :( no to pisz kochana recenzję, prawda, że muzyka też świetna? Pisz, Ty pięknie piszesz, płyta będzie Twoja! :)
UsuńBardzo niepokojący film, który całkowicie mnie ujął i wbił w kanapę (tak, tak, oglądałam w domowym zaciszu...)
UsuńFuchsia - czekam na Twoja recenzję konkursową :)
UsuńCudownie to opisałaś - cudownie! A na film niedługo się wybiorę
OdpowiedzUsuńZgłoszenie konkursowe - grzech i wstyd (!) że film nie dostał ani nominacji, ani nie był tematem oskarowych zmagań. Ciarki na kręgosłupie i gęsia skórka. Scena, w której bohater słucha w barze "New York New York" i ociera łzę starcza za wiele słów. a słów w filmie jest niewiele. To co najważniejsze pozostaje zaklęte w gestach, spojrzeniach i nieodbytych rozmowach telefonicznych.
OdpowiedzUsuńDziękuję, że swoim wpisem zachęciła nas Pani do wybrania się na ten film, cudny blog!
Recenzja konkursowa: własciwie recenzji nie bedzie, moze kila slow: film wysmienity, bardzo mocny, skandalicznie pominiety w rozgrywce oscarowej, co wystawia swiadectwo samej akademii. dwie sceny najbardziej nas poruszyly - Brandon biegnacy ulicami Nowego Jorku, gdy przez witryny, drzwi i okna widzimy zycie miasta, w tej scenie zycie bohatera jest studium porazajacej samotnosci. uzupelnia ten obraz druga scena - Brandon zlamany, na kolanach po wyjsciu ze szpitala, wokol deszcz, wszedzie deszcz. muzyka wspaniala! soundtrack bedzie milym jego wspomnieniem
OdpowiedzUsuńfajnie piszesz o filmach. Pozdrawiamy Aneta i Marcin
ZGŁOSZENIE KONKURSOWE
OdpowiedzUsuńHej, postanowiłem użyć wariacji jednego z moich wierszy - mam nadzieję, że wam się spodoba :-)
„Wstyd” jest niczym wycieczka po bezkresach naszej wyobraźni,
Dociera do najskrytszych zakamarków i miejsc ludzkiej jaźni.
W podróż, której nigdy nie zapomnimy ten obraz nas zabiera
A to dlatego, że na wszystkich on duże wrażenie widzach wywiera.
Film ten bez wątpienia stanowić będzie w kinematografii punkt przełomowy,
Niczym najlepsze wino, dojrzewać będzie z czasem wewnątrz naszej głowy.
Pokazuje, że to uzależnienie ma na bohatera działanie destruktywne,
I nie są to tylko moje przemyślenia i spostrzeżenia subiektywne.
To niezwykłe wrażenie potęguje odważna i poruszająca muzyka filmowa,
Wypełnia nasz umysł, dowodząc że to niepowtarzalna ścieżka dźwiękowa.
Obraz ma jeszcze zdecydowanie o wiele więcej innych plusów
Tak licznych jak na pogodnym niebie kłębiastych cumulusów:
Jest świetna gra aktorska głównych i drugoplanowych postaci,
No i fabuła, której pozazdrościli by słynni pisarze, czy nawet literaci.
To wszystko dostaniecie, jeśli tylko otworzyć swój umysł pozwolicie,
A gwarantuję, że doświadczycie wrażeń, których nigdy nie zapomnicie!
Jest też jedna scena, którą do dziś mam w swej pamięci i głowie,
Zupełnie ostatnia, którą z samym początkiem lubię po połowie.
Pokazuje, że bohater ma szansę nad sobą zapanować,
Musi tylko swe leki pokonać i nowego wyzwania się nie bać.
To wszystko sprawi, że będzie mieć szansę się wyleczyć,
A co za tym idzie też i swej przyszłości nie zniweczyć.
Ja szczerze wierzę, że jeśli tylko wszystkie siły wytęży,
To w końcu w walce z nałogiem triumfalnie zwycięży!
Pozdrowienia,
Sparkling1986
ZGŁOSZENIE KONKURSOWE
OdpowiedzUsuńDystrybutor reklamuje film jako opowieść o współczesnych związkach. Dla mnie był to film o ludziach, którzy alienują się od innych – czy to przez nałóg i problemy, czy to z własnego wyboru. Film pokazuje, jak choroba potrafi zawładnąć człowiekiem i całkowicie wywrócić stopniowo życie jednostki, uniemożliwiając normalne funkcjonowanie w społeczeństwie. Bohater praktycznie podporządkowuje uzależnieniu swoje życie, tak jak jego siostra, która pragnie miłości. Każdej – czy to partnerskiej, czy braterskiej. Bohaterowie są gotowi na wszystko byle zaspokoić swoje pragnienia, by tylko zagłuszyć wewnętrzny głos. Moją ulubioną sceną jest moment, gdy bohater odwiedza tani hotel i spędza noc z dwiema partnerkami. Jednak na jego twarzy nie widać radości, czy spełnienia. Nie daje mu to przyjemności i nie przynosi ulgi w cierpieniu. To chwila, gdy zdaje sobie sprawę ze swojego uzależnienia i z tego, że szukanie coraz to nowszych wrażeń (wcześniej odwiedzić klub dla gejów) to droga nie tyle do nikąd, co do zatracenia i wyniszczenia. Bohater płacze, gdyż czuje się bezsilny – chce walczyć, ale nie potrafi, nie wie jak, lecz nie mówi o tym nikomu. Wstydzi się, że będąc dorosłym człowiekiem nie ma siły by przeciwstawić się i to przerwać. Emocje dodatkowo podkreśla poruszająca muzyka, która tylko uwypukla dramat mężczyzny. Piękny film o ludziach, którzy mając przyjaciół i rodzinę, sami walczą z problemami, wstydząc się o nich komukolwiek powiedzieć…
Eposl - gratuluję wygranej w konkursie! :) Bardzo proszę o przesłanie mi adresu pocztowego, na który mogę wysłać płytę: konkus[maupa]chillibite[kropka]pl
UsuńZgłoszenie konkursowe:
OdpowiedzUsuńJuż od pierwszej chwili dałam się uwieść filmowi i muzyce. Już pierwsze momenty wprowadzają widza w trochę inny, być może z początku trochę niekomfortowy nastrój. Już wtedy patrzymy na bohatera innym okiem, znamy i widzimy jego problem, obserwujemy jak się rozwija i niszczy jego życie. Dlatego też pierwsza scena w metrze (już z perspektywy czasu, po obejrzeniu filmu) robi na mnie takie wrażenie – Brandon nie wie co to bariera, nie ma hamulców, wyraźnie widać jakie ma zamiary względem ślicznej, ale zamężnej kobiety w metrze. Choć początkowo ona przyjmuje zaproszenie do ‘zabawy’ i zaczyna fantazjować na jego temat, w pewnym momencie widać, że coś się zmienia. Dziewczyna pochmurnieje, próbując powstrzymać łzy. Ma wyrzuty sumienia i wie, że nie może przekroczyć pewnej granicy – to dlatego czym prędzej ucieka po wyjściu z metra. Brandon tego nie rozumie, i co gorsza nie widzi w tym nic złego – w ten sposób nie tylko sobie rujnuje życie, ale też krzywdzi wszystkich, którzy są dookoła niego. Dopiero na końcu bohater chce zmienić swój los, wkroczyć na inną drogę. To co zaczyna się w metrze, zatacza swój krąg i tam też się kończy – to samo miejsce, te same osoby, dwie różne decyzje, które mogą odmienić życie. Na gorsze, lub na lepsze.
Monika
ZGŁOSZENIE KONKURSOWE - Mężczyzna... kobieta... Nowy Jork... Dwoje zagubionych ludzi w wielkim mieście, którzy nie potrafią się odnaleźć w otaczającej ich rzeczywistości. Bohaterowie potrzebują pomocy, ale nie chcą jej przyjąć. Nie widzą problemu, bo nie chcą go widzieć.. Jedna piosenka, która jest moją ulubioną sceną z filmu, jest zwierciadłem ich nieszczęścia. To „New York, New York”, która opowiada o nowym początku w Wielkim Jabłku, nadziejach, snach, radościach i beztroskich zabawach. Brandon i Sissy wybrali drogę, która prowadzi do wszystkiego, co jest zaprzeczeniem w tym utworze. Doskonale to rozumieją – obojgu udziela się nastrój wykonywanego na nowo przeboju Franka Sinatry, w oczach obojga widać łzy. Jednak pewne słowa („If I can make it there, I’ll make it anywhere, It’s up to you – Jeśli mi się tam uda, uda mi się wszędzie, to żależy od Ciebie”) wyrażają nadzieję na poprawę – to miasto to też miejsce gdzie masz szansę spróbować, zacząć jeszcze raz od nowa, wszystko tak naprawdę zależy tylko od Ciebie..
OdpowiedzUsuńPozdr,
Loren
Zgłoszenie konkursowe
OdpowiedzUsuńFilm, jakkolwiek mógłby być postrzegany przez powierzchowne grono widzów jako bulwersujący, czy nawet epatujący erotyką, jest przede wszystkim przeraźliwie smutny! Bohaterowie, skłębieni w swoich dramatach i rozterkach, są najnieszczęśliwymi jakich ostatnio w kinie można było zobaczyć. Film dla mnie jest opisem strachu przed bliskością, strachu przed zranieniem. "Wstyd" odkrywa brudne sekrety ciała i umysłu. Dramatyczna scena piosenki, rozciągająca się w czasie, tak dotkliwie prawdziwa, jest jedną z tych, które odciskają w nas piętno. Dla mnie jednak najpiękniejsza jest scena, kiedy Brandon siedzi na skraju łóżka w pokoju hotelowym, osamotniony, odarty z dumy, bezradny, zza szyb rozciąga się widok na "New York, New York", jeśli tu się uda, uda się wszędzie. A jeśli się nie uda?
Jednym zdaniem opisałabym "Wstyd" jako wypalanie ze strachu przed spaleniem.
Milena
Mileno - gratuluję wygranej w konkursie! :) Bardzo proszę o przesłanie mi adresu pocztowego, na który mogę wysłać płytę: konkus[maupa]chillibite[kropka]pl
UsuńCos jeszcze dla wielbicielek Fassbendera ;))
OdpowiedzUsuńhttp://www.youtube.com/watch?v=tvXKN5Fz_OE