Kilka lat temu zakochałam się bez pamięci w spaghetti carbonara. Tylko to taki rodzaj "miłości", która często bywała niespełniona. Carbonara wymaga bowiem cierpliwości, refleksu i biesiadników czekających na zaserwowanie dania, gdyż podaje się ją natychmiast po przyrządzeniu. Niezwykle rzadko zdarzało mi się zjeść naprawdę dobą carbonarę w restauracji - nie w formie rzadkiego sosu, czy dla odmiany ściętej jajecznicy. Ale jeśli już kucharz stanął na wysokości zadania, to danie było wspaniałe! Któregoś razu zaprosili nas na niezobowiązująca kolację nasi przyszli sąsiedzi i ku naszemu zaskoczeniu zaserwowali carbonarę - pyszną, kremową, po prostu idealną! Od tej pory zaczęłam ją sama robić w domu, nie ma to jak podpatrzyć jak robi to ktoś z doświadczeniem.
Ale moja miłość makaronu w sosie ze śmietany, surowych żółtek i bekonu rozkwitła uczuciem wręcz nieziemskim, gdy odkryłam na kuchni.tv program Jamiego Olivera "Jamie w Domu" - Jamie bowiem przygotował całkiem inną carbonarę - zamiast długich nitek makaronu było penne, a sos był wzbogacony o zieloną cukinię - penne zucchini carnobara.
I znów, gdy kroją cukinię i boczek do tego dania, włączam piosenkę Tima Kay, z czołówki programie Jamiego. Przypominam sobie jego piękny ogród warzywny, nucę i szykuję składniki ... klik ...
Jamie tak fantastycznie opowiada i pokazuje jak zrobić tę carbonarę, że ślinianki zaczynają szaleć i od razu rozglądasz się, czy masz w kuchni wszystkie składniki :) Chciałabym Wam tu wkleić fragment jego programu, gdzie Jamie pokazuje jak proste jest przygotowane tej wersji, jednak film już nie jest dostępny w sieci, o czym doniósł mi jeden z czytelników bloga (dziękuję Maćku).
Pędzę czynić własne penne zucchini carbonara z cytrynowym tymiankiem, a przepis podaję za Jamiem, skorzystałam jednak z przepisu na stronie kuchnia.tv, nie miałam siły przepisywać go z książki :)
Carbonara z cukinią i penne
Carbonara to klasyczny sos do makaronu ze śmietany, boczku i parmezanu. Jest absolutnie przepyszny! Postarajcie się kupić składniki najlepszej jakości, bo to dzięki nim to danie jest zachwycające. Ja używam do tego tymianku z kwiatkami, ale zwykły tymianek też się nada. Do tego sosu pasuje makaron typu spaghetti lub linguine, ale włoskie Mammy powiedziały mi (a z nimi nie będę polemizował), że w oryginalnym przepisie jest penne, dlatego ja używam właśnie tego rodzaju makaronu. Zanim zabierzecie się za gotowanie, upewnijcie się, że macie naprawdę dużą patelnię (można wziąć głęboką brytfankę), bo to danie wymaga energicznego potrząsania przy mieszaniu.
sól morska i świeżo mielony pieprz
6 średniej wielkości zielonych i żółtych cukinii
500 g penne
4 duże żółtka (z jaj od kur z wolnego chowu)
100 ml śmietany 40%
2 duże garści świeżo startego parmezanu
oliwa
12 plastrów pancetty lub wędzonego boczku, pokrojonych na skwareczki
mały pęczek świeżego tymianku, z którego należy oberwać listki, a kwiatki zachować do dekoracji
6 średniej wielkości zielonych i żółtych cukinii
500 g penne
4 duże żółtka (z jaj od kur z wolnego chowu)
100 ml śmietany 40%
2 duże garści świeżo startego parmezanu
oliwa
12 plastrów pancetty lub wędzonego boczku, pokrojonych na skwareczki
mały pęczek świeżego tymianku, z którego należy oberwać listki, a kwiatki zachować do dekoracji
Wstawcie na gaz osoloną wodę w dużym garnku. Cukinie przekrójcie wzdłuż, najpierw na pół, a następnie na ćwiartki. Wytnijcie gniazda nasienne i pokrójcie cukinię pod kątem na kawałki o podobnej wielkości i kształcie, jak penne. Mniejsze cukinie można po prostu pokroić na plasterki. W tym momencie powinna zawrzeć woda, wrzućcie więc do niej penne i gotujcie, zgodnie z zaleceniami na opakowaniu. Włóżcie żółtka do miski, dodajcie śmietanę i połowę parmezanu i wymieszajcie wszystko widelcem. Przyprawcie odrobiną pieprzu i soli i odstawcie na bok.
Wstawcie na gaz dużą patelnię z grubym dnem (wystarczy taka o średnicy 35 cm, powinna się znaleźć w każdej kuchni!), wlejcie kilka łyżek oliwy i podsmażcie pancettę lub boczek, aż skwareczki będą rumiane i chrupiące. Dołóżcie cukinię, posypcie ją dwiema dużymi szczyptami pieprzu, by miała wyraźnie ostry smak. Posypcie listkami tymianku, wymieszajcie, aby cukinia pokryła się smakowitą oliwą z boczkiem i smażcie, aż lekko zmięknie i zacznie się przyrumieniać.
Następny etap musicie wykonać właściwie, jeśli nie chcecie zepsuć carbonary. Tu trzeba działać szybko. Odcedźcie ugotowany makaron, zostawiając na dnie garnka trochę wody. Błyskawicznie wymieszajcie na patelni makaron z cukinią i boczkiem, następnie zdejmijcie patelnię z ognia i dolejcie chochelkę wody, pozostałej z gotowania makaronu i wlejcie śmietanę z jajkami i parmezanem. Szybko wszystko wymieszajcie. (Od tego momentu żadnego podsmażania, bo z jajek zrobi się wam jajecznica).
Zawołajcie wszystkich do stołu, ta potrawa musi być jedzona natychmiast! Mieszając makaron z sosem wsypcie pozostały parmezan. Możecie dolać jeszcze trochę wody z gotowania makaronu, aby sos stał się lśniący i jedwabisty. Spróbujcie i ewentualnie przyprawcie solą i pieprzem do smaku. Jeśli udało się wam dostać kwiaty cukinii, ułóżcie je, porozrywane, na wierzchu, a następnie czym prędzej podawajcie i zajadajcie, zanim sos stężeje. © Jamie Oliver
"Jamie Oliver w domu. Przez gotowanie do lepszego życia"
Nie przypominam sobie, żebym na jakąkolwiek książkę kulinarną czekała tak niecierpliwie, jak książkę niejako podsumowującą program kulinarny "Jamie w domu". Wydawać by się mogło, że wystarczy obejrzenie odcinków (wciąż są powtórki) i przepisy na stronie kuchnia.tv, ale ja mam ogromny sentyment do książek i byłam przekonana, że książka to będzie znacznie więcej niż tylko program telewizyjny.Podglądałam zapowiedzi nowości w Merlinie, zaglądałam na strony wydawnictwa Muza, które wydaje wszystkie książki Jamiego w Polsce i ... cisza. W maju 2008 roku, jako stała czytelniczka ich książek napisałam bardzo entuzjastyczny i rozniecierpliwiony list do Muzy z zapytaniem kiedy, och kiedy i jak będzie wydana książka?? Niestety, może wydawnictwo za duże, może skrzynki pocztowe zbyt przepastne, mail przepadł i nie doczekał się odpowiedzi.
Długo wyczekiwana pozycja ukazała się z poślizgiem - na początku 2009 roku, a ja juz w przedsprzedaży zamówiłam ją w ulubionej księgarni internetowej :) Od tamtej pory, oprócz własnego egzemplarza zdążyłam już nabyć kolejne 4 na prezenty dla znajomych - wszystkie były zachwycone.
Książka Olivera jest przepięknie wydana - w twardej oprawie o niezwykłej fakturze, na nieco grubszym, kremowym papierze, na którym doskonałe zdjęcia Davida Loftusa prezentują się wyjątkowo klimatycznie.
Jamie Oliver bardzo, ale to bardzo dużo opowiada w książce - o swoich inspiracjach, pochodzeniu warzyw i owoców, z których gotuje, ale przede wszystkim o własnym ogrodzie warzywnym. O tym jak hoduje szparagi, wysiewa kolorową marchewkę, zbiera kwiaty cukinii i sadzi własne ziemniaki.
To jasne, że Oliver ma własnego ogrodnika (którego w programie tv często widzimy), to oczywiste, że nie pieli, nawozi i pielęgnuje wszystkiego samodzielnie, ale uwierzcie mi, po przeczytaniu tej książki zaczniecie sami grzebać w ziemi, zakładać przydomowe ogródki, czy chociażby wysiewać koktajlowe pomidorki na balkonie.
Na końcu jest zaś mnóstwo informacji o tym jakie odmiany warzyw i owoców autor najbardziej lubi, gdzie można je zamówić, a nawet gdzie kupić "drzewa grzybowe", czyli pnie drzew z zaszczepioną grzybnią, by móc w ogrodzie mieć własną uprawę. Chwała polskiemu wydawcy, iż nie usunął z książki tych wskazówek - świat się dziś kurczy i naprawdę nie jest problemem skorzystać z podanych adresów i zamówić coś internetowo. Ale te ostatnie strony to też wskazówka dla polskich kucharzy i autorów książek kulinarnych - dzielcie się! dzielcie się kontaktami do dostawców i producentów ciekawostek.
Bardzo ją Wam wszystkim polecam!
Jamie Oliver w domu. Przez gotowanie do lepszego życia
Wydawnictwo Muza, marzec 2009
ok 400stron
cena ok 70-80zł
z tej samej książki pochodzi również przepis na moja ukochaną "Idealną sałatkę ziemniaczaną" - koniecznie ją zróbcie!
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńPiszę jeszcze raz ;)
OdpowiedzUsuńPo pierwsze, zrobię na bank i to za kilka dni, po drugie, gdzie ja dostanę takie małe cukinie?? Cóż, bedą musiały być małe po naszemu czyli duże wg Jamiego. W każdym razie, fakt - on jest boski ;)
świetny filmik, nie widziałam wcześniej
OdpowiedzUsuńooo, ale fajny filmik!
OdpowiedzUsuńi przepis super.. szybko i smacznie ;]
pyszne smaki:)
OdpowiedzUsuńLubię carbonarę. Bardzo. Miałam takie szczęście, że po raz pierwszy jadłam ją w restauracji, przygotowaną po mistrzowsku. I od wtedy trwa moja miłość. Nieczęsto jednak spełniona, wszak carbonara to przecież dosyć... ciężki sos. Ale ten dodatek cukinii... genialna sprawa! Musi nadawać tak doskonałej lekkości całemu daniu, że muszę czym prędzej wypróbować ten pomysł!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie, Szelko! :)
Jesli to Jamie to ja poprosze porcyjke :) Jeszcze nie bylo dania od Jamiego, ktore by mi nie smakowalo. Choc przyznaje, ze carbonary jeszcze nie jadlam. Z cukinia musi byc przepyszna.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Do carbonary wyjątkowo bardzo smakuje mi jędrny świeży makaron. Ja muszę kupić (polecam ten z Piccola Italia), Chill zazdroszczę Ci możliwości dostępu do własnego!
OdpowiedzUsuńPrzy następnej okazji robienia carbonary wyprobuję opcję z cukinią. Jestem ciekawa tego smaku
PS bardzo ładne zdjęcia :)
Jeśli to Jamie, carabonarra i cukinia również poproszę porcyjkę!
OdpowiedzUsuńAtria, Majka, Zay, Aga, Ju - spróbujcie koniecznie tej wersji!
OdpowiedzUsuńMoniko - jeszcze penne sama nie robię ;P dizękuję za dobre słowo, wypróbuj wersję Jamiego :)
Jswm, Karmelitka - cieszę się, że udaje mi się Wam coś nowego pokazać :) ja namiętnie śledziłam tę serię w kuchni.tv swego czasu. Chyba znów były powtórki niedawno.
Jamiego w Domu uwielbiam! w ogóle jest to kucharz, którego darze wyjątkowa sympatią! a tę carbonare zjadłabym natychmiast :)
OdpowiedzUsuńGotuj póki cukinia jest :)
Usuń