"Dawno temu, kiedy jeszcze nie było cię na świecie... dziadziuś walczył na wojnie... (albo) mamusia wyjechała na rok do Indii... (albo) poznaliśmy się z tatusiem na safari w dalekiej Afryce....". Fajnie jest mieć historie z młodości, z pierwszych lat dojrzałości - o dalekich podróżach, szalonych wyprawach, zwiedzaniu połowy świata - gdy za sobą mieliśmy pierwsze dwadzieścia młodych lat, a przed sobą kilka dwudziestek, które trzeba będzie przeżyć bardziej odpowiedzialnie, dochodząc do stabilizacji, zakładając rodzinę. I chociaż dziś świat wydaje się coraz mniejszy i coraz bardziej 'osiągalny', miło jest móc opowiadać takie historie dzieciom i samemu wspominać przeglądając stare fotografie i pamiątki z odległych miejsc. W moich "młodych dwudziestych" zdarzyło mi się poznać na trochę lepiej Emiraty Arabskie, gdzie pracowaliśmy przy otwieraniu hotelu jednej z największych sieci hotelowych. To stamtąd przywiozłam zamiłowanie do arabskiej kuchni - hummusu, cienkiej pity, gorącej shawarmy z baraniną jedzonej na ulicy, do ostrych kolorowych pikli, ajranu, soku z trzciny cukrowej i soku z pigwy. Zestaw past i lekkich sałatek na stole czasami wystarczał za cały posiłek - baba ganoush, mutabbal, fattoush i ... labneh - libański, delikatny ser jogurtowy podawany z najróżniejszymi dodatkami.
Niewiele jest w Polsce naprawdę dobrych restauracji arabskich, z sentymentem wspominam syryjską restaurację z boku hotelu Metropol w Warszawie, czasami bywaliśmy w Le Cedre na Jagiellońskiej. Bardzo lubię jadać w takich miejscach, bo oprócz fantastycznej kuchni, już od progu zamiast nieśmiertelnej "Zetki", "aReMeFu", czy "chilloutowo-smoothjazzowych" dźwięków, w klimat miejsca i smaków wprowadza muzyka arabska. Nie wiem o czym śpiewają, myślę, że w większości o miłości, ale lubię te dźwięki - radosne, kolorowe, pełne tęsknoty .... przypominają mi spacery po targu rybnym i wśród stoisk z przyprawami w Dubaju
...sami posłuchajcie...
...i jeszcze to...
...znacie Rashę Risk? ...
Pamiętam taką scenę z lotniska w Dubaju, gdy już czekaliśmy na lot powrotny - do poczekalni weszło sześć kobiet ubranych w tradycyjne czarne abaye - były to jedyne kobiety podróżujące bez mężczyzn. Rozmawiały ze sobą szybko, energetycznie, radośnie, sporo gestykulowały i były dość swobodne. U jednej z nich dostrzegłam piękne szpilki, inna zadzwoniła bransoletami. Wszystkie miały eleganckie torby podręczne i markowe torebki. A potem w Zurychu w damskiej toalecie widziałam je raz jeszcze - poprawiały makijaże, fryzury - były piękne, atrakcyjne, wspaniale mówiły po francusku i angielsku - okazało się, iż wracały z uroczystości rodzinnych w kraju na uczelnię w Szwajcarii, na której studiowały....
W Dubaju wcześnie zapadał zmrok, tuż po 17stej już robiło się szarawo. Wciąż było dość parno, upalnie, ale wszystko wokół rozbłyskało neonami i nocnymi światłami. Lubiliśmy zachodzić do knajpki na Al Muteena Street, niedaleko naszego housingu. Tosty z pity, do tego labneh, półmisek hummusu oprószonego chilli i miseczka pikli - prawdziwa uczta!. W drodze powrotnej zaglądaliśmy jeszcze do baru ze świeżymi sokami, na którego progu siedział ojciec właściciela i palił godzinami wodną fajkę. Czasami zamienialiśmy z nim kilka grzecznościowych słów, piliśmy maleńką, mocną i wściekle słodką arabską herbatę i późną nocą wracaliśmy do siebie. Nie było 'clubbingu', alkoholowych imprez do świtu, a jednak świetnie się bawiliśmy i wszystko było "mafiesh muskela" - no problem. A w Sharjah, sąsiednim Emiracie, była kiedyś polska restauracja, w której jedliśmy pyszną szarlotkę, czerwony barszcz i ruskie pierogi - chyba z tęsknoty za domem :)
Jeśli zechcecie zrobić samodzielnie labneh, zapewniam że będziecie przy tym mieli sporo przyjemności. Szczególnie, jeśli zrobicie też sami jogurt. "Rozmnażania" jogurtu nauczyłam się kilka lat temu od Pyńka, a potem jogurtową pasją zaraziłam kilkoro znajomych - kupiłam kilka urządzeń jakoś okazyjnie na Allegro i po prostu rozdawałam znajomym wraz z instrukcją produkcji jogurtu i labneh - sera jogurtowego. Bo produkcja domowego jogurtu jest bardzo prosta, a smak... wspaniały!
JAK ZROBIĆ DOMOWY JOGURT - dużo pisania a tylko 4 minuty pracy!
1. Do przygotowania jogurtu można użyć homogenizowane, pasteryzowane albo świeże mleko. Nigdy nie używaj mleka UHT! Najlepsze mleko to „5+”, "Zimne Mleko" lub „Wiejskie”.
2. Przygotowanie mleka:
- podgrzej mleko w mlekowarze* do zagwizdania gwizdka (nie do wrzenia!!), przelej do sporego pojemnika (miski, dzbanka) i wystudź do temperatury dokładnie 42-43°C (użyj termometru do tego przeznaczonego)
*UWAGA – szybszy sposób – podgrzej surowe, nie przegotowane mleko w mikrofali (ok. 3 min ma mocy 1000) lub w normalnym garnku tylko trochę na gazie - od razu do pożądanej temperatury 42-43 °C - 3 czubate łyżki naturalnego jogurtu z żywymi kulturami bakterii (jogurt „Bałkański „lub grecki jogurt „TOTAL”) rozrób nieco ciepłym mlekiem i wlej całość do pozostałego mleka, już wystudzonego do właściwej temperatury
- dokładnie wymieszaj i przelej do słoiczków zakręć je (nie musi być szczelnie)
możesz użyć 6 słoiczków po ketchupie, czy musztardzie, które po przygotowaniu jogurtu stanowią porcję dla 1 osoby, ale tez mogą być dwa większe półlitrowe
3. Słoiczki z zakwaszonym mlekiem ustaw na podstawie jogurtownicy i przykryj załączoną pokrywką lub grubszą ściereczką. Następnie włącz urządzenie i ustaw czas na 6 godzin (7 godzin, jeśli chcesz uzyskać kwaśniejszy jogurt)
4. Po upływie 6 godzin wstaw wszystkie słoiczki na minimum 3 godziny do lodówki - potem przez cały czas przechowuj jogurt w lodówce.
5. Jogurt po przygotowaniu jest przydatny do spożycia przez ok. 1 tydzień (w lodówce)
5. Jogurt po przygotowaniu jest przydatny do spożycia przez ok. 1 tydzień (w lodówce)
Jeśli nie masz jogurtownicy: ciepłe, zakwaszone jogurtem z kulturą bakterii mleko przelej do litrowego słoja, zakręć, owiń dokładnie kocem i folią i odstaw na 6-7 godzin w ciepłe miejsce. Po tym czasie wstaw słój z jogurtem do lodówki, by zatrzymać proces mrożenia kultur bakterii.
Domowy jogurt wymieszaj z owocami, by uzyskać jogurt owocowy. Podawaj go z musli lub... zrób labneh :)
LABNEH - delikatny libański ser jogurtowy
potrzebne będą: miska, sitko, gaza, gruba gumka lub sznurek
1 litr jogurtu domowej produkcji (ew. gotowego "Bałkańskiego" lub greckiego "Total")
1 łyżeczka soli
oliwa z oliwek
dodatki smakowe do wyboru: suszone pomidory, pieprz młotkowany, liście bazylii, tymianku, chilli, kolendra, ząbek czosnku - wg własnych preferencji
Jogurt wymieszaj dokładnie z solą i przełóż na ustawione na misce sitko wyścielone podwójnie złożoną gazą. zwiąż gazę gumką lub sznurkiem i powieś nad miską w lodówce na minimum 24 godziny (ewentualnie wstaw na sitku i obciąż talerzykiem), by dokładnie obciekł. Jeśli jogurt był luźny, może to być nawet 48 godzin. Gdy jogurt już jest dobrze odciśnięty, wyjmij go z gazy i uformuj malutkie kuleczki. Możesz je ułożyć na talerzu i wstawić na 3 godziny do lodówki, by jeszcze lekko obeschły. A potem uruchom wyobraźnię - wlej do słoiczków oliwę lub oliwę smakową i układaj w niej kuleczki. Labneh można przechowywać ok 5-6 dni.
Na zdjęciach powyżej są 3 wersje smakowe:
- oliwa od suszonych pomidorów i świeża bazylia + kuleczki
- oliwa z oliwek z maleńkim ząbkiem czosnku + kuleczki obtoczone w mieszance suszonych przypraw (bazylia, oregano, chilli, tymianek, suszony czosnek)
- oliwa z oliwek + kuleczki obtoczone w młotkowanym pieprzu
Zachęcam do eksperymentowania z doprawianiem labneh. Zróbcie sami i wpiszcie proszę, w komentarzach co ciekawego wymyśliliście i jak smakowało :)
Smacznego!
Super, taż mam taki cudo w lodówce i czekam by kuli przeszły przyprawami. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńLabneh bardzo lubię. Podziwiam za domową produkcję jogurtu- jak dla mnie procedura zbyt skomplikowana. Od pewnego czasu poluję na jakąś krówkę by z jej mleczka zrobić kilka smakowitości, ale niestety dawno żadnej nie widziałam
OdpowiedzUsuńMalwinno to naprawdę bardzo szybkie i proste! nawet moje dzieci już umieją same robić :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam jogurty i wszystkie przetwory mleczne.
OdpowiedzUsuńNajlepsze są jednak naturalne.
jestem pod ogromnym, ogromny wrażeniem.
OdpowiedzUsuńi podziwiam! wspaniałe przetwory.
ja niestety jeszcze się nie odważyłam.
ale kto wie, może już niedługo..?
Nie ma jak domowy jogurt ....najlepiej z owocami :)
OdpowiedzUsuńwspaniałe! zajadam oczami :)
OdpowiedzUsuńWitaj chillitko
OdpowiedzUsuńDawno mnie tu nie było!
Coś pięknego te labneh
Te z pieprzem młotkowanym poproszę!
Ja dziś będę robić taki z czosnkiem niedźwiedzim w oliwie z chilli (możesz to uznać za hołd dla bloga!).
OdpowiedzUsuńA jaką masz jogurtownicę? własnie zastanawiam się nad kupnem... i nie wiem co wybrać :)
OdpowiedzUsuńja mam stareńka jogurtownicę bifinett, ale może być dowolna, ze słoiczkami i przykrywą, byle trzymała stałą temperaturę, zazwyczaj te tańsze nie mają timera, ale wystarczy na jakimkolwiek innym urządzeniu ustawić 6 godzin, by wiedzieć kiedy przełożyć słoiczki do lodówki. za swoją płaciłam coś ok 50-60zł.
Usuńdzięki :) czyli nie ma co się wykosztowywać :) super, po domowym chlebie, jogurt będzie kolejnym produktem, którego zaprzestanę kupować w sklepie ;)
OdpowiedzUsuńmam jeszcze jedno pytanie, no może dwa ;) czy robiłaś kiedyś jogurt w Thermomixie? jesli tak, to czy wychodzi porównywalnie jak z jogurtownicy? mam urządzenie podobne do TM (Speedcook) i rozważam za i przeciw zakupu jogurtownicy ;)
OdpowiedzUsuńProdukcja jogurtu nie zależy od urządzenia, ale jakości mleka i kultury bakterii. Zadaniem "urządzenia" jest jedynie utrzymanie temperatury (6h jak w przypadku jogurtownicy). Pierwsze moje próby z jogurtem były takie, że do mleka zagrzanego do odpowiedniej temperatury (42-43stC) dodawałam odpowiedni jogurt (u mnie zawsze bałkański od Maluty), mieszałam łyżką i przelewałam całość do litrowego słoja, który zawijałam w koce, ręczniki i worki foliowe, a następnie chowałam do ciemnej, ciepłej szafki - jogurt był tak samo dobry jak z jogurtownicy :) ta jedynie ułatwia sprawę, gdyż mamy od razu gotowe słoiczki i mało przekładania, sprzątania. ot i cały sekret :)
Usuńno i wszystko jasne :) dzięki za cierpliwe wytłumaczenie :) sprawie sobie jogurtowniczkę na urodziny, a to już niedługo :D
UsuńUuu te kulki wyglądają super! :3 dzisiaj pierwszy raz robiłam jogurt z Zakwasków, ale coś nie wyszło i jogurt miał konsystencję gęstego mleka. Ale zmiksowałam z bananem i wypiliśmy w formie shake'a. Muszę jeszcze spróbować zrobić jogurt na jogurcie.
OdpowiedzUsuń