Szybko, szybko, pakujemy się! Obrus w kratę, kolorowe kubeczki, białe wino i staromodna butelka z kapslem z lemoniadą dla dzieci. Serwetki, talerzyki i mmrrrrrrauuuu mnóstwo pyszności. Byle wszystko zmieścić do wiklinowego kosza. Będą długie bagietkowe kanapki z pastą jajeczną, pomidorem i sałatą, miseczka z tzatziki do mięsa, dzbanek botwinkowego chłodnika na kozim jogurcie, tarta ze szparagami i pieczoną papryką i babeczki cytrynowe z lemon curdem na deser. Ale też koniecznie coś z kurczaka - dziś jednak nie pakujemy pieczonego udka w chrupiącej skórce, ale lizaki - na ostro dla dorosłych i łagodniejsze dla dzieci. Przytroczymy koszyk i koc piknikowy do roweru i ruszamy na wycieczkę!
Nie będziemy słuchać radia, ani ulubionych dźwięków z płyty. Uciekniemy daleko od szumiących asfaltowych szos i posłuchamy lasu ...klik na strzałeczce...
Zagapimy się w niebo, pozwolimy oślepić promieniom słońca wyzierającym pośród drzew, jak pszczoły zanurzymy nosy w kwiatach wiśni i poszukamy szemrzącego strumienia.
Miałam małych kilka lat, gdy odkryłam na półce domowej biblioteczki książkę o intrygującym tytule "Wycieczka-ucieczka". Dziś już nie pamiętam, czy była to jakaś wyjątkowo wspaniała lektura, ale od chwili, gdy ją przeczytałam zamarzyły mi się wyprawy rowerowe, pikniki i ucieczki, ucieczki-wycieczki, majówki. Byle dalej od codziennego dnia i obiadów tak nudnie podawanych do stołu.
Na wakacje wyjeżdżałam czasami do babci. Mieszkała w mieście, ale tuż pod oknem miała piękny sad. Wyciągałam z piwnicy stary wiklinowy kosz, wykradałam z lodówki i kredensu różnorakie pyszności i ... uciekałam pod okno piknikować. Babcia cichcem pakowała zawinięte w pergamin kanapki wielkie jak obiadowy talerz i ja, która wówczas uchodziłam za niejadka, zawsze wszystko zjadałam ze smakiem. Bo na wycieczce przecież zawsze smakowało lepiej.
W naszej Zaczarowanej Dolinie lubiliśmy wysyłać gości na majówki. Jeśli nie mieli swoich rowerów, najmowaliśmy wozaka z sąsiedniej wsi, pakowaliśmy gościom do wasąga kosze pełne wiktuałów, obowiązkowy obrus w kratę i koce piknikowe. Przejażdżka trwała około 30 minut kazimierskimi wąwozami, gdy w końcu wozak z fasonem wołał prrr do karej klaczki. W sadzie, na polanie pod starym orzechem stał krzywy stolik i dwie ławeczki do siedzenia. Orzech rozpościerał gościnne konary, na których maleńtasy zwisały wygrzewając się w słońcu. Na dnie koszyka czekała karteczka ze wskazówkami drogi powrotnej. A instrukcje były proste - zejść 50 metrów w dół wzgórza, ścieżką po prawej dość do domu - 60 metrów. Bo ów sad był tuż obok domu, na sąsiednim wzgórzu, ale jak każda ucieczka - i ta musiała kryć tajemnicę :)
Dziś jeździmy na pikniki do Kampinosu, zimna lemoniada rabarbarowa w trakcie rowerowej wycieczki smakuje wybornie...
Lizaki z kurczaka wypatrzyłam u Julie Biuso - są zabawne w podaniu i naprawdę atrakcyjne dla dzieci. W wersji dla dorosłych, obowiązkowo doprawione świeżą papryczką chilli. Smakują wspaniale zarówno na ciepło (zawinięte na czas wycieczki w folię aluminiową) jak i na zimno. Świetnie pasuje do nich tzatziki lub jogurtowy sos z miętą.
A czasami... wystarczy ucieczka na własną huśtawkę na słonecznym tarasie - z talerzem lizaków i lampką wina... w ogrodzie ptaki tak pięknie śpiewają...
800g mielonego mięsa z udek kurczaka
2 żółtka
3/4 łyżeczki soli
3 spore ząbki czosnku drobno starte
ok 4 cm startego korzenia świeżego imbiru
1 łyżka utłuczonych w moździerzu nasion kolendry
skórka otarta z 1 cytryny - najlepiej sycylijskiej :)
1 strączek czerwonej papryczki chilli
Namocz patyczki do lodów w wodzie. Wymieszaj mięso z żółtkami, czosnkiem i solą. Dodaj imbir, kolendrę i chilli (jeśli lizaki będą jeść dzieci, odłóż część mięsa przed dodaniem papryczki) i dobrze wymieszaj. Formuj 'lizaki' z mięsa na patyczkach do lodów, przykryj folia i odstaw co najmniej na 3 godziny do lodówki. Grilluj po 2 minuty z każdej strony na niezbyt rozgrzanym grillu lub smaż na patelni. W trakcie smażenia smaruj je oliwą, by nie wysychały. Lizaków nie należy zbyt długo smazyć/grillować by pozostały soczyste.
Wspaniale smakuje też taki lizak owinięty w cieniutki plasterek wędzonego surowego boczku i dopiero wtedy grillowany. Podawaj z sosem lub skropione sokiem wyciśniętym z cytryny. Pycha!
są...obłędne!
OdpowiedzUsuńjuż takie urocze, aż nie idzie wzroku oderwac.
za kretywnosc 6 z plusem!
Przepis świetny, ale "muzyka", zdjęcia i piękny język postu zrobiły na mnie wrażenie ! :)
OdpowiedzUsuńtakiego mięsnego lizaka nie jeden niejadek zjadłby ze smakiem. i do tego jakiś jogurtowy sosik- pycha;)
OdpowiedzUsuńWiesz, ja też zachwyciłam się tym przepisem, jak i całą książką Julie - wspaniała!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i ruszam na piknik:)
jejjj świetny pomysł....pięknie takie lizaczki wyglądają...pozdrawiam;)
OdpowiedzUsuńKapitalny pomysł. Do wypróbowania, zwłaszcza kiedy maj zapowiada się w końcu na coraz cieplejszy :)
OdpowiedzUsuńświetne! kupuję ten przepis i od dziś zbieram patyczki :)
OdpowiedzUsuńTak się zaczarowałam, tymi opowieściami o wycieczce, że zaraz się pakuję! Takie lizaki zabieram ze sobą! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńRewelacja, pyszne lodziki :)
OdpowiedzUsuńczy nie powinno być 800g mięsa? 80 to tyle żeby nakarmić kota :)
OdpowiedzUsuńo to to!! dziękuję za czujność :) oczywiście kot zjadł jedno zero :) Fajnie, że czytacie przepisy ;P
OdpowiedzUsuńswietne sa, jak i cala atmosfera tego pikniku! pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuńŚwietnie wyglądają!
OdpowiedzUsuńAle cudowne zdjęcie lasu! :) To ze ścieżką. Inne oczywiście też, ale to mi sie pierwsze rzuciło w oczy. Taki spokój i radość :)
OdpowiedzUsuńI jedzonko na patyku, ale fajny pomysł!
Och Chillibite, jak zwykle proponujesz nam prawdziwe wspaniałości. Zapisuję!
OdpowiedzUsuńStrasznie mi nsie te lizaki podobaja i zrobię takie na najblizszy piknik :)
OdpowiedzUsuńśmiesznie to brzmi, lizaki z kurczaka :) Fajny pomysł.
OdpowiedzUsuńFaktycznie - super pomysł, wypróbuje przy okazji kolejnego grillowania :)
OdpowiedzUsuńSuper i super! :D
OdpowiedzUsuńRewelacyjne są te lizaki! Zakochałam się w nich :) Już wiem co będę zajadać na działeczce :)
OdpowiedzUsuńto dopiero super przepis na imprezowe finger food! konieczny do wypróbowania w mojej kuchni. Dzięki! :)
OdpowiedzUsuńA my od kilku lat dla naszego niejadka robimy lizaki z wieprzowego mięsa mielonego na grillu. Nie nadziewamy na patyczki od lizaków tylko takie od szaszłyków. Kotleta z mięsa mielonego z grilla nie ruszy a lizaki (chociaż to jest to samo mięso, niczym się nie różni) je aż mu się uszy trzęsą :)
OdpowiedzUsuń