Macaronikarze wszystkich krajów łączcie się! Niezawodna Bea przypomniała, że już w niedzielę, 20 marca jest kolejny Dzień Makaronika. Powiedziałby ktoś - cóż z tego? zbyt daleko do ukochanej cukierenki mojego paryskiego mistrza makaronikowego - Sadaharu Aoki, czy jednego z boutiques Macarons francuskiego guru Pierre'a Hermé. Jego książka 'Macaron' wciąż jest dla mnie niedostępna z powodu ograniczeń językowych, a na dodatek mieszkam w kraju, w którym na hasło 'makaroniki' opowiedzą mi w cukierni podajemy ciastka, a nie makaron... no i jak tu świętować Jour du Macaron?
Na szczęście Tilli w swojej Kuchni Szczęścia, urządziła ostatnio Lożę Makaronikową - radosne spotkanie, blogujących kobiet, w czasie którego dzieliła się swoją wielką makaronikową pasją. O tak oto nawet ja, która do makaroników nigdy się nie przymierzałam, kręciłam białka, mieliłam migdały z pudrem na mąkę, zagarniałam pianę w 50 ruchach i wyciskałam z rękawa cukierniczego kolorową migdałową masę. Oj działo się! Tilli i Felunia pilnowały, by zagadane babeczki nie zagapiły się z wyjmowaniem makaroników z pieca, a Oczko i mąż Tilli robili setki zdjęć. Pistacchiowa Lo przyniosła absolutnie obłędny krem karmelowy z solą - mmmmm - był tak fantastyczny, że ostało się jedynie pół słoiczka do przekładania upieczonych makaroników. Posiłkowałyśmy się zatem kremem czekoladowym z pijanymi wiśniami i mnóstwem piment d'espelette - chwilami było naprawdę ostro!
A na wspomnienie rozmów, spotkań i smaków kołyszę się w rytm Couleur Cafe... a ze mną Serge Gainsbourg :) ...klik na strzałeczce...
A na wspomnienie rozmów, spotkań i smaków kołyszę się w rytm Couleur Cafe... a ze mną Serge Gainsbourg :) ...klik na strzałeczce...
I tak oto w atmosferze poznawania wspaniałych Kobiet, które łączy kulinarno-blogowa pasja, piekłyśmy migdałowe macaron - a popełniłyśmy czekoladowe z czekoladowo-wiśniopijanym-chilli kremem, kawowe z przełożeniem karmelowym i śliczne różowe z kremem maślano-klonowym.
Dziękuję za Tilli za urocze spotkanie i cieszę się, że mogłam osobiście poznać tyle wspaniałych bloggerek!
A wszystkim, którzy chcieliby świętować Dzień Makaronika w najbliższą niedzielę własnymi makaronikowymi wypiekami, bardzo bardzo polecam rewelacyjne instrukcje Ani-Maryjki z Kucharni. Tu dowiecie się i o falbance i o stukaniu w poduszkę i o tym, że należy być cierpliwym :) Tylko koniecznie jeszcze dziś przygotujcie sobie białka do lekkiego podsuszenia na blacie!
Powodzenia! i miłego świętowania pierwszych dni Wiosny :)
Ja u Ciebie pierwszy raz:) Podoba mi się - zostaję:).
OdpowiedzUsuńŁadnie napisałaś o Waszym spotkaniu, którego naprawdę zazdroszczę... Na odległości jednak nie ma rady...
Dwie próby makaronikowe za mną - jedna w drugiej połowie udana:). Niestety niedziela zajęta, więc nie uda mi się makaronika świętować...:(. Może w przyszłą niedzielę...
Pozdrawiam serdecznie, Chilli!
Witaj Ewelajna - rozgość się, właśnie zaparzyłam rozgrzewająca herbatę z imbirem i pomarańczą :)
OdpowiedzUsuńTo lecę..., tylko popatrzę w którą stronę...! Ale fajnie...!
OdpowiedzUsuńA ja nigdy nie kosztowałam macarons :( (wstyd?)
OdpowiedzUsuńZawsze widok ich kojarzył mi się z przesłodzoną (a jak wiadomo nie lubię za słodko)bezą kolorowaną barwnikami ...
Ale krem solony, czy maślano-klonowy. Brzmi pysznie!!!
Piana w 50 ruchach, o, spodobało mi się. :-))) Tak, podejrzewam, że wiele naszych cukierni pokręciłoby nosem, gdyśmy chcieli w nich zamówić makaroniki i odesłało do włoskich restauracji. ;-)) Zmianę swoich skojarzeń zawdzięczam Bei i Tili.
OdpowiedzUsuńP.S. Apetyczne zdjęcia. :-)
P.S. Dzieciom smakowały ciasteczka??
Ale apetyczne te Twoje wspomnienia i zdjęcia :) Więc jednak udało się zrobić zdjęcie wszystkich smaków jednocześnie? Myślałam, że czekoladowe zniknęły, zanim kolejne się pojawiły ;)
OdpowiedzUsuńCieplutko Cię pozdrawiam :)
Sliiiczne! Kazdego bym chetnie sprobowala :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Monika - żaden wstyd! ja tez kiedyś popełniłam je pierwszy raz w Paryżu :) teraz mogę zrobic własne.
OdpowiedzUsuńKrokodyl - smakowaaały :) całe szczęście, że miałam tych kilka ciasteczek, bo by mnie obdarły ze skóry ;)
Ola - chwyciłam kilka dla dzieci, a jeden czekoladowy ostał się bezpański ;) szkoda, że tak szybko uciekłaś!
Bea :)
Piekne no i zazdroszcze wam tego spotkania ;))
OdpowiedzUsuńW niedziele bede musiala sprobowac z proporcjami Tili, bo te ktore robilam w zeszla sobote, wydaly mi sie za slodkie. Serdecznie pozdrawiam !
Chyba jestem u Ciebie po raz pierwszy więc się witam przede wszystkim :)
OdpowiedzUsuńA dzień makaronika chyba poświętuję z makaronikami z cukierni, zupełnie innymi niż te francuskie ale też obłędnie pysznymi (orzechowymi z różą :))
Pozdrawiam ciepło i jeśli pozwolisz będę wpadać :)))
Zapraszam Moniko, posłuchaj z nami Gainsbourga i rozgość się :)
OdpowiedzUsuńMakaroniki piękne. Ja jeszcze nie miałam okazji jeść ich. Może kiedyś sama zrobię, jak będę miała przyzwoity piekarnik. A na spotkaniu musiałyście się świetnie bawić, zazdroszczę :D
OdpowiedzUsuńpięknie wyszły,zwłaszcza na tym pierwszym zdjęciu.
OdpowiedzUsuńJa jestem już po raz kolejny, wszak po pierwszym rozgościłam się i zostałam na dłużej. Wiesz, Szelko, że u Ciebie jest tak miło i klimatycznie, prawda?...
OdpowiedzUsuńA Makaronikowa Loża bez wątpienia była cudnym doświadczeniem. Czyż w tak doborowym towarzystwie blogerek można nie bawić się świetnie? ;)
Uściski!
Szellko, Kochana Babeczko, ależ cudownie opisałaś i nasze makaronikowe dokonania i same makaroniki :) No, Makaroniarka z Ciebie pełną gębą :)
OdpowiedzUsuńCudownie było Cię poznać, ubijać, miksować i mieszać, ale przede wszystkim tak radośnie spędzić czas :)
Buziak cieplutki ślę :*
Śliczne makaroniki! Ja jeszcze nigdy ich nawet nie próbowałam.
OdpowiedzUsuńChyba jestem też pierwszy raz u Ciebie, podobnie jak Ewelajna.
Pozdrowienia:)
wspaniałe! ostatnio miałam okazję je jeść, ale sama jeszcze ich nie robiłam :)
OdpowiedzUsuńJak to się dzieje, że muzyka którą znajduję u Ciebie należy do moich ukochanych. Czuję się zawsze jak u siebie w domu. Zasłuchana wspominam wspólne chwile. Fajnie było i... będzie znowu.
OdpowiedzUsuńNie rozumiem ani słowa z tej cudnej piosenki ale słuchając czuję jakbym rozumiała:):)
OdpowiedzUsuńMakaroników nigdy nie jadłam...ale kuszą i to bardzo:) I od jakiegoś czasu przymierzam się do eksperymentu z nimi w kuchni.
pozdrawiam serdecznie.
Zachwycające!
OdpowiedzUsuńByło mi bardzo miło Cię poznać i do następnego spotkania :) Nie omieszkam znowu przynieść szklanego oka do kolejnej setki zdjęć ;)))
OdpowiedzUsuńPO ostatnim spotkaniu utwierdziłam się w przekonaniu, że wolę makarony jeść niż piec :D
OdpowiedzUsuńDo następnego!
Muszę się w końcu wziąć za te makaroniki. Kuszą, kuszą.
OdpowiedzUsuńPrzepiękne.
Jak zwykle jesteś perfekcyjna w doborze, opisie, zdjęciach (no i wykonaniu, które mogę polizać na monitorze;) ).
OdpowiedzUsuńZdrowych Świąt dla całej rodziny :)
Infidel (the blogger)