Wpadłam w popłoch kilka dni temu, gdy niespodziewanie odwiedziła mnie znajoma. Zapowiedziała swoje przybycie poprzedniego wieczoru, ot na kawę i pogaduchy. Akurat miałam kuchennego "niechcieja" tudzież "niemoga", już nie pamiętam, który to akurat się wówczas przyplątał, a że zawsze w kredensie mam kilka puszek z ciasteczkami i spodami kruchych babeczek, nawet nie zajrzałam do nich, żeby sprawdzić ile dobroci mi jeszcze pozostało. Czyli o tym jak upiekłam ciasteczka fistaszkowe.
Godzinę przed jej przyjazdem skończyłam ostatnią partię tegorocznego pesto laskowego, włączyłam zdecydowanie mało sentymentalne dźwięki...
KONIECZNIE tego posłuchajcie! (niżej klik na strzałeczce)....
...i zabrałam się za nakrywanie stołu. Ku memu absolutnemu przerażeniu odkryłam, że ostały się dwa ostatnie, nieco nadkruszone już spody do babeczek i jakieś nędzne okruchy w ciasteczkowych puszkach! Na szczęście miałam garść malin zerwanych w ogrodzie, nalewkę malinową i śmietanę kremówkę. Na szybko zatem przygotowałam dwa pucharki triffle, wykorzystując pokruszone spody babeczkowe. Do kawy były wspaniałe, ale zaraz po wyjściu koleżanki postanowiłam wyciągnąć moją "ciasteczkową cookbook" i oto zabieram się za uzupełnianie puszek z ciastkami. Jako, że został mi słoiczek masła orzechowego, najpierw popełniłam ciasteczka fistaszkowe.
Wprawdzie zupełnie nie rozumiem fascynacji i zamiłowania do masła orzechowego amerykańskich znajomych, jednak czasami daję się namówić maleńtasom na upieczenie ciasteczek z masła fistaszkowego. Na grzance nie potrafiłabym go jeść, ale ciasteczka z jego dodatkiem są naprawdę smaczne.
KONIECZNIE tego posłuchajcie! (niżej klik na strzałeczce)....
...i zabrałam się za nakrywanie stołu. Ku memu absolutnemu przerażeniu odkryłam, że ostały się dwa ostatnie, nieco nadkruszone już spody do babeczek i jakieś nędzne okruchy w ciasteczkowych puszkach! Na szczęście miałam garść malin zerwanych w ogrodzie, nalewkę malinową i śmietanę kremówkę. Na szybko zatem przygotowałam dwa pucharki triffle, wykorzystując pokruszone spody babeczkowe. Do kawy były wspaniałe, ale zaraz po wyjściu koleżanki postanowiłam wyciągnąć moją "ciasteczkową cookbook" i oto zabieram się za uzupełnianie puszek z ciastkami. Jako, że został mi słoiczek masła orzechowego, najpierw popełniłam ciasteczka fistaszkowe.
Wprawdzie zupełnie nie rozumiem fascynacji i zamiłowania do masła orzechowego amerykańskich znajomych, jednak czasami daję się namówić maleńtasom na upieczenie ciasteczek z masła fistaszkowego. Na grzance nie potrafiłabym go jeść, ale ciasteczka z jego dodatkiem są naprawdę smaczne.
200g miękkiego masła
350g cukru
270g masła fistaszkowego
100g jogurtu naturalnego
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
łyżeczka ekstraktu wanilii
350g mąki
W misce utrzyj masło z cukrem, dodaj masło fistaszkowe, jogurt, proszek i esencję waniliową. Dodawaj partiami mąkę i dokładnie wymieszaj, aż powstanie gładkie ciasto. Jeśli ciasto jest bardzo luźne, można schłodzić je ok. 30 min w lodówce, ale nie jest to konieczne. Z ciasta zrób kulki nieco większe niż orzech laskowy i układaj je na blasze wyłożonej pergaminem. Lekko je spłaszcz jednocześnie wycinając wzorek w kratkę z pomocą kratki do robienia frytek. Piecz ok. 12 minut w temperaturze 175°C.
A w najbliższych dniach puszki w kredensie zapełnię jeszcze kilkoma rodzajami ciasteczek. Będą słonecznikowe z żurawiną, koniecznie pieguski z czekoladą, kokosowe guziczki, dwa rodzaje ciasteczek z siemieniem lnianym i ukochane chillibites, które "na dłużej" przechowuję w zamrażarce. A za miesiąc to już zacznę wypiekanie ciasteczek na Boże Narodzenie :)
No tak... chyba jestem również "ciasteczkomaniaczką" :0)
A w najbliższych dniach puszki w kredensie zapełnię jeszcze kilkoma rodzajami ciasteczek. Będą słonecznikowe z żurawiną, koniecznie pieguski z czekoladą, kokosowe guziczki, dwa rodzaje ciasteczek z siemieniem lnianym i ukochane chillibites, które "na dłużej" przechowuję w zamrażarce. A za miesiąc to już zacznę wypiekanie ciasteczek na Boże Narodzenie :)
No tak... chyba jestem również "ciasteczkomaniaczką" :0)
piękne zdjęcia :) po tym poście to chyba rzeczywiście jesteś ciastomaniaczką :)
OdpowiedzUsuńCzy mi sie tak wydaje czy te ciasteczka lewituja ;) Ja rowniez mialam bardzo ciasteczkowy weekend.
OdpowiedzUsuńuwielbiam maslo orzechowe, musze kiedys zrobic takie ciastka :)
OdpowiedzUsuńkredens z takim zasobem to prawdziwe marzenie!
OdpowiedzUsuńprzydałby się taki, ale koniecznie wypełniony po brzegi tymi rarytasami!
Świetny pomysł z tym przechowywaniem ciasteczek w kredensie! Szkoda, że mi nigdy nie daje się utrzymać upieczonych smakołyków dłużej niż przez dwa dni ;) a ciasteczka fistaszkowe warte zanotowania i wypróbowania!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam!
Bardzo podoba mi się pomysł z trzymaniem ciasteczek, tylko nie wiem jak go zrealizować, bo u mnie ciasteczka w ogóle nie chcą siedzieć w puszkach;-) Te Twoje ciasteczka pięęękne!
OdpowiedzUsuńWszystkie ciasteczka wyglądają przepysznie! Też muszę się zmobilizować i uzupełnić zapas :)
OdpowiedzUsuńśliczne zatrzęsienie ciasteczek!
OdpowiedzUsuńdobra metoda, napracować się raz a porządnie ale za to cieszyć się dobrodziejstwem ciasteczek w każdej chwili gdy ma się na nie ochotę :)
Piosenka jest rewelacyjna! Ogólnie kobiecych głosów, to ja nie lubię, ale takie są... Przepiękne. Bardzo lubię ich słuchać. Podobnie jest z Alanis Morisette.
OdpowiedzUsuńCo do ciasteczek - piekę rzadko. Jakoś nigdy nie miałam do nich szczególnego przekonania. Wolę ukroić sobie kawałek ciasta. Choć ostatnio na ciasteczka mam ogromną ochotę! A że niedawno wyprodukowałam słoiczek masła orzechowego, to takie ciasteczka będą jak znalazł. :)
Uściski!
To jest choroba i poważne uzależnienie :D
OdpowiedzUsuńTo ja też zdecydowanie zaliczam sie do ciasteczkomaniaczek. I sądzę, że to już powoli staje się niebezpieczne. Jednak odwyk nie wchodzi w gre xD
OdpowiedzUsuńMniam, takie małe najlepsze do kawy, herbaty, na drugie śniadanie :)
Zapraszam do nas na blogasa ;)