W 2009 roku, od wiosny do późnego lata, powstawał ogród wokół naszego domu. Tuż przy tarasie, o siedem kroków od kuchni umyśliłam sobie zakątek ziołowy, taki żebym mogła nawet w deszczu "suchą stopą" uciąć kilka gałązek oregano, bazylii, czy rozmarynu. Posadziliśmy bujne kępy szałwii i melisy, czerwoną i zieloną bazylię oraz tymianek w kilku odmianach. Wiosną wybijają liście czosnku niedźwiedziego, a od maja do jesieni cały narożnik zarośnięty jest zagonem mięty. Rok temu był tylko jeden krzaczek, dziś mięta pleni się jak szalona, rozrasta i zabiera miejsce bazylii. Kilka razy w ciągu lata muszę przerzedzać miętową uprawę - do sałatki z arbuzem i fetą, do mohito na letnie upalne wieczory, do wspaniałych roladek z grillowanego bakłażana, kofto-kiftetów podawanych z tzatziki i egzotycznej marchewki z harissą albo tych wspaniałych mięciutkich ciasteczek miętowo-czekoladowych.
Gdy przychodzą jednak pierwsze jesienne przymrozki, likwiduję uprawę bazylii, najbardziej wrażliwej na chłód i przerabiam na pesto genovese. Pod koniec października odkopuję doniczkę z rozmarynem i przenoszę na zimę na kuchenne okno, od drugiej połowy września suszę na słonecznym parapecie listki tymianku cytrynowego i wycinam niemal całkowicie zagon mięty. I tak odbije na wiosnę.
Zegar pór roku już dzwoni bim-bom, bim-bom idzie jesień.... Posłuchaj cudownej "zegarowej" piosenki. Ma w sobie wspaniałą moc grana w pełnej wersji, ale najbardziej lubię słuchać tej oto wersji akustycznej, niemal liśćmi szeleszczącej. Och mam nadzieję kiedyś usłyszeć ją na koncercie na żywo...
(teraz niżej klik na strzałeczce)....
Układam na blacie kuchennym pęki umytej mięty. Maleńtasy skrupulatnie odzierają listki z długich, sztywnych gałązek. Większość pakuję w woreczki i chowam do zamrażarki, ale łasuchy nie pozwalają mi zamrozić wszystkiego. Składają zamówienie na czekoladowo-migdałowe ciasteczka miętówki. Ponoć najlepsze na jesienne katary, na dłuższe wieczory i krótsze dni, na klasówkę z matematyki i trójkę z niemieckiego. A nawet, nawet na kolegę co przezywa i ciągnie za kucyki :)
Ciastka są duże, okrągłe, czarne od kakao, miękkie i wilgotne, z okruchami migdałów. Każdy kto po nie sięga, nie spodziewa się zaskoczenia, jakim w smaku okazuje się mięta. W składzie jest tak dużo świeżych listków, że oprócz całej cudownej czekoladowości, ciasteczkowe miętówki wspaniale orzeźwiają i pachną, och jak pachną....
Piekąc ciastka nie próbuj robić małych, daj im być dużymi, takimi "do najedzenia" dzięki temu pozostaną wilgotne i mniej wyschną w trakcie pieczenia. Idealny rozmiar do szkolnej śniadaniówki i popołudniowej herbaty z koleżanką.
Mięciutkie czekoladowo-migdałowe ciasteczka
z podanych proporcji wychodzi ok 36szt ciastek o średnicy ok 8cm
300g migdałów blanszowanych
300g mąki
1,5 łyżeczki proszku do pieczenia
400g cukru
100g ciemnego kakao - używam Decomorreno
80g umytych listków świeżej mięty
3 jajka - używam dwu-żółtkowych o wadze ok 80-95g każde
150g masła w temperaturze pokojowej
Migdały zetrzyj na tarce obrotowej lub zmiksuj w malakserze na dość drobna kaszę. Wymieszaj z mąką, proszkiem do pieczenia, cukrem i kakao. Dodaj drobno posiekane listki mięty oraz masło i jajka. Ucieraj w mikserze płaskim mieszadłem. Masa będzie się kleić. Zbierz ciasto ze ścianek miski i wstaw do lodówki na godzinę lub na ok 30 minut do zamrażarki.
400g cukru
100g ciemnego kakao - używam Decomorreno
80g umytych listków świeżej mięty
3 jajka - używam dwu-żółtkowych o wadze ok 80-95g każde
150g masła w temperaturze pokojowej
Migdały zetrzyj na tarce obrotowej lub zmiksuj w malakserze na dość drobna kaszę. Wymieszaj z mąką, proszkiem do pieczenia, cukrem i kakao. Dodaj drobno posiekane listki mięty oraz masło i jajka. Ucieraj w mikserze płaskim mieszadłem. Masa będzie się kleić. Zbierz ciasto ze ścianek miski i wstaw do lodówki na godzinę lub na ok 30 minut do zamrażarki.
Rozgrzej piekarnik do 180°C. Wilgotnymi dłońmi lub dwiema łyżkami formuj duże kulki z ciasta (wielkości sporej śliwki). Nie przejmuj się, jeśli masa wciąż będzie się lepić. Układaj kulki na blasze wyłożonej papierem do pieczenia zachowując bardzo duże odstępy, gdyż ciastka staną się płaskie. Piecz 9-10 minut. Po wyjęciu blach z piekarnika zsuwaj papier do pieczenia razem z ciastkami na kratkę i studź. W tym czasie na blasze wyłóż nowy arkusz papieru i układaj kolejną partię kulek z ciasta. Jeśli pieczesz wg podanych wyżej proporcji będzie tego pieczenia na 2 piekarniki po 2 blachy.
A jeśli macie Thermomix, z łatwością możecie zrobić bzzzyk i ciasteczka gotowe!
wersja na Thermomix
1. Do suchego naczynia miksującego wsyp migdały i listki mięty, rozdrobnij 8-10s/obr 8, przełóż do innego naczynia
2. Załóż motylek, dodaj cukier i jajka, ucieraj 1 min / obr 4
3. Dodaj miękkie masło, ucieraj 30s/obr 4
4. Zdejmij motylek, dodaj kakao, mąkę i proszek do pieczenia, miksuj 15s /obr 5
5. Dodaj migdały z miętą, wyrabiaj 1 min/Interwał, ciasto
6. Przełóż ciasto do miski, odstaw do schodzenia na 60 minut do lodówki lub 30 minut do zamrażarki.
7.Rozgrzej piekarnik do 180°C. Wilgotnymi dłońmi lub dwiema łyżkami formuj duże kulki z ciasta (wielkości sporej śliwki) i układaj na blasze w dużych odstępach, nie musisz spłaszczać ciastek, same rozleją się nieco na blasze. Piecz partiami 9-10 minut, zdejmuj ciastka z papiero dopiero gdy będą zimne.
maleńtasy ale dostały fuchę xd obdzieranie listków mięty to jedna z wielu relaksujących mnie czynności. palce pachnące miętą...
OdpowiedzUsuńcudowne ciasteczka! piękne ;]
Piękny zieleniak(jak się nazywa miejsce, w którym hoduje się zioła?)!
OdpowiedzUsuńmam słabośc do ciasteczek. do ich pieczenia. czekoladowe.. zrobię.
OdpowiedzUsuńUwielbiam piosenki "akustyczne". Mają w sobie niesamowitą magię i uderzają właśnie tam, gdzie muzyka uderzać powinna. Jak dla mnie - wszystkie mogłyby być tak grane...
OdpowiedzUsuńCo do ziołowego ogródka - wymarzyłam sobie taki już jakiś czas temu. Może w Nowym Domu w Nowym Miejscu?...
Ciasteczka świetne. Co prawda świeżej mięty nie dodawałam jeszcze do niczego (wstyd!), ale wydaje mi się, że działa świetnie orzeźwiająco. I do tego ten czekoladowy smak...
Uściski!
ten intensywnie czekoladowy kolor jest cudowny :)
OdpowiedzUsuńkolor zachwyca :) do tego moje ukochane połączenie mięty z czekoladą :)
OdpowiedzUsuńwspaniałe połączenie smaków :)
OdpowiedzUsuńJako, ze shortbready nieco mi sie znudzily, to pewnie wyprobuje te ciasteczka. Moze uda mi sie w weekend.
OdpowiedzUsuńuwielbiam, kocham miętę i bardzo lubię wszystko, co miętowe na słodko. Jadłam już podobne do twoich ciastka, ale one nie były z migdałami, tylko same, czekoldowo-miętowe. Mam ogromną ochotę, żeby zrobić takie jak Twoje, przepis juz odpisałam :)
OdpowiedzUsuńPysznie wyglądają i na pewno wykorzystam przepis :)
OdpowiedzUsuń