Naszą pierwszą wyprawę do Grecji odbyliśmy na początku lat 90tych. Była to również niezapomniana podróż kulinarna, z której przywieźliśmy smak smażonych kalmarów, horiatiki, wspaniałej greckiej frappe i shrimp saganaki. To była całkiem inna Grecja niż dziś, ale wcale nie dlatego, że dziś mają jeszcze piękniejsze kurorty, turystów, a teraz na dodatek kryzys. To była eksplozja nowych, cudownych smaków, które pokochałam miłością absolutną!
Dla nas Grecja wówczas to był jeden samolot do Aten i rezerwacja na pierwsze dwa noclegi, a potem przewodnik w ręku i zwiedzanie kraju w zależności od nastroju chwili i zasobności portfela. Podróż z dwoma plecakami i noclegami w schroniskach - wspaniałe studenckie odkrywanie świata! Grecja lądowa jednak nie przyciągnęła naszej uwagi wówczas, może Ateny były zbyt blisko morza? Od razu chciało nam się nas na wyspy greckie. Zakochaliśmy się oczywiście w Aeginie, odwiedziliśmy również osławione Santorini, ale nie ulegliśmy urokowi chyba najbardziej znanej z pocztówek wysepki w kraju Ateny. Byliśmy tam zaledwie 3 dni i postanowiliśmy pierwszym promem pojechać na Kretę.
Kreta to niemal osobne Państwo. Ta ogromna wyspa chyba do dziś jest praktycznie samowystarczalna. W Heraklionie znaleźliśmy schronisko, które wyglądało na całkiem bezpieczne dla naszych plecaków (spaliśmy w osobnych salach, bo nie było w nim pokoi tudzież sal koedukacyjnych) i pojechaliśmy zwiedzać rozległe ruiny pałacu króla Minosa w Knossos. Zrobił na nas ogromne wrażenie, a ja cały czas w głowie miałam Dedala, projektującego labirynt dla Minotaura i Ariadnę, która pomogła Tezeuszowi wydostać się z labiryntu po zabiciu potwora. Są czasami takie miejsca, po których stąpasz i mimo tłumu turystów wokół czujesz jak dotykasz historii, jak zanurzasz się w mit, czy legendę oczekując ryku starożytnego potwora w Grecji, czy dźwięku dawno zapomnianego dzwonu pod dachami Paryża. Niewiele wiedząc o Krecie, zdaliśmy się na podpowiedź pani ze schroniska, by w dalszej podróży zobaczyć Chanię. Wlekliśmy się starym, dusznym autobusem, mimo upału i chęci drzemki wciąż czujni, czy nie przegapimy przystanku, na którym mamy wysiąść.
Na niewielkim dworcu autobusowym sympatyczny Grek zaczepił nas, czy nie szukamy pokoju. Po uzgodnieniu ceny i informacji, że to blisko portu, poszliśmy za nim na kwaterę. I od tego spaceru, od przemierzania wąskich uliczek, od wejścia do pokoju, który był tuż przy starym porcie, zakochaliśmy się w Chani. Już pierwszego dnia daliśmy się wciągnąć gwarowi miasteczka i smakołykom z okolicznych tawern i knajpek. Oprócz obowiązkowych smażonych kalmarów z cytryną, które jadaliśmy codziennie (sic!), uwielbialiśmy cheese saganaki i shrimp saganaki w jednej z knajpek. Początkowo myśleliśmy, że nazwa "saganaki" to zapiekany z pomidorami lub pomidorami i krewetkami ser. Dopiero cierpliwy kucharz wytłumaczył nam, że słowo to oznacza małą patelenkę z dwoma uszami, w której przygotowywane i podawane jest danie. Oryginalnej saganaki nie mam niestety (Gosiu, Bartku, nie planujecie czasem jakiejś paczki lub podróży do Polski? poproszę o 6 niedużych stylowych saganaki :)), ale danie zapiekam w ceramicznych naczyniach i podaję na desce ze świeżą bagietką. Do tego lekkie białe wino, a po posiłku pyszna grecka frappe.
Tam w Chani najczęściej jadaliśmy saganaki z pomidorami i fetą, a to ze względu na słabą zasobność naszych studenckich portfeli, ale saganaki z krewetkami (lub mulami), które kiedyś zjedliśmy na spółkę było po prostu fantastyczne! Mocny, intensywnie pomidorowy sos, aromatyczne krewetki i doskonała grecka feta. Dziś takie właśnie lubię podawać najbardziej. Sos pomidorowy możesz przygotować w większej ilości, gdyż jest świetny także do makaronu, czy lasagne.
Saganaki z krewetkami
oliwa z oliwek plus łyżka masła
2 różowe lub białe cebule posiekane w kostkę
4-5 ząbków czosnku
krewetki - oczyszczone i obrane, ale z ogonkami - ok 7 szt na osobę
2 puszki dobrych włoskich pomidorów bez skórki
100ml czerwonego wina
pieprz i łyżeczka cukru demerara
świeże lub suszone oregano
dobra grecka feta
Przygotuj naczynia do zapiekania - saganaki podaje się w indywidualnych patelenkach, ale możesz użyć ceramicznych płaskich naczyń - osobnego dla każdego gościa.
Na oliwie z oliwek z masłem podsmaż na szklisto cebule i czosnek. Dodaj krewetki i podsmażaj razem chwilę, by przeszły aromatem. Krewetki zdejmij z patelni i odłóż. Do oliwy z cebulą i czosnkiem dodaj pomidory i listki z kilku gałązek oregano (ew 1 łyżeczka suszonego). Duś ok 5 minut, dodaj wino i cukier. Duś kolejnych 5-7 minut, aż sos zgęstnieje i dopraw do smaku solą (jeśli zostanie ci sos, dopraw go później solą, do saganaki soli nie używam, gdyż feta jest wystarczająco słona).
Przełóż sos do przygotowanych naczyń tak, by przykrył dokladnie dno. Na wierzch wyłóż krewetki i połóż w pokrojoną w plastry lub pokruszoną fetę. Posyp listkami oregano i skrop dobrą oliwą. Wstaw do piekarnika nagrzanego do 200°C na ok 10 minut - do chwili, gdy feta się nieco rozpuści i zrumieni. Podawaj z chrupiąca bagietką. A na końcu wszyscy wycierają sos z naczynek bagietką, pozostawiając tylko ogonki z krewetek. Wspaniałe!
przepadlabym z kretesem przy takim saganiku.....
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Przepyszne danie! Juz zapisalam sobie przepis i wkrotce je zrobie. Najbardziej podobalo mi sie to wycieranie naczynek bagietka... mniam! :)
OdpowiedzUsuńtak trudno dostać dobrą frappe...
OdpowiedzUsuńbyłam kilka lat temu w Grecji, zasmakowałam we frappe, ale okazuje się że nawet na miejscu kawa kawie nierówna - trudno w to uwierzyć, że można coś tak prostego zepsuć, pewnie gorszymi jakościowo składnikami
to jest jak z polskim żurkiem czy bigosem, niby są pyszne, ale w knajpkach rzadko są tak dobre jak w domu ;)
Grecja jest krajem moich marzeń i snów. Jestem pewna, że kiedy tylko będę już mogła wybrać się tam we własnym zakresie, tak właśnie zrobię. I pójdę w wasze ślady - bo nie mam ochoty kisić się w luksusowych hotelach z basenem, a poznawać kraj "od podstaw", ze smakami i dla zwykłego turysty niedostępnymi niuansami. A póki co idę sobie przygotować taką kawę, jaką proponujesz. Mniam!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
ile tu pyszności! nie wiedziałabym na co się zdecydować :)
OdpowiedzUsuńTak, bardzo często nachodzą mnie greckie klimaty - jak smakowała frappe Zay? :0)
OdpowiedzUsuńNina - frappe u mnie na zdjęciu jest z bitą śmietaną, bo takie było życzenie osoby, dla której ją robiłam. W Grecji czasem takie właśnie podawano, chociaż ja wole z samym mlekiem. A jak byliśmy na Krecie pierwszy raz to nawet mini zestawy jednorazowe w sklepach sprzedawali - kubeczek+torebka kawy rozpuszczalnej+cukier+mleko - wystarczyło zdobyć trochę lodu i zimnej wody :)
Majka - czekam na relację, jak tylko sama spróbujesz :)
Gosia, Paula - saganaki w najbliższy weekend? :)
Będziemy w Polsce w październiku, do tego czasu ustalimy jakie konkretnie Cię interesują :). A kawę do frappe (wielką puchę kawy o konstystencji pudru) można nabyć w naszym sklepie internetowym z greckimi produktami :).
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy z upalnej niemiłosiernie Krety,
Gosia i Bartek
Wpisuję Chani na moją listę miejsc do odwiedzenia, a saganaki na listę potraw do zrobienia.
OdpowiedzUsuń"Kupuję ten przepis w ciemno"! Też sobie zapisałam i muszę wypróbować:) Pzdr Aniado
OdpowiedzUsuńja również się zgłaszam, by przepis spróbowac. z pewnością go wykorzystam w najbliższym czasie.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam gorąco!
A ja saganaki już zrobiłam - wyszło przepyszne :) Frappe dzięki tobie pozostanie dla mnie wspaniałym chorwackim wspomnieniem. Na upalne popołudnie idealna. Ania S
OdpowiedzUsuńŚwietnie Aniu! ja tez będę wspominała frappe na tarasie zacienionym figowcem i migdałowcem. Czyżby J jadł krewetki????? nie uwierzę ;0D Ale cieszę się, że smakowało - prawda, że proste?
OdpowiedzUsuńJ jadł krewetki . Ba... nawet usłyszałam, że smaczne ŁAŁ - a danie nie tylko proste - dla mnie najważniejsze, że szybkie do przygotowania. Takie w sam raz na niespodziewanych gości.
OdpowiedzUsuńZatęskniło mi się za Grecją, więc tez sobie zrobiłam : http://fotoforum.gazeta.pl/72,2,777,115640209.html
OdpowiedzUsuńŚliczne Coco, bardzo apetycznie wyglądają!
OdpowiedzUsuńZapiekanka - wygląda świetnie i pewnie przepysznal. Jeśli idzie o Pani frappe to pewnie jest wyśmienite - jedank napewno nie jest to grecka wersja:) Grecy robią frappe z kawy rozpuszczalnej. Kawa na zimno robiona z espreso, gorąca wlewana na zimny lód to Fredo, pianę z mleka ubija się osobno i "kładzie" na przygotowane espreso z lodem - dzięku czemu uzyskujemy piękne dwie warsty.
OdpowiedzUsuńAnonimowy - dziękuję za przepis na "fredo" ;) Co do frappe - zawsze jak Grecy i jak nauczyłam się w Grecji robiłam je z kawy rozpuszczalnej, ale z racji, iż rozpuszczalna jest po prostu niezdrowa, alergizująca i zbyt mocno przetworzona, zaczęłam robić w domu z espresso. Na wyjazdach jednak pozostaję przy wersji rozpuszczalna+ duży słoik :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń