Kiedyś w "naszym Kazimierzu" mieliśmy sąsiadkę - panią Krysię. Jej historia jest trochę niezwykła - kupiła dom i kilka hektarów na podkazimierskiej wsi, gdy miała lat 60. W chwili, gdy sprowadziliśmy się do naszego uroczyska, mieszkała tam już około 25 lat. Jak tylko zaczęliśmy się rozglądać po własnych kątach, planować budowy, przebudowy i rozbiórki, zapragnęliśmy koniecznie zapoznać sąsiedztwo. Upiekłyśmy z mamą wielką blachę ciasta i ruszyłyśmy na poznawanie wsi. Pani Zosia sąsiadka miała krowę - o to już dobry znak, znaczy będzie mleko! A dodać trzeba, że w całej wsi były tylko dwie krowy. Sąsiedzka Mućka mieszkała blisko, co bardzo nas cieszyło. To chyba od pani Zosi dowiedzieliśmy się o "staruszce", która mieszka w domu z zielonym dachem, ma plantację leszczyny, uprawia cebulki kwiatowe i nazywa się pani Krysia.
Myślę sobie, 85 lat, to pewnie jej jakiś syn, czy zięć pomaga. Okazało się, że pani Krysia mieszka sama, jedynym jej towarzyszem jest hałaśliwy pies i rybki w sadzawce. Często odwiedzała ją córka z Lublina, czasami syn z Wrocławia lub wnuczka, ale zarządzała i prowadziła gospodarstwo samodzielnie. A było ono imponujące - ogromna uprawa cebulek kwiatowych - krokusy we wszelakich kolorach, cybulice, zimowity, lilie, żonkile i tulipany. I co najciekawsze, jak przychodził sezon na cebulki, na posesję pani Krysi zajeżdżało wiele samochodów na zagranicznych rejestracjach. Okazało się, że pani Krysia jest znanym eksporterem cebulek do Holandii!! I tak tysiące cebulek od pani Krysi zakwitały nam co roku w "naszym Kazimierzu", u wielu wielu moich 'ogrodowych" koleżanek, a ostatniej wiosny pierwszy raz zakwitły w nowym ogrodzie przy domu.
Ale cebulki to nie wszystko. Pani Krysia miała kilka hektarów leszczyny w różnych odmianach. No orzechy jak orzechy. Przydają się na zimę do ciast. Pani Krysia jednak wiedziała jak zmienić nasze "miastowe" myślenie o "laskowikach". Ot całkiem niewinnie obdarowała nas siatką z 2 kilogramami świeżych, wilgotnych orzechów. I tak się zaczęła nasza wieloletnia przygoda z orzechami laskowymi - jadamy je co roku od sierpnia do października, zostawiamy też worek na listopadowe i grudniowe długie wieczory przy kominku i rummicub lub osadnikach.
Świeże orzechy laskowe uwielbiamy! Są miękkie, słodkie, wilgotne. Najwspanialej smakują, gdy zdejmie się z nich białą delikatną skórkę. Absolutna poezja smaku! A pani Krysia? Dziś ma ok 94 lat, każdej zimy zjeżdża na nartach ze swojej górki leszczynowej. Potem mozolnie wspina się na górę i znów szusuje w dół. Wciąż uprawia cebulki kwiatowe, leszczynę i zajmuje się swoim pięknym ogrodem kwiatowym.Wczoraj przyjechał do mnie woreczek orzechów laskowych, zerwane prosto z drzewa, wyłuskane z zielonych koszyczków, rozłupane żeliwnym dziadkiem i obrane z delikatnej białej skorki.
Zapachniało... jesienią.....
Mniamuśne, słodkie, urzekające muffinki laskowe... Na pożegnanie wakacji i powitanie złotej polskiej jesieni. Bea niedawno pisała o Piątej Porze Roku - dla mnie zawsze nią była właśnie Złota Polska Jesień. Młode orzechy laskowe dają muffinkom niepowtarzalny smak, śliwki lekko kwaskową nutę, a czekolada rozpływa się w ustach. Są wilgotne i nie można się im oprzeć. Czekam na nie całą zimną, chłodną wiosnę i upalne lato - to kolejna na liście moich pyszności, do których wracam tylko o pewnej porze roku - późnym latem i wczesną jesienią, gdy są już słodkie śliwki, a na targu lub z zaprzyjaźnionej plantacji kupujemy wilgotne, soczyste orzechy laskowe. Po rozłupaniu jasnej skorupki ukazuje się delikatny orzeszek w mlecznobiałej skórce. Zsuwasz z niego tę skórkę między palcami to niemal erotyczne! Trzy kilogramy świeżych orzechów zjadamy w jeden weekend. Ale zanim wszystkie znikną, zabieram pół kilo do kuchni, rozłupuję moim ulubionym żeliwnym dziadkiem i piekę muffinki. Najlepsze są jeszcze ciepłe, ale świeżość - jak to muffinki - utrzymują przez kilka godzin.
100g masła
2 żółtka
330g maślanki
350g mąki
8g = 1,5 łyżeczki proszku
140g cukru
szczypta soli
200g świeżych orzechów laskowych - bez łupin i obranych z białej skórki
70g czekolady deserowej - używam Jedynej Wedla
6 śliwek węgierek - szukaj słodkich, jędrnych śliwek
Rozpuść masło, dodaj maślankę, żółtka i razem zabełtaj :)
Mąkę + proszek + cukier + sól wymieszaj razem, dodaj orzechy w połówkach, czekoladę pokrojoną w kostkę i śliwki pokrojone w spore kawałki. Wlej mokre do suchego, lekko i dość niedbale wymieszaj. Piecz w 200°C ok. 20 minut. Z tej porcji wychodzą 24 mini mufinki lub 14 mufinek klasycznych.
Rozpływają się w dziecięcych buziach zanim dorośli zdążą złapać chociaż kęs :)
cudownie musi pachniec ta orzechowa jesień
OdpowiedzUsuńa te kwiaty kolorowe.. umilac chwile gdzieś tam daleko od miasta
pysznie, pięknie
o. ładne muffinki. Nie suche, ale mięciuchne. Podobaja mi się.
OdpowiedzUsuńależ Ci zazdroszczę dostaw świeżych orzechów. przyznam, że świeżych w ustach jeszcze nie miałam, ale z Twojego posta wnioskuję, że są przesmaczne!
OdpowiedzUsuńmuffiny wyszły nieziemskie
Śliczne i mniamuśne, tylko proszę przestać z tą jesienią !
OdpowiedzUsuńSwietna opowieść, Szellko. Mam taką cichą nadzieję, że w przyszłości będę mieć choc połowę energii pani Krysi...:) Imponujące!
OdpowiedzUsuńCo do muffinów, to w pełni sięzgadzam. Najlepsze ciepłe, zachpwują świeżość bardzo krótko (potem ich juz nie lubię, robią się klocowate i tracą lekkość). A świeze orzechy laskowe? Poezja!
Uwielbiam młode orzechy laskowe - pamiętam koleżankę z klasy, która zawsze przynosiła ich pełny worek i siedzieliśmy w pierwszych dniach szkoły na dziedzińcu, łuskając orzechy...
OdpowiedzUsuńTak sobie przypomniałam i nabrałam ochoty na muffina...:D
Zawsze mi się marzyło mieszkanie na wsi i poznawanie sąsiedztwa 'z blachą ciasta'. Niezmiernie to poetyckie. Podoba mi się...
OdpowiedzUsuńHistoria o Pani Krysi wywołała u mnie ogromny uśmiech - to cudownie, że w takim wieku ma tyle sił i jest postacią tak pozytywną.
Muffinkę porywam. Może jeszcze jest wystarczająco świeża?... ;)
Pozdrawiam!
jak to dobrze miec taką panią Krysię...
OdpowiedzUsuńa muffinki? och, wyglądają niesamowicie. ależ muszą pachniec...