No i dokończyłam, czy też wykończyłam te wiśnie, bo wiśniom tym razem nie udało się mnie pokonać :) Na sam koniec przerabiania 18 kilogramowego wiadra, już po: tradycyjnej konfiturze z wiśni, wiśniach z rumem w czekoladzie, ostrrrych wiśniach korzennych, wiśniach szlacheckich i nastawieniu dwóch gąsiorków wiśni na nalewki, zostało mi ok 1,5 litra soku, który wyciekł podczas drylowania. Miałam z niego zrobić galaretkę, ale tak już się urobiłam, że nie chciało mi się szykować kolejnych słoików. No to myślę - może jakiś syrop do herbaty?
1,5l soku z wiśni
200g cukru
Wlałam syrop do garnka i wstawiłam na średni palnik, by nieco go zredukować. z owego "nieco" wyszło tyle, że trochę o soku na gazie zapomniałam. Nim się zorientowałam, była już jego zaledwie 1/4, czyli nieco powyżej szklanki. Dosypałam 200g cukru, jeszcze chwilę gotowałam i przelałam do słoika. Słuchajcie toto coś jest fantastyczne! gęste, że trzeba łyżką nabierać (a jak zanurzysz w tym syropie patyczek do szaszłyków, to tak cudnie oblepia jak takie rzadsze lizaki, pyyycha!). I tak z tego zapominajstwa wyszło coś pysznego - będzie na zimę do herbaty lub po prostu do zalania gorąca wodą. Polecam! a za rok pewnie jakaś ilość wiśni pójdzie na sam sok, żeby takiego gęstego syropu było zdecydowanie więcej.
wspaniała ta wiśniowa pyszność!
OdpowiedzUsuńniesamowite jest to Twoje owocowe przetwórstwo
OdpowiedzUsuń