Lubicie marchew pieczoną lub gotowaną? Mnie marchewką w dowolnej postaci można było z domu wygnać, ale oto nastąpiła przemiana i jest pierwszy przepis, który do mnie "trafił". Łagodna i ostra, słona i słodka, orzeźwiająca i do jedzenia na zimno - pyszna egzotyczna marchewka. I niestety mi smakuje, bardzo!
Nie cierpię marchewki od dzieciństwa - "jedz samo zdrowie", "jedz będą zęby proste" ?! "no to może jeszcze marcheweczki, może z jabłuszkiem". FUJ! Dlaczego dzieci są zmuszane do jedzenia "cudnych zdrowych rzeczy", jeśli ich nie lubią, nie smakują im i traumy z dzieciństwa mogą na setki lat im coś obrzydzić? Ja swojej czeredce nie zdradziłam nigdy wstrętu do marchewkowego paskudztwa. I chyba dobrze, bo lubią marchewkę - najchętniej gryźć jak króliki tylko opłukaną. Staram się nie robić głupich min, jak to widzę, odwracam wzrok, gdy myję im toto koloru pomarańczowego. Mnie z domu surową marchewką można wygnać, gotowana też nie halo. Ale oto, robię wyjątek dla tej właśnie sałatki - dzieciom jej nie podam, bo za bardzo egzotyczna i nieco ostra jednak, ale w gorący czerwcowy dzień - zimna, jędrna, ostra marchewka smakuje bardzo przyjemnie. Szczególnie do fajnych mięs z grilla.
Przepis znalazłam u Ani-Maryjki - jak się pojawił ten post na jej blogu, nawet nie chciałam zaglądać. przepraszam, ale marchewka bleeee. Z "grzeczności" i uprzejmości myślę, "zajrzę", bo ładne kolorowe zdjęcie - I TYLE! Przeczytałam przepis, kminek! feeee - jedyna przyprawa, której nie toleruję absolutnie (z jednym maleńkim wyjątkiem jakim są 3 ziarnka w wielkim garze węgierskiego gulaszu). Ale ok, przebrnęłam przez przepis, harissa, kumin, mięta, feta - reszta mi się spodobała. Wykonałam błyskawiczny telefon do mauża, który robił akurat zakupy bo baby carrot nie miałam - okazało się, że cofnęłam do już z parkingu. Bo to tak jest, że albo musiała być natychmiast póki mnie jeszcze kusiła na Ani blogu, albo wcale. A do sklepu mamy ponad 10 km, nic by mnie nie zmusiło, gdybym sama miała jechać po marchewkę. Jako, że u mnie trwa nieprzerwana fascynacja kozimi serami - podałam ją z kozią fetą zamiast zwykłej - świetnie pasuje.
Egzotyczna marchewka z kuminem i fetą
300g małych marchewek baby carrots3 łyżki oliwy
1 ząbek czosnku
3/4 łyżeczki kuminu
1/2 łyżeczki słodkiej papryki
1 łyżeczka harissy
1/2 łyżeczki cukru demerara
3 łyżki soku z limonki
2 łyżki posiekanej natki
2 łyżki posiekanej świeżej mięty
50g koziej fety - w oryginale jest zwykła feta
Marchewki ugotuj w osolonej wodzie z 2 łyżeczkami cukru, by pozostały jędrne (ok 8-10min). Odcedź i odstaw do wystudzenia. Sałatka ma być podawana na zimno, więc można ugotować marchewki ok. 2 godzin przed podaniem i schłodzić ją dobrze w lodówce.
Na patelni rozgrzej oliwę, dodaj starty czosnek, kminek, utłuczony w moździerzu kumin, paprykę, harissę i cukier. Podsmażaj ok. 2 minut. Zdejmij z ognia, dodaj sok z limonki i szczyptę soli. Zalej wystudzoną marchewkę ciepłą marynatą i odstaw na 30 min, by smaki się przegryzły. Podawaj posypane kozią fetą, posiekaną natką i miętą. Mniamm :)
Podaj ją bardzo bardzo zimną , z lodówki do kofto-kiftetów i będzie uczta - kolorowa i piękna :)
To taka porcja mniej więcej na 2 osoby jako dodatek do innego dania lub lekki lunch dla jednej osoby. Dojadając drugą miseczkę, nie mogłam się powstrzymać i dorzuciłam kilka słodkich truskawek - rewelacyjne zestawienie! od tej pory już zawsze :)
To taka porcja mniej więcej na 2 osoby jako dodatek do innego dania lub lekki lunch dla jednej osoby. Dojadając drugą miseczkę, nie mogłam się powstrzymać i dorzuciłam kilka słodkich truskawek - rewelacyjne zestawienie! od tej pory już zawsze :)
No, dopiero teraz wierzę, że smakowała i w zupełności mogę odetchnąć po chwilach, ba! godzinach stresu! Jednak dowód rzeczowy ma działanie :)
OdpowiedzUsuńCałusy w takim razie:)
bardzo fajnie i na pewno pysznie!
OdpowiedzUsuńA wiesz, Szellko, że mam ochotę na tę marchewkę, odkąd ujrzałam ją u Deb ze SK? Potem rpzypomnieła o niej Anna i kurczę, jestem coraz blizej realizacji...
OdpowiedzUsuńAniu - zrób zrób koniecznie! Spróbuj ją z truskawkami - świetnie pasują posypane na wierzchu. Myślę, ze najlepiej ją zrobić "do czegoś". U nas za 3 tygodnie spora parapetówka - na pewno będzie do mięs grilla a przede wszystkim kofto-kiftetów!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Szellko, to TY? Dopiero post Ani powyżej mnie oświecił :) Nie miałam pojęciu, że blogujesz. Marchewka bardzo mi się podoba, robiłam kiedyś o podobnym smaku tartą i duszoną, potem wystudzoną do słoika.
OdpowiedzUsuńSi Si Ptasiu - se mła :) ujawniam się na stronie "o mnie". Miło Cie tu widzieć, zapraszam na drożdżowe z migdałowa kruszonką i popołudniową herbatę na tarasie :)
OdpowiedzUsuńPyszne! Zamiast pietruszki dodałam kolendrę, bardzo mi podpasowało to połączenie smaków, co więcej Mojemu Mężczyźnie, który nie lubi marchewki też;))
OdpowiedzUsuńMasz rację Alina - kolendra super tu pasuje. i dużo mięty! Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń