Zawsze z Tatr przywożę pyszną świeżą bryndzę. Jeśli długo w te rejony nie jeździmy, ratuję się bryndzą z delikatesów, ale to tagliatelle to dla mnie wspomnienie Tatr. Wystarczy "prawie nic" w lodówce, czyli oprócz bryndzy, mozzarella, białe wino i oliwa truflowa. A na parapecie doniczka ze świeżym tymiankiem.
4 ząbki czosnku
1 czerwona papryczka chilli pokrojona w paseczki
oliwa truflowa
250 ml śmietanki 30-36%
100 ml białego półwytrawnego wina
150 g bryndzy
1 kulka mozzarelli
świeży tymianek
Czosnek pokrój w cieniutkie plasterki i podsmaż lekko na maśle, dodaj pokrojoną papryczkę chilli i nieco oliwy truflowej. Gdy osiągną "lekkie złoto" dodaj śmietankę oraz wino. Zagotuj i na wolnym ogniu zredukuj. Gdy sos zgęstnieje, dodaj bryndzę oraz startą na tarce mozzarellę. Mieszaj do rozpuszczenia serów. Podawaj z listkami świeżego tymianku (bez gałązek), skropione oliwą truflową. Najlepiej smakuje z domowym tagliatelle, ale można też podać z dobrej jakości zielonymi, szpinakowymi wstążeczkami z delikatesów.
Kasiu, poproszę o więcej makaronów ... np. ten cudowny makaeon z cukinią. A może juz jest, tylko nie moge go znaleść ?
OdpowiedzUsuńNa ile to jest porcji?
OdpowiedzUsuńok 2-3 osób.
Usuń